Premier Mateusz Morawiecki gościem Radia Wrocław [ROZMOWA]
Wzywamy prezydenta Łukaszenkę, by zaprzestano stosowania przemocy wobec narodu Białoruskiego – mówił w rozmowie z Radiem Wrocław premier Mateusz Morawiecki. Szef polskiego rządu tłumaczył na naszej antenie, że relacje, które docierają z Białorusi, o torturowaniu ludzi, są bardzo niepokojące:
Szef rządu mówił, że szanuje decyzje o rezygnacji ministrów: Łukasza Szumowskiego i Jacek Czaputowicza. Premier Morawiecki dodał, że to pierwszy akord rekonstrukcji rządu, która dokona się za kilka tygodniu.
- Rozmawiamy o tym, by połączyć kilka resortów – mówił na naszej antenie Mateusz Morawiecki:
Premier Mateusz Morawiecki dodał też, że wesela są jedną z głównych przyczyn rozprzestrzeniania się koronawirusa w Polsce. Szef rządu powiedział, że kolejny lockdown, taki jak na początku pandemii, nam nie grozi, ale nie możemy zapominać o dyscyplinie:
Posłuchaj rozmowy:
Dziś we Wrocławiu kolejny raz upamiętniono Kornela Morawieckiego, pana ojca. Powiedział pan w przemówieniu, że pana ojciec był „i szalony, i mądry”. Co to znaczy?
Odniosłem się do słów Jarosława Marka Rymkiewicza, wspaniałego polskiego poety, który powiedział, że jeśli chcemy Polskę ocalić to, musimy być szaleni, a jeżeli będziemy rozsądni, to Polskę stracimy – mniej więcej, parafrazując, tak chciał powiedzieć. A ja nie bardzo się zgadzam z tym cytatem, dlatego się od niego odbiłem. Sądzę, że potrzebowaliśmy, zwłaszcza w latach głębokiej komuny, tego szaleństwa, czyli takiej szalonej odwagi, jaką mój ojciec zawsze przejawiał, ale też pewnego rozsądku, mądrości, którą się bardzo mocno charakteryzował. Cieszę się, że to tak pięknie w sobie połączył i inspirował ludzi, był wielką charyzmatyczną postacią, która przyczyniła się do odzyskania niepodległości.
Ile z tamtych dni tej Solidarności w nas faktycznie pozostało?
Solidarność to ruch o fundamentalnym znaczeniu nie tylko dla Polski, ale też tej części Europy i dla świata. Powiedzieć o Solidarności, że to był związek zawodowy, czy ruch społeczny, to powiedzieć zdecydowanie za mało. Solidarność to drugie imię Polski. Solidarność to jednocześnie idea i zobowiązanie. I my tę Solidarność, jej ideały, staramy się realizować w życiu praktycznym, w gospodarce, w życiu społecznym. To właśnie dlatego, kiedy zaczęła się pandemia i namawiani byliśmy do tego, żeby zrezygnować z wielu instrumentów polityki społecznej, zdecydowaliśmy się zdecydowanie odrzucić takie neoliberalne rady, bo wiedzieliśmy, że dla ludzi polityka społeczna jest fundamentem wiary w państwo. Temu wszystkiemu przyświecała Solidarność. W tę 40. rocznicę możemy powiedzieć, że wszyscy jesteśmy dziećmi Solidarności.
Solidarności na pewno potrzeba teraz na Białorusi. Doszło tam do zatrzymania grupy dziennikarzy, od kilku dni jest eskalacja konfliktu z prezydentem Łukaszenką. Myśli pan, że prezydent Łukaszenka ustąpi, czy będzie to szło w kierunku eskalacji konfliktu z Białorusinami i opozycją?
Mam nadzieję, że ustąpi, ponieważ obecna władza nie ma legitymacji narodowej, społecznej. Wybory zostały ewidentnie sfałszowane, więc władza powinna przystąpić do dialogu z opozycją. Powinna wypracować ścieżkę dojścia do porozumienia. Jeżeli chodzi o represje, to ponieważ z bliska śledzę to co się dzieje na Białorusi i staram się, tak jak mogę, pomagać osobom, które są poszkodowane, poprzez nasze różne programy, wsparcie w leczeniu, wsparcie humanitarne, to powiem, że te relacje, które do nas docierają, są bardzo głęboko bolesne. Można powiedzieć, że w szerokim zakresie tam 2 tygodnie temu zostały zastosowane tortury wobec ludzi. To nie tylko represje, to nie tylko bicie pałkami, z którymi my mieliśmy do czynienia w latach 80-tych, ale to po prostu torturowanie ludzi, prowadzenie takich metod śledczych, metod represji i szykan, które uwłaczają absolutnie elementarnej godności narodowej Białorusinów i innych ludzi. Także wzywamy w imieniu społeczności międzynarodowej, w imieniu Unii Europejskiej, do zaprzestania jakichkolwiek metod siłowych, stosowania przemocy wobec narodu białoruskiego.
