Zmarł chłopiec. Szpital nie przyjął rannego w wypadku dziecka
Dlaczego zamiast ratować ciężko ranne dziecko, odesłali je do innego szpitala, gdzie zmarło? To ma wyjaśnić prokuratura. Szpital przy Borowskiej we Wrocławiu nie przyjął przetransportowanego śmigłowcem chłopca rannego w poniedziałkowym wypadku samochodowym w Oleśnicy. Ośmiolatek został odesłany do szpitala przy Weigla. - Tego dnia dyżur neurochirurgiczny pełnił Szpital Wojskowy - tłumaczył dyrektor medyczny z klinik Bogusław Beck. - Optymalnym rozwiązaniem było przetransportowanie dziecka do szpitala, który był w pełni przygotowany do przeprowadzenia zabiegu. Decyzja została podjęta przez lekarzy, którzy za wszelką cenę chcieli ratować życie dziecka. U nas proces zebrania zespołu trwałby dłużej - mówi Bogusław Beck:
ZOBACZ TEŻ: Dyrektor szpitala się tłumaczy. Dlaczego nie przyjęli rannego chłopca?
Akcję koordynował dyspozytor z centrum zarządzania kryzysowego przy wojewodzie dolnośląskim. Jak mówi rzeczniczka wojewody Marta Libner początkowo brany był pod uwagę szpital imienia Marciniaka przy Traugutta:
Rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Justyna Sochacka powiedziała nam, że zespół który wystartował z Oleśnicy z ciężko rannym chłopcem miał informację od dyspozytora, że ma lecieć do Centrum Urazowego przy Borowskiej. Na miejscu jednak okazało się, że ratownicy mają transportować chłopca na Weigla. Bogusław Beck przyznaje, że zebranie zespołu mogłoby potrwać nawet godzinę:
CZYTAJ TEŻ: Pacjentka jak kukułcze jajo - nikt jej nie chciał
Transport chłopca trwał kilkanaście minut. Potem była godzinna reanimacja, która niestety nie dała rezultatu. NFZ potwierdza, że szpital przy Borowskiej ma kontrakt na prowadzenie Centrum Urazowego, które ma ratować poszkodowanych w wypadkach. Dlaczego więc nie przyjęło chłopca? - to ma wyjaśnić prokuratorskie śledztwo.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.