Zwierzęta zostają w chojnowskim Domu Seniora
Kilka dni temu mówiliśmy o dylemacie, przed jakim stanął szef legnickiego Sanepidu Jacek Watral. Po skardze, jaką otrzymał od mieszkańca Chojnowa, w myśl przepisów, powinien nakazać usunięcie zwierząt z ośrodka. Rozstanie z pupilami byłoby dramatem dla pensjonariuszy Domu Seniora. Dziś - pod drobiazgowych konsultacjach z dyrektorką ośrodka, Jacek Watral zadecydował, że zwierzęta pozostaną, ale będą przebywały tylko w wydzielonej części placówki.
- Do tego ośrodka przychodzą ludzie, by wykonać prześwietlenie. Poczekalnia dla pacjentów nie jest najlepszym miejscem, żeby swobodnie chodziły sobie zwierzęta. Nawet gdyby były tuż po kąpieli, pachnące i czyste - argumentuje Watral.
Dyrektorka Domu Seniora przedłożyła inspektorom zaświadczenia weterynarza o szczepieniach i doskonałej kondycji higienicznej zwierząt. Jeden z czworonogów musi jednak ośrodek opuścić. Zdaniem psychologa zwierzęcego, pies zdecydowanie lepiej będzie się czuł poza budynkiem.
Zwierzęta stanowią ważny element terapii i dlatego mogą pozostać w specjalnie przygotowanej części ośrodka, w której wprowadzone zostają nadzwyczajne reżimy higieniczne. Małgorzata Członka, szefowa ośrodka cieszy się z takiego rozwiązania. - One są kąpane, myte, pod stałą opieką weterynarza, karmione odpowiednio, dożywiane witaminami, odrobaczane - mówi Małgorzata Członka.
Dyrektorka przyznaje, że tylko część pensjonariuszy Domu Seniora będzie mogła zamieszkać w strefie dostępnej dla zwierząt. Tymczasem chęć przeniesienia się w pobliże psów zadeklarowali niemal wszyscy domownicy.
O sprawie informowaliśmy kilka dni temu. Największym ulubieńcem pensjonariuszy jest "Łapka". Pies, któremu cztery lata temu w lesie pod Wrocławiem wnyki zmiażdżyły łapę. Po amputacji przedniej kończyny trafił do ośrodka i stał się symbolem walki z niepełnosprawnością. 93-letnia Ifigenia Włodarczyk nie ma rodziny. "Łapka" jest jej najbliższą przyjaciółką. - To nie jest rasowy piesek, to taka moja Łapka. Krok w krok za mną chodzi, gdzie nie pójdę ona jest ze mną. Ludzie ją bardzo lubią – mówiła nam wtedy pani Ifigenia.
- Dużo osób nie widzi racji bytu bez tych psów. Często pacjenci nie mają nikogo bliższego od tych zwierząt. Dzięki nim wychodzą na dwór i funkcjonują w ośrodku – tłumaczyła rehabilitantka Magdalena Korenik.
Na terenie ośrodka zupełnie inna firma wynajmuje kilka pomieszczeń, w których mieści się pracownia roentgenowska. Prawdopodobnie któryś z jej pacjentów zobaczył psy i... oficjalne doniesienie w tej sprawie trafiło na biurko Jacka Watrala, szefa legnickiego Sanepidu (na zdjęciu powyżej).
KLIKNIJ I CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.