Złoto czy diamenty? Kolejne fakty ws. tajemniczego pociągu
Kolejne fakty dotyczące tajemniczego, pancernego pociągu, który miał zostać odnaleziony w regionie wałbrzyskim. Radiu Wrocław udało się oficjalnie potwierdzić, że pismo z żądaniami wpłynęło do Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu 13 sierpnia. Starosta Jacek Cichura mówi, że są w nim informacje dotyczące pociągu oraz jego ewentualnej zawartości. Nie ma natomiast precyzyjnego wskazania lokalizacji.
- W tym piśmie są rzeczy co najmniej niezwykłe. Ja jako urzędnik i funkcjonariusz publiczny miałem obowiązek powiadomić odpowiednie organy, ponieważ chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo. Jeżeli coś się znajdzie, to żeby uchronić osoby trzecie należy powiadomić policję, wojsko, prokuraturę. Zwyczajowo to zrobiłem w ramach zarządzania kryzysowego - tłumaczy Jacek Cichura:
Znalazcy pociągu chcą gwarancji dziesięciu procent znaleźnego. W ich imieniu kontaktuje się z samorządem wrocławska kancelaria prawna.
Czytaj więcej: Sensacyjne odkrycie! Znaleźli pociąg ze złotem?
Gościem Radia Wrocław była Podróżniczka i znawczyni historii Dolnego Śląska Joanna Lamparska:
Posłuchaj rozmowy:
Cz. 1
Cz. 2
Czy to jest rzeczywiście możliwe i o jakie pociągi chodzi?
- Ja myślę, że oni nie znaleźli jeszcze pociągu, tylko, jeżeli rzeczywiście potraktujemy informacje na poważnie, znaleźli dopiero informacje o tym, że taki pociąg gdzieś się znajduje. My na Dolnym Śląsku mamy dwie takie wiecznie żywe, wiecznie zielone opowieści o pociągach ukrytych gdzieś w podziemiach.
Ze skarbami?
- Tak ze skarbami. Pierwszy ma się znajdować pod górą Sobiesz. To ten tajny tunel pana Władysława Podsibirskiego, który zaangażował już wiele lat temu różne instytucje państwowe w poszukiwania w tamtym miejscu i ta informacja została potraktowana bardzo poważnie. No i ten nasz drugi tunel, który znajduje się koło Wałbrzycha.
- Jest to opowieść z końca lat 40., kiedy pan Tadeusz Słowikowski, emerytowany górnik z Wałbrzycha, rozmawiał z Niemcami, którzy twierdzili, że w kierunku zamku Książ ciągnie się tunel i wjechał tam pociąg, w którym znajdowały się różne depozyty. Nie wiem skąd mieli takie informacje, ale mówili o złocie, platynie przemysłowej, nawet mówili o niebezpiecznych substancjach. Pan Tadeusz przekonany o istnieniu tego tunelu bardzo długo go poszukiwał. Nie trafili na ten tunel, ale twierdzili, że trafili na mur zaporowy i dalej nie udało im się pójść.
- Potem odkryto, że za palmiarnią w Lubiechowie znajduje się coś w rodzaju zapadliska i że teren znacznie zmienił się od roku 45. Tam również szukano i udało się trafić na coś w rodzaju góry, być może tunelu, ale była to prawdopodobnie jakaś część infrastruktury, nie tunel podziemny. Dalej już badacze nie szukali.
Ale co teraz się dzieje?
- Teraz pojawiają się dwie osoby, które twierdzą, że wiedzą gdzie znajduje się ten tunel. Wiemy jedynie to o czym piszą dziennikarze. Czyli np. że jest to pociąg, który ma 150 metrów. Pytanie skąd taka informacja się bierze. Bo patrzmy racjonalnie, 150 metrów, czyli ile to jest wagonów, czy dokumenty do których dotarli mówią ile jest to wagonów, czy sami je liczyli. Mówią również o depozycie złota w sztabkach. Mowa o 300 tonach. To jest bardzo dużo. Pytanie co to za depozyt. Jeżeli są to sztabki, to powinien być to depozyt bankowy. Wieczorem pojawiła się informacja o diamentach i innych kosztownościach. To się bardzo wpisuje w legendę o poszukiwaniu złotego pociągu.
