Antyterrorysta na procesie bombiarza: Paweł R. czerpał wiedzę od Al-Kaidy
Przełomowe zeznania policjantów w sprawie bombiarza z Wrocławia. Po pierwsze funkcjonariusze CBŚ przyznali, że nie przedstawili Pawłowi R. jego praw ani nie mówili mu, jaka kara może mu grozić za przestępstwo zawarte później w akcie oskarżenia. Ponadto antyterrorysta, który na co dzień pracuje miedzy innymi na Bliskim Wschodzie, powiedział, że ładunek co prawda był źle skonstruowany, ale 23-letni student chemii miał kompletną wiedzę jak go zbudować:
- Bomba była prymitywa natomiast dobrze zbudowana. Oceniam go jako amatora, który nie miał praktyki. Urządzenie, co jest ewenementem, było skonstruowane praktycznie bez żadnego zabezpieczenia. Uzbroił więc je w domu i chodził po mieście z bombą, która w każdej chwili mogła eksplodować. Jakieś uderzenie, potrącenie. Cokolwiek - mówił specjalista.
- W przepisie jaki zastosował nie zabrakło niczego. Zapytałem go czy dokładnie ważył wszystkie składniki. Powiedział, że tak. Nie był jednak pasjonatem. Po prostu znalazł instrukcje, obejrzał w internecie sporo filmów i nauczył się, jak to zrobić. Po jakimś czasie w końcu przyznał się, że rzeczywiście dodał trochę więcej jednej z substancji wybuchowych, niż to jest to w przepisie. To spowodowało, że rzeczywiście efekt był dużo mniejszy. Obniżyło siłę wybuchu - skwitował policjant z CBŚ.
Antyterrorysta dodał także, że student chemii czerpał swoją wiedzę między innymi z czasopisma wydawanego przez Al-Kaidę. Pawłowi R. za próbę zabójstwa wielu osób grozi dożywocie. On sam twierdzi jednak, że nie chciał nikogo skrzywdzić, a jedynie wzbudzić strach i wyłudzić złoto w sztabkach, by za uzyskany okup kupić sobie między innymi samochód i zyskać uznanie w oczach rówieśników.
Wrocławski sąd przesłuchał już wszystkich świadków, którzy 19 maja jechali autobusem nr 145, w którym Paweł R. podłożył bombę. Zdaniem kierowcy, który wyniósł pakunek z pojazdy, mogło tam dojść do większej tragedii.
Trzy gimnazjalistki, które opowiadały o wydarzeniach z maja ubiegłego roku, wspominają, że w autobusie wybuchła panika, ludzie krzyczeli, a po eksplozji zaczęli uciekać:
- Chwilę potem jak otworzyły się drzwi, to usłyszałam wybuch. Widziałem ogień i wysoki dym. Dalej nie pamiętam, bo uciekłam. Bałam się.
Kierowca, który wyniósł z pojazdu podejrzany pakunek nie ma wątpliwości, że sekundy dzieliły i jego i pasażerów od prawdziwej tragedii.
- Jakbym tym ruszył, to nie wiem czy bym dojechał do kolejnego przystanku. Najprawdopodobniej nie... Tam są zbiorniki ze sprzężonym powietrzem, pneumatyka. Nie ma co się oszukiwać, że to by była tragedia. Jakby to wybuchło to wszystko by się rozbryzgło. To jest pomieszczenie zamknięte, ten autobus nie jest jakiś wysoki. Byłoby strasznie dużo obrażeń - ludzi rannych i zabitych. Te śruby tam były w środku - to jest siła rażenia, czyli moc. Rozrywałoby tych ludzi.
Przed sądem zeznawał także funkcjonariusz CBŚ, który jako pierwszy przesłuchiwał Pawła R., ale nie pamiętał szczegółów tego zdarzenia, więc jego wcześniejsze zeznania odczytał sędzia Marcin Sosiński:
Paweł R. i jego adwokaci twierdzą jednak, że student nie chciał nikogo skrzywdzić, a jedynie wyłudzić złoto w sztabkach. Przekonywał o tym mecenas Łukasz Wójcik:
Pawłowi R. grozi dożywocie. Biegli, którzy obserwują proces od początku orzekli, że mężczyzna miał ograniczoną poczytalność, co sąd może uznać za okoliczność łagodzącą i zastosować tzw. nadzwyczajne obniżenie kary. Zeznania biegłych psychologów i psychiatrów nie będą upublicznione.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.