Niemcy biją nas na głowę w pływaniu. Dlaczego?
Był słoneczny dzień 28 lipca 1920 roku. Prawie tysiąc wycieczkowiczów i letników stało na długim na ponad pół kilometra moście wychodzącym w głąb Bałtyku w Rugii. Ludzi było tak wielu, że pod ich ciężarem zawaliła się skrajna podpora konstrukcji i wiele osób wpadło do wody. 14 nieszczęśników utonęło, a dwóch kolejnych zmarło wskutek ciężkich obrażeń.
Społeczne Towarzystwo Ratownicze
To był początek całej historii - wtedy, w 1912 roku, postanowiono podliczyć ile osób w całym roku zginęło w odmętach różnych wód. Gdy okazało się, że ich liczba przekroczyła 5 tysięcy, Niemcy jako naród ponad wszystko ceniący porządek, postanowili coś z tym zrobić.
13 października kolejnego roku utworzono DLRG, coś na wzór polskiego WOPR-u. Głównym zadaniem tego Społecznego Towarzystwa Ratowniczego (Deutsche Lebens-Rettungs-Gesellschaft) miało być nauczanie mas pływania oraz ratownictwo wodne. Podliczono wtedy, że w całej Europie pływać umie ledwie 2-3% ludności, podobnie był w Niemczech.
Dlatego Towarzystwo od stu jeden lat uczy za Odrą dzieci i młodzież pływania, organizuje też bezpłatne kursy dla dorosłych. Czasem na publicznych słupach ogłoszeń w dużych i małych niemieckich mieścinach znaleźć można ogłoszenie: "tu i tu rozpoczyna się bezpłatna nauka pływania dla dorosłych". Trzeba jednak być sumiennym. Wzięcie udziału w czteromiesięcznym kursie nic nie kosztuje, ale jeśli przerwiemy go musimy zapłacić słoną karę - około 500 euro. Chodzi o to, by zgasić słomiany zapał a rozbudzić rzeczywisty.
nietypowa sprawa
Ostatnio w sprawie nauki pływania musiał się nawet wypowiedzieć Federalny Trybunał Administracyjny w Lipsku. Chodziło o muzułmańską uczennicę z Frankfurtu, której rodzice nie chcieli, by ta brała udział w zajęciach na basenie. Zasady ubioru określane przez Koran nie dopuszczają wspólnych zajęć roznegliżowanych (a więc w strojach kąpielowych ) dziewcząt na basenie z chłopcami. Tak uzasadniał adwokat. Sąd jednak nie zgodził się z prawnikiem. W wyroku stwierdził, że dziewczyna może pływać w specjalnym burkini - muzułmańskim stroju do pływania, który odsłania wyłącznie dłonie, stopy i twarz. Strój pozwala na udział w zajęciach sportowych na basenie. Burkini umożliwia respektowanie uczuć religijnych muzułmańskich uczennic, co z kolei wiąże się z zagwarantowaną konstytucją wolnością wyznania. - wyjaśniają w orzeczeniu sędziowie z Frankfurtu. Jak można przeczytać dalej w uzasadnieniu: Prawo do wolności wyznania nie oznacza, że wyznawcy danej religii nie mogą być konfrontowani w szkole z obyczajami i normami ubierania się innych uczniów. To odniesienie do kolejnej podnoszonej przez adwokata kwestii. Argumentował on, że może i dziewczynka będzie okryta burkini, ale jej wzrok będzie narażony na widok chłopców w samych kąpielówkach. Jak pisze sąd odrzucając ten argument: Widok skąpo ubranych mężczyzn nie jest bowiem niczym nadzwyczajnym i latem dziewczęta są konfrontowane z nim także na ulicach. Uczennica powiedziała, że akceptuje wyrok. Niejasne jest jeszcze, czy zaakceptują go także jej rodzice i czy nie zwrócą się do kolejnej instancji – Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.
DLRG szkoli też ratowników-wolontariuszy, a nawet nadzoruje plaże. Tę pożyteczną działalność utrudniają mu jednak cięcia budżetowe w gminach. Podobnie jak u nas, na Dolnym Śląsku, także w Niemczech z powodu oszczędności budżetowych w samorządach zamykane są kąpieliska i odkryte baseny, a Towarzystwo alarmuje - w ciągu ostatnich 6 lat zaczęła rosnąć liczba utonięć w rzekach. Spadł też odsetek umiejących pływać. W latach 90. pływało 9 na 10 Niemców. Dziś ten odsetek jest niższy o 10 punktów procentowych.
Dwa razy mniej niż u nas
Przed stu laty utonęło 5 tysięcy ludzi, dziś w Niemczech co roku ginie w wodach około 250 osób. To dwa razy mniej niż w Polsce (2012 r - 509, 2011 - 449, 2009 - 549). W dodatku trzeba pamiętać, że Niemcy są krajem dwukrotnie od Polski liczniejszym. Gdybyśmy pływali tak dobrze, jak Niemcy, w Polsce nie tonęłoby więcej niż 120 osób. Ginie 500.
ZOBACZ TEŻ: Jak uczyć dzieci pływać? Spójrzmy na Holandię!
Wcale nie jest tak, że przy każdej niemieckiej podstawówce jest basen. Jest przy co ósmej. Ale szkoły organizują przy pomocy ratowników i nauczycieli z DLRG lekcje pływania na basenach krytych. Dlatego dzieci tylko jednej na 4 szkoły nie mają dostępu do pływalni.
Ale i na to jest rada. W ramach programu nauczania w niemieckich szkołach są lekcje pływania. Co najmniej jedna tygodniowo, choć na ogół to dwie lub trzy. Każdy z landów samodzielnie ustala programy nauczania. Nad wszystkim jednak czuwa Towarzystwo DLRG.
Na początku 2000 roku wprowadzono na terenie całych Niemiec program "Wypłyń na wakacje" (Funkcjonuje w 8 na 10 gmin). W skrócie polega on na tym, że za Odrą, podobnie jak u nas, zdarzają się w szkołach okresy, gdy oceny są już wystawione, ale dzieci muszą do szkoły chodzić. Na ten czas - łącznie to 12 dni w roku wprowadzono program szybkich kursów nauki jazdy rowerem w ruchu miejskim i nauki pływania. Wtedy do szkół wchodzą wolontariusze i uczą najmłodszych poruszania się na dwóch kółkach w ruchu miejskim. W tych zaś szkołach, gdzie nie ma na co dzień basenów, lekcje przenoszą się właśnie na basen. I tam trwa przedwakacyjna intensywna nauka zachowania w wodzie. Dzieci nie są uczone pływania, ale tak zwanego pasywnego przebywania w wodzie. Co należy zrobić by utrzymać się na powierzchni, jak oddychać w wodzie, co zrobić gdy straci się grunt pod nogami (TUTAJ przeczytasz więcej o pasywnym pływaniu)
Praktyka, a nie pogadanki
Niemcy zrezygnowali z suchych pogadanek o tym, że nie wolno się kąpać w miejscach niebezpiecznych, wychodząc z założenia, że lepiej nauczyć dzieci co zrobić, gdy będziemy w wodzie i złapie nas skurcz albo porwie zimny prąd. Tego właśnie uczy się na intensywnych kursach przed końcem roku szkolnego.
Na właściwy kurs pływania można zapisać się potem na wakacjach. Co roku na blisko 2 tysiącach plaż i nad brzegami zbiorników organizowane są przez wolontariuszy DLRG kursy uczenia pływania. Są one bezpłatne, a i wolontariusze za swoją pracę nie dostają wynagrodzenia. Gminy finansują tylko ich pobyt w ośrodkach wczasowych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.