A czy „zielone ludziki” też mogą zacząć, może już to robią, destabilizować sytuację na Białorusi, tak jak miało to miejsce na Ukrainie? Widzi pan takie zagrożenie? Czy Władimir Putin wypuści Białoruś w stronę zachodu Unii Europejskiej?
Na razie widzę „niebieskie ludziki”, czyli pomoc ze strony Rosji dla białoruskiej telewizji, która w pewnym momencie tych protestów stała się niepewnym elementem systemu władzy. Natychmiast Putin posłał tam swoich ludzi, którzy mają budować odpowiednią narrację i zapewnić spójność przekazu propagandowego obecnej władzy w Białorusi. To tylko pokazuje jak ważny jest to odcinek frontu dla Rosjan. Ja wierzę głęboko jednak, że jak nie za tydzień, jak nie za miesiąc, jak nie za kwartał, to w końcu będziemy świadkami jutrzenki wolności dla narodu białoruskiego.
Czy namawiał pan ministrów, którzy zrezygnowali ze swoich funkcji, żeby poczekali do rekonstrukcji rządu? Co się stało, że podjęli takie, a nie inne decyzje?
Te decyzje podjęli ze względów osobistych. Nie bardzo czułem się w mocy, żeby przekonywać ich, ponieważ za takimi decyzjami stały głębokie przemyślenia. W przypadku ministra zdrowia, on taką decyzję chciał podjąć kilka miesięcy temu, jednak został zaskoczony przez koronawirusa. Swoją kompetencją, swoim opanowaniem, swoim profesjonalizmem pomógł Polakom przejść przez te bardzo trudne wody epidemii. W przypadku ministra spraw zagranicznych to on też tę decyzję podjął jakiś czas temu. Te decyzje uszanowałem, więc można powiedzieć, że jest to pierwszy akord w zmianach, które w rządzie nastąpią.
Z ilu resortów będzie się składał nowy rząd i czy jest szansa, że powstanie jakieś superministerstwo? Bo rozumiem, że będzie ich dużo mniej.
Nie używałbym takiej nomenklatury jak superministerstwo, ponieważ ministerstwa pełnią naprawdę bardzo ważną rolę w efektywnym zarządzaniu i budżetem, i przede wszystkim całym państwem, w obszarze infrastruktury, gospodarki, sprawami społecznymi, obronnymi czy bezpieczeństwa. Oczywiście integracja pewnych ministerstw między sobą może zajść i takie mamy plany, i o nich dyskutujemy na poziomie politycznym, ale w jakim kształcie one ostatecznie zostaną utrzymane, to tego nie przesądzajmy. Pytał pan o liczbę, to powiem, że nie jest wykluczone, że będzie to około 13-14 ministerstw.
To będzie ewolucja czy rewolucja?
To jest taka pogłębiona ewolucja, bo rząd musi podlegać ciągłej ocenie obozu politycznego, z którego się wywodzi i rząd musi odpowiadać na te warunki, potrzeby i kontekst, w którym działa. To, co było ważne 3 lata temu, dziś może mieć mniejsze znaczenie i na odwrót, inne elementy wybijają się na pierwszy plan. To też jest merytoryczna podstawa zmian na podstawie rządu, ale nie tylko ministerstw, również instytucji i różnych agencji.
Kiedy poznamy skład nowego rządu?
Aktualnie toczą się rozmowy na poziomie politycznym i one jeszcze trochę będą się toczyły.
Ilu pracowników administracji obejmą zwolnienia i z czego właśnie te decyzje wynikają? W mediach przewijają się informacje, że może chodzić nawet o 1,5 miliona pracowników.
To chyba jakiś bardzo mocno niedoinformowany redaktor mógł posłużyć się taką liczbą. W całej administracji centralnej, tej najbardziej rozumianej przez ministerstwa, resorty, wojewodów i ich urzędy, to jest sto kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Jak dodamy do tego poszczególne grupy, ale to już zawodowe grupy, to te liczby są dużo wyższe. Natomiast mówiąc o zmianach w administracji publicznej, w służbie cywilnej, wśród pracowników mianowanych, chcemy doprowadzić do tego, żeby szeroko rozumiany rząd był jak najlepiej zorganizowany, a pracownicy i urzędnicy wszystkich szczebli byli jak najlepiej zmotywowani. My liczb żadnych nie podajemy. Oczywiście chciałbym, żeby na skutek cyfryzacji wykorzystać naturalne odejścia ludzi na emeryturę i zmniejszyć liczbę urzędników. Ponieważ polska gospodarka potrzebuje pracowników i pracownicy, którzy dziś są urzędnikami, mogą też odegrać bardzo ważną rolę w innych obszarach gospodarki. Jednak ten proces będzie na pewno rozłożony na lata i jego podstawowym celem, jest to, żeby urzędnicy pracowali jak najsprawniej, jak najlepiej, jak najbardziej efektywnie i przyświecało im dobro państwa polskiego i tych jednostek, tych instytucji, tych tematów, w ramach których się poruszają.
