Biegły ws. śmierci Stachowiaka: Ktoś próbował usunąć pliki z filmami z paralizatora
Przed wrocławskim sądem rejonowym zakończyła się druga rozprawa w procesie w sprawie Igora Stachowiaka. Oskarżonych jest 4 byłych policjantów, którzy dwa lata temu zatrzymywali, a potem przesłuchiwali wrocławianina. Śledczy postawili im zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad osobą pozbawioną wolności oraz przekroczenie uprawnień.
Dziś zeznawał policyjny biegły informatyk. Miał wyjaśnić kwestię zabezpieczenia nagrań z paralizatora. Jednak, jak mówił dziś na sali rozpraw, prokuratura nie udostępniła mu urządzenia a jedynie kopie plików na komputerze. - Na tej podstawie nie mogę teraz jednoznacznie stwierdzić, o której godzinie filmy zostały nagrane - tłumaczył Rafał Piotrowski:
Prokuratura nie zabezpieczyła również billingów z telefonów komórkowych czterech oskarżonych policjantów. Nie udało się także odzyskać filmów z monitoringu w komisariacie, ale prokurator Anna Kijak-Głęboczyk z Poznania nie chciała szerzej komentować tych kwestii:
Jako trzy możliwe powody śmierci Igora Stachowiaka biegli podają działanie tasera, ale także silny ucisk na krtań lub środki odurzające. Adwokaci funkcjonariuszy uważają, że ich klienci są niewinni.
- Moi klienci nie przyznają się do winy, a zatrzymany mężczyzna był agresywny i nie wykonywał ich poleceń - mówi obrońca czterech oskarżonych policjantów - dr Olgierd Grodziński:
- Zdaniem rodziny Stachowiaków, takie przedstawianie sytuacji, to jedynie próba dyskredytacji ich syna - podkreśla adwokat Mikołaj Pietrzak:
- To że biegły nie miał w rękach paralizatora, który nagrał film nie ma znaczenia dla sprawy, a daty modyfikacji pliku wynikają z tego, że to ja osobiście oglądałam nagrania 15 czerwca 2016 roku - tłumaczy Anna Kijak-Głęboczyk z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która prowadziła śledztwo przez dwa lata:
Jak dodała prokurator prowadząca, jej zdaniem - w przeciwieństwie do stanowiska obrony - film z paralizatora, który ujrzał światło dzienne nie różni się niczym od tego w materiałach dowodowych:
Sąd mimo wszystko poprosił biegłego o dodatkową opinię, która ma pomóc w ustaleniu chronologii wydarzeń z 15 maja 2016 roku. Sędzia Krzysztof Korzeniewski wyznaczył także kolejne terminy rozpraw do końca grudnia. Na najbliższym, czwartkowym posiedzeniu zobaczymy cały film z paralizatora, ponieważ dziś ze względu na długie wyjaśnienia świadków, zabrakło na to czasu.
Dziś w sądzie stawił się świadek: Patryk H., który również tego dnia trafił na komisariat przy ulicy Trzemeskiej, ponieważ nagrywał zajście w Rynku, gdzie nad ranem 15 maja 2016 roku, policja zatrzymywała Igora Stachowiaka. Media jednak nie mają możliwości relacjonowania zeznań złożonych przez świadków aż do końca procesu. Grzegorz D., nie stawił się dziś w sądzie, choć był o tym prawidłowo powiadomiony. Sąd zdecydował, że za niestawiennictwo wymierza mu karę 500 złotych grzywny.
Co zeznał biegły informatyk?
Zdaniem policyjnego biegłego informatyka Rafała Piotrowskiego nie da się jednoznacznie stwierdzić, o której doszło do zdarzeń zapisanych na paralizatorze. - Bezpośrednio w opinii wskazałem, że pliki zabezpieczone na tym urządzeniu zawierają wydarzenia z tych minut, pod warunkiem prawidłowo ustawionego czasu na taserze. Samego urządzenia nie posiadałem w momencie wykonywania opinii i nie sprawdzałem go pod tym kątem, więc nie mogę stwierdzić, czy ustawiony w nim zegar wskazywał prawidłowy czas. Zapisy tych godzin to daty i godziny zapisu pliku na nośniku komputera, na który zostały zgrane zapisy z urządzenia. Nie ma pewności, że zegar komputera, na który zgrywane były pliki, odpowiadał w 100 procentach czasowi rzeczywistemu. To powinno zostać wykonane w momencie zabezpieczania nośnika. Nie wiem czy tak się stało - mówił dziś w sądzie Rafał Piotrowski.
W związku z tymi wyjaśnieniami, sąd zobowiązał biegłego do zapoznania się z pełnym materiałem zebranym w trakcie śledztwa, czyli z 31 tomami i do sporządzenia uzupełniającej opinii dotyczącej określenia dokładnego czasu zapisu plików z tasera. Biegły ma ją przygotować w ciągu pięciu tygodni.
ZOBACZ KONIECZNIE: Ojciec Igora Stachowiaka w dzień rozpoczęcia procesu: "Synowi z oczu płynęła krew zamiast łez"
Przypomnijmy, że paralizator wobec Igora Stachowiaka miał być użyty najpierw w okolicach godziny 7 rano w rynku podczas zatrzymywania mężczyzny, a później kilkukrotnie w toalecie komisariatu przy Trzemeskiej we Wrocławiu, około godziny 9.
Sąd pytał biegłego również o to, czy jest szansa, że nagrania z tasera były w jakikolwiek sposób modyfikowane. Rafał Piotrowski przyznał, że pliki z filmami z paralizatora były w systemowym koszu, co oznacza, że najprawdopodobniej były one usuwane. Przegrane pliki istniały w siedmiu kopiach, z tego dwie zostały usunięte. Nie znaleziono śladów wskazujących na ich modyfikację. - Dziwnym jest jednak, że pliki te były kilkukrotnie otwierane przed godziną 15.00. Wskazywać to może na fakt, iż urządzenie nie zostało do tego czasu zabezpieczone lub komputer na który nagrano filmy również nie został do tej godziny zabezpieczony. Mnie przekazano już zgrane pliki. Nie kopiowałem oryginałów własnoręcznie - zeznawał biegły.
TYLKO U NAS: Rozmowa z Maciejem Stachowiakiem
Pytanie biegłemu zadała też prokurator Anna Kijak Głęboczyk. - Proszę powiedzieć na podstawie jakiego zapisu i jakich badań jest pan w stanie stwierdzić ilukrotnie ten film był otwierany?
- Na podstawie metadanych można stwierdzić, że były wykonane co najmniej trzy lub cztery operacje wykonane na plikach. Nie jest to ilość jednoznaczna, ponieważ zapis dot. daty ostatniej modyfikacji mówi tylko o ostatniej modyfikacji, a więc możliwe jest wykonanie większej ilości odtworzeń, ale system zapisze tylko czas ostatniej akcji. Można więc jedynie sugerować się różnicami czasowymi operacji wykonanych na poszczególnych plikach - odpowiedział.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.