Nie Było Grane: koncertowy Kvelertak i David Gilmour, The White Stripes z BBC, pożegnanie SWANS.
Zaczniemy od wizyty w studiach BBC, dokładnie u Johna Peela. A to z tego względu, że po 15 latach od legendarnych sesji, które w programie Peela odbyli Meg i Jack White, w końcu doczekaliśmy się pełnego zapisu tych mini koncertów! THE WHITE STRIPES w 2001 r. w ramach promocji swojego najnowszego wtedy wydawnictwa „White Blood Cells”, dwukrotnie gościli w londyńskim studiu radiowym. Od tego czasu ten materiał, który w 2001 r. BBC emitowało na żywo, krążył wśród fanów jako bootleg i doczekał się już miana jednego z najlepszych zarejestrowanych występów duetu. Czy to słuszna opinia, sprawdzimy tuż po 16-tej.
A skoro muzyka na żywo, to pojawi się zapowiedź wrocławskiego koncertu KVELERTAK. Norweska rewelacji ciężkiego grania już w najbliższy wtorek 21.06 zawita we wrocławskim Firleju. Wrocławski koncert jest częścią trasy promującej najnowsze wydawnictwo Norwegów, album NATTESFERD. Album porywający dekadencką melodyką i hałasem, którego spore dawki już we wtorkowy wieczór będziemy mogli przyjąć.
Kvelertak działa prężnie od 2007, łącznie z tegoroczną, ma już na swoim koncie 3 płyty. Ta ostatnia to ostra rock'n'rollawa jazda przyprawiona szczyptą black metalowego groove'u i punk rockowego kopa. Najciekawsze jednak przed nami. Blisko 50 minutowa dźwiękowa chłosta wyśpiewana jest w języku norweskim. Odwołania do mitologii nordyckiej są głównym tematem tekstów, stąd pewnie Kvelertak niczym młot Thora w punkt atakuje nasze bębenki.
Z mitologii do muzycznego postmodernizmu i wyrachowanego wariactwa doprowadzi nas Les Claypool i jego nowy projekt (The Claypool Lennon Delirium), a stąd już droga niedaleka do kilku minut psychodelicznej magii jaką zafundował DAVID GILMOUR w 2006 r. w Gdańsku (tak, to nasze przedostatnie z jego twórczością przed wrocławskim koncertem!).
O KONCERCIE DAVIDA GILMOURA CZYTAJ TUTAJ
A skoro nowa muzyka, to nie zabraknie piątkowej premiery: SWANS i pierwsze spotkanie z dwupłytowym (!) wydawnictwem THE GLOWING MAN. W istocie to łabędzi śpiew, bo Michael Gira zapowiedział ten album jako ostatni, który realizuje w takim składzie osobowym Swans (Gira, Christoph Hahn, Thor Harris, Christopher Pravdica, Phil Puleo, Norman Westberg). Już kilka miesięcy temu lider Swans ogłosił, że będzie to pożegnanie. Zresztą dodał też: „muzyka sama w sobie jest zapowiedzią pożegnania, każdy album w pewnym sensie zawsze jest tym ostatnim. Dlatego też, jest to najważniejsza rzecz którą chcesz zrobić”.
Jak żegna się to wcielenia Swans? Na pewno jest poruszająco, na pewno zespół nie odcina kuponów od poprzednich albumów. Raz jeszcze Gira: „The Glowing Man jest epicką opowieścią. Brzmi jak muzyczny odpowiednik BEN-HURA... w połączeniu z RAN Kurosawy. Jeden z kawałków posiada aż 240 oddzielnych ścieżek, ale są też delikatne momenty oraz muzyka zaaranżowana na smyczki, rogi, wspomaga nas też chór żeński”. Nie chór ale jeden, choć bardzo szczególny głos, towarzyszy delikatnym dźwiękom gitary Michaela Giry w utworze „When Will I Return”. To żona, Jennifer, która śpiewa i dla której Gira napisał ten utwór, jeden z najbardziej poruszających w całej swojej ekscytującej artystycznej podróży.Audycja Nie Było Grane czyli sludge, doom, indie, shoegaze, alternatywa, eksperymenty i proste piosenki - Radio Wrocław Kultura, w soboty od 16.00 do 20.00.
A jak brzmi całość najnowszego dzieła Swans? Będziemy mieli 4 tygodnie żeby się o tym przekonać.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.