"W Miłoszycach cisza trwa" [REPORTAŻ]
Jest Nowy Rok. Przełom 1996 i 1997 roku. Na dworze -15, -20 stopni. Młodzi bawią się w popularnej i jedynej dyskotece na wsi Alcatraz. Starsi siedzą w domach i też imprezują. Mnóstwo ludzi chodzi ulicą Kościelną i Główną. Śpiewają, krzyczą. W jednym z domów ktoś obchodzi urodziny. Dyskoteka jest zaraz koło meliny. Można kupić wódkę przez całą dobę. Pijani młodzi ludzie, śmiech, muzyka. Typowy sylwester na wsi.
Małgosia jest wśród nich. Żywa. Rodzice wiedzą, że jest w Miłoszycach. To miała być jej pierwsza impreza. Długo prosiła, żeby ją puścili. Fajnie się tańczy. Wokół znajomi. Jest już po dwunastej. Sylwester to podobno taka jedyna noc w roku, że z kim się go spędzi, to później już cały rok z tą osobą. Może i dłużej. Może nigdy takiej nocy się nie zapomni.
Alkohol zaczyna uderzać do głów. Twarze się rozmywają. Ktoś wchodzi, ktoś wychodzi, ktoś się całuje. Inna para poszła za szopkę. Wiadomo po co. W końcu to sylwester. Alkohol wszystkich otwiera na nowe doznania. Widzi to wszystko ochroniarz z dyskoteki. Nie reaguje, bo niby czemu. Przecież nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Dzieciaki pijane i łażą w tę i we w tę.
Ludzi na ulicy coraz więcej. Coraz mniej
Jakaś grupa poszła za domy. Na skróty przez podwórka sąsiadów. Ludzie tak robią. Ta młodzież, wszędzie wlezie, jak jest pijana. Przeszli przez płot, zaraz koło domu, gdzie świętowano urodziny. Pewnie poszli do meliny do R. [nazwisko do wiadomości Redakcji]. Po wódkę. Każdy u nich kupuje, a i posiedzieć można. Alkohol rozszedł się już dobrze po ciałach. Niektórzy dawno odpadli. Niektórzy nie. Zaczęło się robić jakoś nieprzyjemnie. Wiele dziewczyn wolało w porę opuścić imprezę i po północy pojechały do domów. Małgosia została. Ostatni raz widziano ją żywą o 00:30. Wychodziła albo była wyciągana przez co najmniej dwóch mężczyzn.
Noc pędzi jak oszalała. Gdzieś słychać krzyki. Jakby wołanie o pomoc: mamo (?). - Widziałam, że na podwórku u R. coś tak dużo ludzi się zebrało. Nie wiedziałam po co, ale tam zawsze pełno było. Później ucichło to jakoś. Innych krzyków już nie słyszałam. Zresztą wie Pan, jak to jest na sylwestra.
Pijana albo już skacowana wieś opustoszała i ogłuchła. Dziewczęcy głos słabł wraz z nadchodzącym świtem. Ulice były puste. Drogą przebiegł tylko jakiś chłopak. Na mrozie, w samej koszuli. Jakby uciekał. Później wstało zimne słońce. W dyskotece cicho. Milczenie, które owładnęło tego ranka Miłoszyce trwa.
W złowrogiej ciszy, słychać pukanie. Ktoś chodzi od domu do domu. Dajcie ludziom spać, po takiej imprezie. - Do dziś żałuję, że nie otworzyłam wtedy drzwi. W samej koszuli nocnej byłam. Długo pukała. Później się okazało, że to jej mama przyjechała szukać. Zanim doszłam do drzwi, to już poszła.
Rodzicom Małgosi nie udało się znaleźć córki, choć pukali do wszystkich drzwi. Do meliny, gdzie sprzedawano wódkę też. To tam po południu znaleziono zakrwawione, nagie i pogryzione ciało dziewczyny. Brutalnie zgwałcona, najprawdopodobniej nie jednokrotnie i nie przez jednego mężczyznę, umierała wołając o pomoc przez całą noc. Jak przypuszczał później lekarz sądowy Jerzy Kawecki, Małgosię zgwałcono dużym kijem lub pałką. Dlatego jej ciało było niemal rozerwane i po tak długim czasie spędzonym na mrozie, nie było najmniejszych szans, żeby ją uratować. Choć na pewno żyła jeszcze przez kilka godzin.
fot. TVP Wrocław
Blady strach
- Zeznawałam na policji, a jakże. Imion to tu dużo padało. Bo trzeba znaleźć tych zwyrodnialców. Marek, Gustek, Karol, Tomek, Kamil*. Może i wszyscy tam byli. Łukasz* też, ale podobno ma mocne alibi. Później przestałam mówić. I już nic nie powiem. No bo wie Pan, jak człowiek idzie na komisariat i chce prawdy, a tam go wyzywają od najgorszych i pomiatają, jakbym to ja była winna... nie, nie. Mam dość, ale niech Pan idzie do sąsiadki. Mieszka tam na przeciwko. Jej synowie na tej dyskotece byli, ale pewnie i tak nic Panu nie powie.
Uchylam masywną, metalową bramę. Nie ma przy niej dzwonka. Powoli wchodzę na podwórko. Stary dom, drzwi wejściowe. Pukam. Nikt nie wychodzi, ale okno się lekko otwiera. - Do kogo Pan? - słyszę. Wyjaśniam, co robię w Miłoszycach.
