Janusz Cieszyński: Na razie nie grozi nam kolejny lockdown
W czwartek w Polsce odnotowano 615 nowych przypadków koronawirusa. To rekord od początku pandemii. Zdaniem ekspertów, gorzej może być jeszcze jesienią. Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, którego pytaliśmy o plany resortu na walkę z koronawirusem.
Posłuchaj rozmowy:
Wczoraj zanotowano 615 nowych przypadków koronawirusa. Czy pana te liczby niepokoją?
Oczywiście każdy wzrost liczby zachorowań, nawet każde pojedyncze zachorowanie to jest zła wiadomość. Od samego początku, kiedy koronawirus się pojawił w naszej świadomości, na naszym świecie, Ministerstwo Zdrowia dąży do tego, żeby tych zakażeń było jak najmniej. Warto też wskazać, że liczba tych zakażeń, jaką obserwujemy teraz, jest pokłosiem kilku zjawisk. Przede wszystkim są to ogniska w dużych zakładach pracy. Tutaj jeszcze raz apelujemy do pracodawców, żeby zabezpieczać pracowników. Żeby możliwie tak przeorganizować pracę, żeby pracownicy mieli zapewniony dystans społeczny, tak gdzie nie jest to możliwe to maseczki i płyny do dezynfekcji. To są trzy zasady, które pozwalają bezpiecznie przejść przez stan epidemii.
Czy ministerstwo ma plan działania, żeby tego koronawirusa powstrzymać i jak to właściwie zrobić?
Ten plan funkcjonuje już od wielu miesięcy i jest konsekwentnie realizowany. Drugą kwestią jest to, że do tych wyników trzeba dodać duże kohorty osób, które były badane w ramach badaniach przesiewowych. Badań wśród osób, które nie wykazują objawów, nie mają potwierdzonego kontaktu z osobą zakażoną, czyli tak jak do tego pory kwalifikowaliśmy do testów. Tylko to są osoby, które są kwalifikowane ze względu na podwyższone ryzyko np. w związku z warunkami pracy, czyli tak jak w kopalniach. I takie badania mają przeprowadzane. I teraz ta sprawa ma ciąg dalszy. Osoby, które miały potwierdzone wyniki dodatnie są w domach i teraz badani są członkowie ich rodzin, którzy przebywają z tymi chorymi na kwarantannie. To prognozowaliśmy od kilku tygodni, że jest zupełnie oczywiste, że osoby które nie muszą być hospitalizowane i przebywają w domach, że ich rodziny w naturalny sposób będą się zakażały i testy to potwierdzają.
Czy grozi nam zamknięcie kraju, tak jak to było w marcu, np. za kilka dni, tygodni?
Oczywiście na wszystko musimy być przygotowani. Natomiast patrząc na to, jak to teraz wygląda i biorąc informacje od Głównego Inspektora Sanitarnego, to prognozy sprawdzały się w 98 procentach. To z tych prognoz takiego lockdownu, jaki mieliśmy w pierwszym kwartale tego roku, się nie spodziewamy. Jesteśmy na niego gotowi, ale według tych prognoz, które mamy, takie działania nie będą konieczne.
A czy luzowanie obostrzeń, szczególnie w ostatnich dniach, to był dobry pomysł?
Trzeba powiedzieć, że te zmiany, które były wprowadzane, dotyczyły dość wąskich dziedzin życia społecznego. One wychodziły naprzeciw postulatom wielu branż. Natomiast, mówimy to od samego początku, kiedy te luzowania są wprowadzane, cały czas monitorujemy sytuację. Oczywiście, jeżeli coś sprzyja wzrostowi liczby zakażeń, to jesteśmy gotowi, żeby te zalecenia zweryfikować i wrócić do poprzedniej wersji. Wygląda jednak na to, że najczęstsze przyczyny niestosowania się do obostrzeń, dotyczą rzeczy, które obowiązują od wielu, wielu tygodni. To np. obowiązek noszenia w publicznej przestrzeni, zamkniętych pomieszczeniach, masek zasłaniających usta i nos. Raz jeszcze apeluję do wszystkich, żeby tego wymogu przestrzegali, ponieważ za nieprzestrzeganie tych zasad grożą surowe kary. Myślę, że w najbliższych dniach liczba tych nakładanych kar będzie rosnąć. Tutaj niestety widać pewne poluzowanie.
Czy nie obawia się pan tego, że ze względu na to poluzowanie, w najbliższych dniach wzrost zachorowań będzie dużo większy? Mamy wakacje i nad morzem na palcach jednej ręki można liczyć osoby, które takie maseczki noszą.
Warto też wskazać, że akurat te województwa z północy polski nie przodują w liczbie zakażeń.
Może jeszcze nie przodują?
Mówię o sytuacji obecnej. Mamy połowę sezonu wakacyjnego, ale jakby takie zjawiska występowały, to już byśmy co widzieli. Ja się z panem zgadzam, że ta sytuacja powinna być szczególnie monitorowana i powinniśmy przyłożyć zdecydowaną wagę do tego, żeby tych zaleceń przestrzegać.
A ta sytuacja jest monitorowana?
