Kolejne zawiadomienia o przestępstwach w spółce Gant
Irenieusz Radaczyński - były prezes GANT Development, poinformował śledczych o przypuszczalnym wyprowadzeniu z grupy prawie 2 mln złotych. - Spółka w kwietniu kupuje za 600 tys. zł, choć jest złożone oświadczenie, że nie posiada żadnych środków, kruszarkę do betonu, młot hydrauliczny, wtryskarkę do plastiku. Nie wiem, czy te sprzęty gdzieś fizycznie się znajdowały. Odnoszę wrażenie, że te transakcje polegają gównie na wyprowadzeniu środków finansowych - tłumaczy Radaczyński.
To kolejne z serii zawiadomień, jakie wrocławska prokuratura dostaje od lipca. Legnicki deweloper jest winny swoim wierzycielom według różnych szacunków od 500 do nawet 900 mln złotych, jednak w kasie świecą pustki.
Na jakim etapie jest śledztwo? Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus nie chce zdradzić zbyt wiele. - Prowadzimy postępowanie dotyczące spółki zainicjowane zawiadomieniami o przestępstwie złożonymi przez syndyków. W toku postępowania wpłynęły kolejne zawiadomienia, które są rozpoznawane - mówi Klaus:
Ireneusz Radaczyński, były prezes Ganta, bardzo źle ocenia pracę śledczych. - Nie dostałem informacji, że ktokolwiek został przesłuchany, w tym główna księgowa. Odnoszę wrażenie, że ludzie piszą na siebie zawiadomienia tylko po to, żeby za pięć lat ktoś im zadał pytanie, o co w ogóle w sprawie chodzi - mówi.
W lipcu wrocławski sąd przekształcił układowe postępowanie upadłościowe w likwidację, jednocześnie zakończył postępowanie z powodu braku praktycznie jakichkolwiek środków w spółce.
CZYTAJ TEŻ: Gdzie się podziały miliony Ganta? Dwie wersje
Tymczasem współwłaściciel GANTA - Grzegorz Antkowiak przekonuje, że nie doszło do przestępstwa, a po prostu do problemów finansowych spółek-córek spowodowanych złą sytuacją na rynku deweloperskim i sam skarży byłego prezesa.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.