Lekarz, który nie przyjął umierającego chłopca, zwolniony
Do tej pory medyk był zawieszony i od września nie pełnił dyżurów. Jak powiedziała nam rzeczniczka szpitala Monika Kowalska, sąd potwierdził właśnie informację, że lekarz był wcześniej karany za narażenie życia pacjentki.
Lekarz w rozmowie z Radiem Wrocław przyznaje, że błędnie wypełnił formularz, a w sprawie wrześniowego dyżuru nie miał sobie nic do zarzucenia. Jak mówi, wykonywał polecenia zwierzchników. Sprawa w której został skazany dotyczy jego pracy w pogotowiu w 2006 roku. Wyrok 6 miesięcy pozbawienia wolności zapadł w październiku 2012. Sąd zawiesił wykonanie kary warunkowo na dwa lata. Wrześniowe wydarzenia na Borowskiej nadal bada prokuratura.
Przypomnijmy - we wrześniu szpital przy Borowskiej nie przyjął przetransportowanego śmigłowcem chłopca rannego w wypadku samochodowym w Oleśnicy. Ośmiolatek został odesłany do szpitala przy Weigla. - Tego dnia dyżur neurochirurgiczny pełnił Szpital Wojskowy - tłumaczył portalowi prw.pl dyrektor medyczny z klinik Bogusław Beck. - Optymalnym rozwiązaniem było przetransportowanie dziecka do szpitala, który był w pełni przygotowany do przeprowadzenia zabiegu. Decyzja została podjęta przez lekarzy, którzy za wszelką cenę chcieli ratować życie dziecka. U nas proces zebrania zespołu trwałby dłużej - mówił Beck. Transport chłopca trwał kilkanaście minut. Potem była godzinna reanimacja, która niestety nie dała rezultatu.
Po tragicznej śmierci dziecka wyszło na jaw, że w trzech wrocławskich szpitalach obowiązywały dyżury neurochirurgiczne. A być ich nie powinno, bo zgodnie z procedurami NFZ placówki, które mają takie oddziały, dostają pieniądze za gotowość 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Szefowa Funduszu Wioletta Niemiec o istnieniu grafika dowiedziała się od nas. Nie kryła zaskoczenia. - Nie uczestniczyliśmy w tych ustaleniach i o nich nie wiedzieliśmy. To, że SOR jest w gotowości nie oznacza,że pozostałe oddziały mogą być uśpione. W żadnym punkcie umowy nie jest zapisane, że szpitale dyżurują wtedy, kiedy ustalą to z wojewodą. W mojej ocenie jest to niedopuszczalne - mówiła. Niemiec podkreślała też, że zawsze musi być na miejscu dwóch specjalistów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Urzędnik traci pracę po zamieszaniu z ostrymi dyżurami
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.