- Ja nic nie wiem. Nigdy nawet nie słyszałam, że kogoś tu zamordowano.
- W takiej małej wiosce i Pani nie słyszała nic a nic?
- Nie. Nic nie wiem. Do widzenia.
- A nie zna Pani kogoś, kto na tej dyskotece był wtedy?
- Dawno to było. Nie pamiętam. Nie wiem. Nikogo nie znam, żeby tam wtedy się bawił.
Na ulicy spotykam kolejną osobę. Znowu pytam o Małgosię. - Słyszałam. Oczywiście. Tyle lat już ich szukają i nic. Może teraz się uda. Trzeba ich złapać, ale jak? To była taka młoda dziewczyna. Tak ją zgwałcić okrutnie... to się w głowie nie mieści. Na wsi się mówi, że to bliźniacy, bracia. W tamtym domu, o tu, mieszkają. Jak Pan spojrzy, to po drugiej stronie ulicy. Trochę mi się nie chce wierzyć, że to oni. Znam ich od lat i to takie fajtłapy. Ten, co poszedł siedzieć, to też nie wiem, czy to on. Taki trochę, przepraszam za wyrażenie, głupek z niego.
Znalezione na miejscu zbrodni DNA należy na pewno do trzech różnych osób. Na tej podstawie, a także dzięki portretom pamięciowym, po 8 latach od skatowania dziewczyny, udało się ustalić jednego ze sprawców - Tomasza K. Nie wydał jednak żadnego z pozostałych morderców, nigdy nie przyznał się też do zabójstwa ani gwałtu. Twierdzi, że musiał tak zeznać, bo kazano mu na komendzie, mówił w jednym z programów telewizyjnych. Policjanci podobno długo go bili, ale tej wersji akta sprawy nie potwierdzają.
Wszyscy wiedzą, panie...
- Pewnie, że słyszałem. Kto by o tym nie słyszał tu na wiosce. Każdy wie, kto to zrobił.
- To kto?
- Panie... 20 lat minęło. Każdy chce w spokoju żyć, a nie żeby mu szyby powybijali albo co gorszego zrobili. Różnie się mówi, ale ja nic nie wiem.
- Coś tam słyszałam. Ludzie mówią tu czasem, że to Karol*, że Kamil*. Innych też wymieniają, ale ja jestem za młoda. To nic nie wiem. Zresztą, po tylu latach, to kto ich złapie? Dzieci mają, żony, rodziny. Tu niedaleko mieszkają. Ale ja nic nie wiem. Może moja mama...
Trzask drzwi.
- No... przepraszam, że nie możemy pomóc. Do widzenia.
Pomóc może za to krakowskie tzw. Archiwum X, czyli specjalny oddział policji zajmujący się rozwiązywaniem zbrodni sprzed lat. W tej sprawie do Ministra Zbigniewa Ziobro pisano już 10 lat temu, kiedy prezydentem był Lech Kaczyński. Nic z tego jednak nie wyszło. Dziś, kiedy Małgosia miałaby już 35 lat, Ministerstwo Sprawiedliwości wyraża chęć wznowienia sprawy.
- Potwierdzam, iż Pan Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro jest zainteresowany przedmiotową sprawą, co będzie skutkowało możliwością podjęcia stosownych działań przez jednostki prokuratury, w szczególności zbadania tej sprawy. W razie podejmowania konkretnych działań przez prokuraturę, będziemy Państwa informować - odpowiedział na moje pytanie rzecznik resortu Sebastian Kaleta.
Ewa Szymecka, mecenas i były sędzia, która nieodpłatnie pomaga rodzinie Małgosi rozwikłać sprawę mówi wprost: wrocławska prokuratura popełniła tyle błędów, że trudno je zliczyć.
- Wiele takich rzeczy się działo, które w moim przekonaniu dowodzą, że sprawą zajmowano się niechętnie lub nieumiejętnie. Dochodziło nawet do tak karczemnych sytuacji, że zastraszano świadków. Potem się okazało, że przez policjantów, którzy wykonywali czynności służbowe. Na przystanku autobusowym. Dla mnie to nie do pojęcia, dlaczego aż taka groza wiała z tego postępowania.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY Z MECENAS EWĄ SZYMECKĄ:
Wielu świadków odwołało zeznania, choć na początku byli chętni do współpracy z policją. - Jeden z nich żalił się nawet, że kiedy był w służbie wojskowej, to ktoś do niego zadzwonił i powiedział, że jeśli spróbuje cokolwiek powiedzieć, to będzie z nim źle. Zdechniesz jak tamta k... - mówiono przez telefon. Trudno, żeby w takiej scenerii wracać do sprawy w tym samym miejscu, we Wrocławiu. W Krakowie policjanci są profesjonalni i na pewno spojrzą na sprawę na nowo - wierzy Ewa Szymecka.
Podobne nadzieje, mimo wszechobecnego milczenia, ma też wielu mieszkańców Miłoszyc. - Jak Archiwum X się zajmie sprawą, to na pewno ich złapią. Bo przecież to wszyscy wiedzą.
* imiona zostały zmienione i pozostają do wiadomości Redakcji.
POSŁUCHAJ ARCHIWALNEGO REPORTAŻU RADIA WROCŁAW AUTORSTWA JOLANTY KRYSOWATEJ KLIKAJĄC TUTAJ
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.