Zbrodnia w Miłoszycach: Po 18 latach prokuratura złoży wniosek o uniewinnienie
Tomasz Komenda, który w 2003 roku został skazany na 25 lat więzienia za udział w brutalnym zabójstwie i gwałcie na 15-letniej dziewczynce z Jelcza-Laskowic zdaniem śledczych, którzy po latach wrócili do tej sprawy, nie miał nic wspólnego z morderstwem, mówi prokurator Robert Tomankiewicz:
- Możemy powiedzieć, że mamy pełne przekonanie, że Tomasz Komenda nie ma żadnego związku z tą zbrodnią. W związku z takimi ustaleniami, podjęliśmy decyzję o skierowaniu do sądu wniosku o wznowienie jego sprawy. Będziemy wnosić o jego uniewinnienie - mówi śledczy.
- Zebrany materiał dowodowy trafi teraz do Sądu Najwyższego - tłumaczy prokurator Tomankiewicz. - Mamy pewność, że nie miał z tą zbrodnią nic wspólnego, choć dawne ustalenia śledczych na to wskazywały. Między innymi ślady ugryzień na ciele Małgosi - wyjaśnia naczelnik Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
- Tomasz Komenda został skazany na podstawie trzech dowodów. W świetle nowych faktów, możemy powiedzieć, że zostały one podważone. Dysponujemy takimi dowodami, które każą nam sądzić, że nie jest on sprawcą tej zbrodni - zapewnia Tomankiewicz.
Według dawnych ustaleń, sprawców miało być co najmniej trzech, bo tyle próbek DNA udało się zabezpieczyć na miejscu zbrodni. Dziś i ta wersja wydaje się mniej prawdopodobna. Nieoficjalnie wiemy, że sprawców miało być dwóch.
Policjanci i prokuratorzy ze specjalnej grupy dochodzeniwo-śledczej z Wrocławia, nadal szukają kolejnego prawdopodobnego mordercy Małgosi, ale na razie nie mogą go złapać. Pierwszy podejrzany Ireneusz M. został ujęty pół roku temu i przebywa obecnie w areszcie śledczym we Wrocławiu. Nie przyznaje się do winy. Był już karany za przestępstwa na tle seksualnym.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY Z PROKURATOREM ROBERTEM TOMANKIEWICZEM:
Wczoraj sąd we Wrocławiu zdecydował o przedłużeniu aresztu dla Ireneusza M. o kolejne 3 miesiące, mówi prokurator Tomasz Krzesiewicz:
Zebrany materiał dowodowy trafi teraz do Sądu Najwyższego, który zdecyduje czy Tomasz Komenda wyjdzie po 18 latach na wolność i czy zostanie oczyszczony z zarzutów. Mężczyzna od początku nie przyznawał się do winy i upierał się, że to policja zmusiła go do pierwotnego przyznania się. - Do zastraszania świadków w tej sprawie dochodziło na wielu etapach śledztwa - twierdzi Ewa Szymecka, mecenas reprezentująca rodzinę zamordowanej dziewczyny:
- Ktoś tam też był straszony, że zdechniesz jak tamta "k". Tam dochodziło nawet do jakiś karczemnych sytuacji typu, że świadkowie byli zastraszani przez policjantów, którzy wykonywali czynności służbowe. Dla mnie to jest do dzisiejszego dnia nie do pojęcia. Jakaś groza wiała z tego postępowania.
Zdaniem Ewy Szymeckiej od początku śledztwo było prowadzone nie tak jak należy:
- W toku tego postępowania aż do wyroku sądu wiele takich rzeczy się działo, które w moim przekonaniu dowodzą, że niezbyt może umiejętnie albo niechętnie tą sprawą się zajmowano w kierunku takiej rzetelności badania tego materiału
- To nie był taki zgwałcił i poszedł. Pogryziona, rozerwana, krwawiąca, wykrwawiająca się w tym mrozie. To dziecko przeżyło gehennę zanim odeszło z tego świata. To było naprawdę coś koszmarnego. Przy tym koszmarze taka lekkość podchodzenia do tej sprawy była zadziwiająca.
Przeczytaj cały reportaż dot. śmierci Małgosi: "Zmowa Milczenia: W Miłoszycach cisza trwa".
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.