- Ja bym się bardzo cieszyła gdyby była to informacja prawdziwa. Natomiast nie wygląda to do końca poważnie. Na razie pojawiła się tylko informacja, że ktoś chce gwarancji 10 % za to, że da informacje.
Co dalej? Pismo do starostwa dotarło, ale pociąg według ciebie jeszcze jest nieodnaleziony. Jakie teraz trzeba podjąć kroki, żeby go odnaleźć?
- Jeżeli ta informacja jest poważna, to dlaczego ona wycieka i kto ma w tym interes. To trochę myślenie spiskowe, ale czy to jest czyjeś niedopatrzenie, głupota, czy intencjonalne działanie, żeby być może wyłowić jakieś dodatkowe informacje. Jeżeli w ogóle ten pociąg istnieje. My chcemy w to wierzyć, ale wygląda to trochę na wakacyjną historię. Co teraz? Teraz zaczyna się taki dość długi korowód, ponieważ należy potwierdzić istnienie takiego miejsca, którym taki pociąg mógłby wjechać. Tu zaczynają się schody. Na wejście na teren potrzebna jest zgoda właściciela terenu.
Tylko nie wiadomo kto nim jest na razie
Być może starostwo już wie. Panowie twierdzą i to jest trochę podejrzane, bo to jest trochę część poszukiwawczych evergreenów, że wjazd jest zaminowany. Jeżeli oni faktycznie trafili na jakieś dokumenty, bądź mają informacje gdzieś z Niemiec, bo jeden z nich jest Niemcem, to jakie to muszą być informacje, że jest ich aż tyle. Wiadomo, że teren jest zaminowany, jak długi jest pociąg i co w nim jest. Oni musieliby trafić na wielkie archiwum. Niemcy nie gromadzili to wszystko sobie w kupki, żeby to znaleźć po tylu latach. To są informacje, które mają najwyższy stopień tajności. Jeżeli tutaj to miejsce jest zaminowane, to którędy Niemcy mieliby wejść, jeżeli chcieliby wrócić?
Być może wiedzieli, że trzeba przeciąć np. żółty kabelek?
Myślę, że trzeba zapytać sapera, najlepiej niemieckiego, jak się robi takie rzeczy. Będą potrzebne zezwolenia, potem nadzór konserwatorski, jeżeli dojdzie do eksploracji. Będą potrzebni saperzy i mnóstwo tzw. korowodów związanych z nagrodą.
Czy im się ta nagroda należy? Bo jeżeli to zostanie uznane za dobro kultury, to wtedy niekoniecznie.
To jest skomplikowana sprawa. Nagroda należy się wtedy, gdy ktoś przez przypadek znajduje zabytek archeologiczny, który ma swoją określoną definicję. Pociąg, który znajduje się pod ziemią, więc spełnia pewną definicję, czy jest zabytkiem archeologicznym? Nie sądzę. Niemniej jednak jeżeli spojrzymy na sprawę pałacu w Domanicach, z którego poszukiwacze wywieźli pancerny sejf z początku XX wieku i on został uznany za zabytek archeologiczny i trafi do muzeum. Tutaj te granica zaczynają się przesuwać, ale nie sądzę, by ktokolwiek uznał ten pociąg za zabytek archeologiczny. Można zawrzeć taką umowę, że za wskazanie takiego skarbu, ta nagroda się należy. Aranżacja całej sprawy będzie należała do starostwa, pewnie to pójdzie wyżej. Jednak pozostaje kwestia wyceny tego, przepatrzenia, ocenienia co to naprawdę jest to jest kwestia bardzo skomplikowana i takiej jeszcze w Polsce nie było.
Sprawcami tego wszystkiego są naziści, więc to wcale nie jest dobro, które będzie dla wszystkich, tylko może trzeba będzie je oddać. Blef czy coś jest na rzeczy?
Dla mnie blef, ale będę bardzo szczęśliwa jeżeli coś będzie na rzeczy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.