Reżyserka spektaklu "Śmierć i dziewczyna" publicznie przyznaje: Na próbie był seks
Usłyszałem właśnie (TVP Kultura, Hala odlotów) z ust Eweliny Marciniak, reżyserki słynnego spektaklu ŚMIERĆ I DZIEWCZYNA, że na próbie seks był, a w spektaklach umowa między twórcami a aktorami porno jest otwarta: mogą TO zrobić, mogą nie robić. Zdębiałem. Wiele osób po premierowym przedstawieniu i całym tym zgiełku społeczno-politycznym wokół próbowało sytuację wyciszać, oceniając to, co było widać, no i artystyczny efekt. A reżyserka inaczej. Z jednej strony świetnie, że mamy już jasność, z drugiej - to czysta woda na młyn protestujących. I po co?
ZOBACZ: Awantura przed Teatrem Polskim we Wrocławiu
Po co zdradzać proces twórczy, coś w sztuce być może niezbędnego, ale dotkniętego niestałością, niepewnością, kruchością. Ileż to scen w historii teatru wypadało w ostatnim tygodniu przed premierą. Tym razem artystka zdecydowała się ujawnić, jak dochodziła do finału. Dobrze? Ucięła dochodzące stąd i stamtąd plotki, proces kolejny też jest nieodwracalny: utwierdzenie się w racjach przeciwników spektaklu.
Ewelina Marciniak w programie "Hala odlotów" TVP Kultura: "Mieliśmy próbę, gdzie ten akt seksualny na próbie był wywalony, my go widzieliśmy i doświadczyliśmy tego (...) To było dla mnie niezwykłe doświadczenie, że Tim i Rossy, którzy z nami zaczęli pracę, że to oni zadecydowali wspólnie z nami, realizatorami, bo ja nie pracuję samodzielnie i cały ten team wspólnie zadecydował, jak to igranie z tym seksem na żywo powinno wyglądać. My się z niczego nie wycofaliśmy, ale nasze plany artystyczne rzeczywiście zmieniły się pod wpływem okoliczności. Program "Hala odlotów" z Eweliną Marciniak można zobaczyć TUTAJ |
Był seks na próbach, wypadł przed premierą. Albo zadziałał dyrektor, albo autopodgląd na dynamikę wydarzeń. Dobrze że obroniła się sztuka, która startuje po krótkiej niby-pornoscenie, niezintegrowanej ze spektaklem, będącej aktualnościowym smaczkiem i tyle. Po następnym uniesieniu kurtyny zobaczymy więcej, mocniej, wyraźniej. Ale bez owych aktorów. Oni wyjdą jeszcze na jeden paradny moment, ukłony.
Popłynęła Ewelina Marciniak, niemądrze rozgrywając przed i popremierowe wydarzenia. Teraz trudno już tłumaczyć, że teatr (i reżyserka) nie sprowokowali tego szaleństwa. Nic to nie zmienia w odbiorze finalnej wersji spektaklu, lecz odbiera złudzenia. Naprawdę, nie wszystko trzeba pokazać, nie wszystko powiedzieć. Nie wiem, czy warto również wszystkiego spróbować. Przed Eweliną Marciniak przyszłość jednak świetlana, choć w najbliższym czasie może nie być łatwo na publicznym garnku. Rozwiązanie? Duet Marciniak-Mieszkowski jako dyrektorzy teatru. Artystyczny i naczelny. Jeśli założyliby prywatną scenę, frekwencja gwarantowana. Na kolejne trzy grudniowe prezentacje ŚMIERCI I DZIEWCZYNY na Scenie Grzegorzewskiego biletów brak.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.