Najnowszy raport NIK o dopalaczach: Przegrana wojna. Także na Dolnym Śląsku
Liczba zatrutych osób po tych środkach regularnie rośnie. We Wrocławiu nie opracowano np. procedury przekazywania dopalaczy do badań. - Z reguły te środki przekazywane były przez operatora pocztowego, tak m.in. działo się we Wrocławiu i Wałbrzychu, natomiast zgodnie z regulacjami, nie można było takich środków przesyłać w takiej formie - wyjaśnia Violetta Matuszewska-Potempska z Delegatury NIK we Wrocławiu.
ZOBACZ TAKŻE: WROCŁAW: Policja przejęła dopalacze za 2 mln zł (WIDEO)
Jeszcze większe problemy inspekcja sanitarna miała z przechowywaniem dopalaczy. We Wrocławiu przez lata była to drewniana, a później metalowa szafa. Duży problem był również w Wałbrzychu. Oto fragment raportu:
PPIS w Wałbrzychu w dniu 23 stycznia 2014 r., powołując się na zapisy Porozumienia, zwrócił się do KWP we Wrocławiu o pilne wskazanie miejsca czasowego zabezpieczenia środków zastępczych, zajętych podczas kontroli w dniu 20 stycznia 2014 r. W odpowiedzi z dnia 3 lutego 2014 r. Komenda odmówiła wskazania miejsca, o które zabiegała Stacja oraz wyjaśniła, iż jednostki Policji garnizonu dolnośląskiego nie dysponują pomieszczeniami przeznaczonymi do przechowywania środków zastępczych oraz dotychczas nie została podjęta decyzja w przedmiocie dalszego przechowywania środków zastępczych, które znajdują się w jednostkach Policji od października 2010 r. Naczelnik Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą KMP w Wałbrzychu wskazał, że w Komendzie były przechowywane środki zastępcze zabezpieczone przez pracowników PSSE w dniu 13 i 15 października 2010 r. Środki te pozostawały w dyspozycji PPIS i na wniosek Komendy (brak możliwości dalszego ich przechowywania) zostały przekazane do PSSE w dniu 16 marca 2015 r."
PRZECZYTAJ: Przeciwdziałanie sprzedaży dopalaczy - Delegatura NIK we Wrocławiu
Według statystyk w latach 2010-2016 odnotowano ponad 16 tys. osób zatrutych bądź podejrzewanych o zatrucie dopalaczami, ale realnie było ich zdecydowanie więcej, a to dlatego, że nie opracowano procedur przekazywania informacji, przekazywania próbek, czy choćby przechowywania zatrzymanego towaru.
Prezes NIK, podkreśla, że we Wrocławiu inspektorzy przez braki kadrowe działali bardzo przewlekle. - W 35 punktach wskazanych jako potencjalne miejsca handlu dopalaczami kontroli nie przeprowadzono w ogóle, a w innych czas reakcji sanepidu wynosił nawet 300 dni - informuje Krzysztof Kwiatkowski
PRZECZYTAJ: Dopalacze we Wrocławiu: Brawurowa akcja policji [FILM]
Problemem w stolicy regionu była również ściągalność nałożonych kar. - Państwowa Inspekcja Sanitarna nałożyła karę pieniężne na łączną kwotę milion sto tysięcy złotych, z czego wyegzekwowała tylko 40 tysięcy, co stanowiło 4 procent wszystkich kar, tymczasem kosztami tej nieskutecznej egzekucji obarczane były inspekcje sanitarne - tłumaczy Violetta Matuszewska-Potempska
W skali kraju w ciągu sześciu lat Państwowa Inspekcja Sanitarna wymierzyła kary na blisko 65 mln zł. Jednak realnie z całej tej sumy udało się wyegzekwować zaledwie niespełna dwa miliony złotych. NIK zaapelował do rządu o takie skoordynowanie działań, aby uszczelnić system antydopalaczowy. W swoim raporcie apeluje m.in. do ministerstwa zdrowia o stworzenie systemu ostrzegania o pojawianiu się na rynku nowych dopalaczy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.