Dramatyczna śmierć 8-latka: Będzie kontrola NFZ
NFZ uznaje tłumaczenie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który odmówił przyjęcia dziecka w stanie krytycznym za niewystarczające i wysyła na Borowską swoich kontrolerów.
Do tego, jak powiedziała Radiu Wrocław rzeczniczka Funduszu Joanna Mierzwińska, są rozbieżności w sprawie zachowania lekarzy, po wylądowaniu śmigłowca z ciężko rannym 8-latkiem i trzeba je zweryfikować. Ponadto niezrozumiały dla NFZ jest brak gotowości SOR i Centrum Urazowego , które powinny być w gotowości non stop: - Nie przyjmujemy wyjaśnień szpitala - mówi Mierzwińska.
Przypomnijmy - to ten szpital, który odmówił przyjęcia ciężko rannego 8-latka. Dziecko w stanie krytycznym zostało przywiezione na Borowską w poniedziałek po godzinie 18, tam ratownicy dowiedzieli się, że mają lecieć do szpitala wojskowego, który pełnił dyżur neurochirurgiczny.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny wyjaśnia, że lekarze USK nie odmówili pomocy dziecku w stanie ciężkim, przetransportowanemu 22 września br. przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Przed lądowaniem zespołu LPR lekarz dyżurny SOR USK przekazał wojewódzkiemu koordynatorowi ratownictwa medycznego, że pacjent, jeżeli wymaga pilnej interwencji neurochirurgicznej powinien być transportowany do 4 Wojskowego Szpitala Klinicznego. Po lądowaniu zespołu LPR i przeprowadzonej ocenie stanu pacjenta, zespół lekarzy SOR w składzie 2 specjalistów, potwierdził lekarzowi LPR, że pacjent ma szanse na przeżycie jedynie po przeprowadzeniu pilnej interwencji neurochirurgicznej – co było najszybciej możliwe w 4 Wojskowym Szpitalu Klinicznym. W związku z tym zespół LPR przetransportował pacjenta do 4WSK. W naszej ocenie, ze względu na ciężki stan małoletniego pacjenta, wojewódzki koordynator ratownictwa powinien od razu wskazać ratownikom 4 Wojskowy Szpital Kliniczny jako właściwe miejsce do podjęcia leczenia dziecka znajdującego się w stanie zagrożenia życia. Informacje, które Państwu przekazujemy, będą weryfikowane przez Prokuraturę, prowadzącą czynności wyjaśniające. USK w pełnym zakresie współpracuje z Prokuraturą. Rzecznik Prasowy USK Wrocław dn. 25.09.2014 |
Szpital tłumaczył się już wczoraj na naszej antenie, że nie było drugiego neurochirurga i ściągnięcie go z domu trwałoby dłużej niż przelot do oddalonego o kilkaset metrów szpitala na Weigla. Wojewoda chciał wiedzieć, dlaczego jedyne w regionie Centrum Urazowe przy Borowskiej, które zostało powołane właśnie dla ratowania poszkodowanych w wypadkach, nie było w pełnej gotowości.
ZOBACZ KONIECZNIE: Nie przyjęli ciężko rannego dziecka. Chłopiec zmarł
Piotr Pobrotyn po wyjściu z gabinetu wojewody nie chciał komentować sprawy. Zapowiedział, że wyda specjalne oświadczenie w tej sprawie. Dodał, że szpital współpracuje ze wszystkimi organami, które sprawdzają co wydarzyło się w poniedziałkowe popołudnie:
Rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Justyna Sochacka dziś jeszcze raz w rozmowie z Radiem Wrocław powiedziała, że lekarze z Borowskiej nie mieli kontaktu z pacjentem, dziecko cały czas znajdowało się na pokładzie śmigłowca.
Z Radiem Wrocław rozmawiał wojewoda. - Wszystkie służby działały prawidłowo - ocenił Tomasz Smolarz. Wciąż nie ma jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego śmigłowiec z dzieckiem w stanie krytycznym latał od szpitala do szpitala. - Na razie za wcześnie mówić o tym, że ktoś popełnił błąd, trzeba poczekać na ustalenia prokuratury - mówi wojewoda:
Wojewoda nie odpowiedział na pytanie, czy słusznie dyspozytor skierował śmigłowiec do jedynego na Dolnym śląsku Centrum Urazowego i czy powinno ono być w stałej gotowości. Dziecko zostało przetransportowane do szpitala wojskowego, tam lekarze przez ponad sto minut prowadzili reanimację, niestety bez efektu. Jerzy Sypuła z Urzędu Marszałkowskiego uważa, że odmowa przyjęcia poszkodowanego w stanie krytycznym nigdy nie powinna się zdarzyć i nie przekonuje go tłumaczenie, że szpital nie był gotowy:
Sprawą zajmuje się prokuratura, która wystąpiła o dokumenty i nagrania. Wyjaśnień chce też Rzecznik Praw Pacjenta.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.