Absolutnie, jak najbardziej. Jeżeli chodzi o liczbę zakażeń, także w poszczególnych województwach, to monitorujemy. W ponad połowie województw mówimy o pojedynczych nowych zakażeniach. One się koncentrują głównie w trzech województwach: śląskim, małopolskim i mazowieckim. To właśnie tam w największym stopniu zastanawiamy się, jakie jeszcze możemy wprowadzić nowe rozwiązania, czy też wzmacniać przestrzeganie obowiązujących zaleceń.
A co z Polakami, którzy wracają z zagranicy?
W przypadku krajów Unii Europejskiej ta kwarantanna została zniesiona. Warto dodać, że krajach Unii Europejskiej, ze względu na swobodny przepływ, jest pewna trudność w prowadzaniu kwarantanny, bo mamy takie sygnały, że np. loty są realizowane z przesiadką. No i wtedy nie ma możliwości skutecznego monitowania, skąd ktoś przyjechał. My oczywiście będziemy działać tak jak będą nam wskazywać dane. Są też takie decyzje, jak w ubiegłym tygodniu, żeby o tej środy ograniczyć loty do Czarnogóry i Luksemburga. Przygotowujemy też analizy, czy nie wprowadzić takich ograniczyć jeżeli chodzi o Hiszpanię, bo widzimy, że znowu tysiącach liczy się liczbę nowych przypadków.
Słyszymy zapowiedzi ekspertów, którzy mówią, że jesienią kumulacja zachorowań na grypę i koronawirusa będzie bardzo duża. Czy wy macie takie symulacje, że zakażonych będziemy liczyć w tysiącach.
Według mojej wiedzy przede wszystkim chodzi o to, że obawy ekspertów dotyczą sytuacji, w której pacjenci z objawami podobnymi dla grypy i koronawirusa, pojawią się w gabinetach lekarskich. Będzie takie podejrzenie, że te osoby przy tych objawach, mogą mieć tego koronawirusa. Przypomnę, że pacjentów z grypą przychodzi w sezonie do gabinetów lekarskich nawet 100, 150, a niektórzy mówią, że 200 tysięcy dziennie. Chodzi o to, żeby nie dopuścić do takiego sytuacji, jak obserwowaliśmy w innych krajach, żeby koronawirus nie doprowadził do niewydolności polskiej służby zdrowia.
I czy służba zdrowia jest na to gotowa?
Na tę okoliczność został powołany w ministerstwie zespół, który przy udziale profesorów, konsultantów krajowych, przygotować wytyczne, które przygotują nas na jesień. My od strony takiego zabezpieczenia sprzętowego, środków ochrony indywidualnej, jesteśmy znacznie lepiej przygotowani niż na początku roku. Mieliśmy taki żelazny zapas, którym musieliśmy dość oszczędnie gospodarować. Teraz to zabezpieczenie udało się na znacznie większą skalę przygotować i jestem przekonany, że jeżeli rekomendacje tego zespołu będą przestrzegane, to ta sytuacja będzie dużo lepsza niż w pierwszych miesiącach tego roku.
Czy pan będzie rekomendować powrót dzieci do szkół we wrześniu?
Taka decyzja, że tam gdzie to możliwe powrót dzieci do szkół będzie realizowany, można powiedzieć już zapadła. Taka jest nasza intencja, że tam gdzie to możliwe, gdzie będzie bezpiecznie, żeby dzieci wróciły do szkół, żeby życie społeczne i gospodarcze wracało do normy. Natomiast indywidualne decyzje będą zapadały na poziomie dyrektorów konkretnych placówek, ponieważ to oni najlepiej, w porozumieniu z Powiatowymi Inspektoratami Sanitarnymi, znają sytuację epidemiologiczną w okolicy i samej placówce. Na tej podstawie będą mogli podejmować decyzję. Wydaję się, że w tym przypadku te decyzje powinny być zindywidualizowane, tak żeby, jak będzie taka potrzeba, ograniczyć transmisje wewnątrz placówki.
Na jakich etapach są opracowania poszczególnych szczepionek, czyli kiedy faktycznie będziemy mogli się zaszczepić?
Spływają te informacje z całego świata, natomiast dotychczasowe doświadczenia każą podchodzić do nich bardzo ostrożnie. Polska uczestniczy w rozmowach, które są prowadzone na okoliczność powstanie takiego ogólnoeuropejskiego konsorcjum zakupowego, jeżeli chodzi o szczepionki. To konsorcjum rozmawia ze wszystkimi największymi potentatami produkującymi szczepionki. O treści tych negocjacji lepiej jeszcze na ten moment publicznie nie mówić, bo takie negocjacje lubią ciszę, szczególnie, że chodzi tutaj o bardzo duże przedsięwzięcia i są to bardzo duże, potencjalne wydatki. Wiemy też, że takie prace są prowadzone w Polsce, są prowadzone w Azji i ja uważam, że trzeba zostawić tu pole do pracy naukowcom i firmom, które zajmują się produkcją takich szczepionek. Kiedy będą to bezpieczne rozwiązania, aprobowane przez ekspertów, będziemy podejmować decyzję w postaci zaoferowania ich polskiemu społeczeństwu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.