Kolejna manifestacja przed komendą w Miliczu i apel rodziny 21-latka
We wrześniu policja z Milicza interweniowała w sprawie młodego mężczyzny, między innymi ze względu na picie alkoholu w miejscu publicznym. - Policjanci sporządzili wtedy pełną dokumentację celem skierowania sprawy tych wykroczeń do sądu, ale nie zatrzymali mężczyzny - mówi Paweł Petrykowski z Komendy Wojewódzkiej we Wrocławiu.
21-latek niedługo później miał przyjść na komisariat ponownie i prosić oficera dyżurnego by wniosek do sądu zamienić na mandat. Według relacji policji był wtedy pod mocnym wpływem alkoholu, miał osunąć się na ziemię i upaść, uderzając się w głowę. Policjanci wezwali karetkę.
W szpitalu stwierdzono tylko powierzchowne obrażenia głowy i nie zalecono hospitalizacji. Po zwolnieniu policja przewiozła go do domu i oddała pod opiekę rodziny. Po krótkim czasie Krystian trafił do szpitala ponownie. - Z naszej wiedzy wynika, że kiedy trafił tam za pierwszym razem, nie przeprowadzono żadnych badań, nikt się nim dobrze nie zajął - mówi Roksana, siostra Krystiana. - Dobrze, że nie poszliśmy od razu spać - kontynuuje ojciec chłopaka, Jan. - Gdybyśmy uznali, tak jak lekarze i policja, że jest po prostu pijany, to rano nie mielibyśmy co zbierać. - Razem z Damianem, jego bratem, który go wnosił razem z policjantem do domu, zobaczyliśmy, że z Krystianem dzieje się coś dziwnego - mówi ciotka 21-latka. - Z ust leciała mu piana i jakaś dziwna, zielona wydzielina. Zaczęłam krzyczeć i kazałam Damianowi wzywać pogotowie - opowiada.
Według relacji rodziny, karetka przyjechała dopiero po 40 minutach, a sanitariusze mieli powiedzieć, że nie będą niańczyć ich syna. Po przeprowadzeniu pierwszych oględzin, uznano jednak, że z chłopakiem rzeczywiście jest coś nie tak. Najprawdopodobniej Krystian doznał wylewu krwi do mózgu. - Lekarze powiedzieli mi - mówi Pan Jan - że ten krwiak, czy tętniak był świeży. Musiał powstać od silnego uderzenia w głowę. Nie wiem, kto go uderzył.
Teraz rodzina Krystiana domaga się wyjaśnienia sprawy i udostępnienia monitoringu z komisariatu oraz rozmowy z komendantem policji w Miliczu. Ten jednak nie zdecydował się ani na rozmowę, ani na pokazanie nagrań. - Nie wyznaczył też żadnego innego terminu. Po prostu powiedział, że nie będzie ze mną rozmawiał - mówi Roksana. Sprawą zajmuje się już prokuratura w Wołowie, która ma ustalić wszystkie fakty na temat feralnego dnia.
Posłuchaj relacji z wczorajszej manifestacji:
We wtorek (04.10.2016) doszło do ostrych starć manifestantów z policją, którzy obwiniają funkcjonariuszy o pobicie chłopaka. W ruch poszły kamienie, czy butelki. Policja odpowiedziała strzałami z broni gładkolufowej. Kilka osób zostało rannych. 9 osób zatrzymano.
- ZOBACZ ZDJĘCIA: Zamieszki przed komisariatem w Miliczu
Tym razem (05.10.2016) rodzina Krystiana zaapelowała do wszystkich zebranych o to, by nie zaostrzali konfliktu - mówi Roksana, siostra 21-latka:
Do zaprowadzenia porządku zebrały się policyjne oddziały prewencji oraz antyterroryści i posiłki między innymi z Wrocławia.
21-letni Krystian przebywa w jednym z wrocławskich szpitali. Jego stan nadal jest ciężki, informuje rodzina. - Zachowuje się jak kilkuletnie dziecko. Ostatnio opowiadał, że ma dla nas wszystkich bilety do muzeum. Ciągle płacze, mówi, że go boli. My płaczemy razem z nim - mówi ze łzami w oczach matka Krystiana.
Oświadczenie Komendy Wojewódzkiej Policji:
W związku z artykułem pt. „Upadł w komendzie. Czy to był wypadek?" autorstwa Marcina Rybaka, który ukazał się 3 października 2016 r. w internetowym wydaniu Gazety Wrocławskiej i pojawiającymi się w związku z tym wątpliwościami informujemy, że:
Z wstępnych ustaleń wynika, iż 16 września br. o godz. 22.35 funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Miliczu podjęli interwencję na jednej z ulic miasta wobec 22 - letniego mieszkańca Milicza, który w miejscu publicznym spożywał alkohol, używał słów nieprzyzwoitych oraz zaśmiecał miejsce publiczne. Interwencja wobec nietrzeźwego mężczyzny została zakończona sporządzeniem stosownej dokumentacji dołączonej do wniosku o ukaranie przez sąd sprawcy tych wykroczeń.
Po około godzinie ten sam mężczyzna przyszedł do Komendy Powiatowej Policji w Miliczu i w rozmowie z dyżurnym jednostki, zamiast wniosku o ukaranie poprosił o nałożenie mandatu za wykroczenia, których się wcześniej dopuścił. Jednak stan nietrzeźwości, w jakim znajdował się mężczyzna, uniemożliwiał zastosowanie postępowania mandatowego. Stojąc przy okienku dyżurnego jednostki w miejscu ogólnodostępnym dla petentów, mężczyzna nagle stracił równowagę i upadając uderzył się w głowę.
Policjanci niezwłocznie udzielili mężczyźnie niezbędnej pomocy przedmedycznej, zakładając opatrunek na głowę i wezwali na miejsce karetkę pogotowia ratunkowego, którą mężczyzna został przewieziony do milickiego szpitala. Tam pojechali też policjanci. Mężczyzna był przytomny. W szpitalu mężczyzna zachowywał się agresywnie, był wulgarny wobec personelu medycznego i odmówił współpracy podczas badania. Lekarz prowadzący badanie stwierdził upojenie alkoholowe, powierzchowną ranę głowy (otarcie naskórka) oraz, że mężczyzna nie wymaga hospitalizacji.
Po tym, jak lekarz zakończył badanie, zwalniając mężczyznę ze szpitala i zezwalając na przewożenie go policyjnymi środkami transportu, po upewnieniu się, że w miejscu zamieszkania mężczyzny są członkowie rodziny, funkcjonariusze zgodnie z obowiązującymi przepisami podjęli decyzję o przewiezieniu radiowozem nietrzeźwego ze szpitala do miejsca zamieszkania. W trakcie przejazdu radiowozem mężczyzna był przytomny i zachowywał się spokojnie. W miejscu zamieszkania pozostał pod opieką ojca. Do mieszkania, ze względu na stan jego nietrzeźwości, wniósł mężczyznę jego brat. Pomógł mu policjant.
19 września br. do Komendy Powiatowej Policji w Miliczu zgłosiła się siostra mężczyzny i powiadomiła, że brat jest w jednym z wrocławskich szpitali. Obecnie prokuratura, której Policja przekazała materiały, wyjaśnia wszystkie okoliczności tej sprawy. Okoliczności zdarzenia wyjaśnia też Wydział Kontroli Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.