Czy w tej kadencji wróci temat podwyżek dla parlamentarzystów, pracowników samorządów, administracji?
W odniesieniu do całej budżetówki szeroko rozumianej, w najbliższych miesiącach, latach, to nie jest czas, by dokonywać przesunięć budżetowych w stronę zwiększenia wydatków budżetowych. Odniósł się pan także do posłów, bo było pełne porozumienie z opozycją, Platforma Obywatelska, PSL, wszyscy się na to zgodzili i pewne elementy były dyskutowane. Warto rozważyć, by było pewne powiązanie uposażeń sędziów Sądu Najwyższego, ogólnie sędziów, bo kiedy patrzę na to, że młody sędzia, który podejmuje dopiero pracę, zarabia więcej niż np. wiceminister, któremu podlega gigantyczny obszar odpowiedzialności, to myślę, że w naszym kochanym państwie nie wszystko jest zorganizowane tak jak powinno.
Czyli wróci jeszcze temat?
Zobaczymy.
Spora grupa lekarzy i ekspertów ostrzega przed drugą falą koronawirusa. Czy pan rozumie obawy rodziców, którzy boją się posłać dzieci do szkół?
Ja myślę, że Ministerstwo Edukacji Narodowej we właściwy sposób przygotowało procedury postępowania w sytuacji, kiedy nastąpi zakażenie. Chcę też podkreślić, że 67% Polaków chce powrotu dzieci do szkoły, a znacząco mniej wolałoby pracę zdalną. Musimy brać pod uwagę również to, że stan psychiczny naszych dzieci i młodzieży, które są zamknięte w domach i uczą się w sposób zdalny, ucierpi w sytuacji, kiedy będą kontynuować naukę w taki sposób, jak to miało miejsce przed wakacjami. Dlatego chcemy zrobić wszystko, żeby dzieci wróciły do w miarę normalnego trybu uczenia się. Zdaję sobie sprawę z tego, że w szkołach nie jest to łatwe, ponieważ szkoły nie były budowane z myślą o epidemiach, dlatego dyrekcja i samorządy dostały dwa miesiące, żeby się do tego też przygotować. A tam, gdzie to się nie udało, to postaramy się dopomóc. Dystrybuujemy już od wielu dni środki ochrony fizycznej, środki do dezynfekcji, po to, żeby ten reżim sanitarny był podniesiony na poziomie szkół.
Czy możliwy jest taki lockdown jak na początku pandemii? Czy pan wyklucza coś takiego?
Słowa „wykluczyć coś” świadczyłyby o braku pokory wobec epidemii. Mam ogromną nadzieję i są na to szansę, żeby takiego lockdownu nie było. To dlatego też, że Polacy już się tak nie boją koronawirusa. I bardzo dobrze. Bo choć jest to choroba groźna, ale dużo więcej osób umiera np. na nowotwory. Co nie znaczy, że należy umniejszać rolę walki z koronawirusem i my walczymy, jak widać, na bardzo dużym poziomie skuteczności na tle Europy Zachodniej. Tam dochodziło do selekcji osób, kto może być leczony, kto nie będzie leczony i kto zostanie odłączony od respiratora. I to się działo w najbogatszych krajach Europy: w Hiszpanii, we Włoszech, we Francji. U nas nigdy nie dochodziło do takich sytuacji i nie dojdzie, bo jesteśmy dużo lepiej przygotowani. Ale trzeba też powiedzieć, że całe społeczeństwo musi rozumieć jak ważna jest dyscyplina. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jednym z głównych miejsc, głównych rozsadników koronawirusa, są, niestety, najpiękniejsze momenty życia wielu ludzi, czyli wesela. Tam po godzinie zdejmujemy maseczki i zapominamy o wszystkich zasadach, a tak być nie powinno. Apelujemy więc do wszystkich gości weselnych, by jednak tę dyscyplinę utrzymywać, bo im lepiej uda nam się ją zachować, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo wprowadzenia nowych obostrzeń.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.