Nie dają sobie rady z gryzoniami. Proszą o pomoc naukowców
W regionie legnickim niektórzy producenci rolni szacują, że zbiory zbóż będą mniejsze nawet o połowę. - Stosowanie trutek jest drogie i bardzo ryzykowne - przekonuje Ryszard Frączek, rolnik z Mikołajowic.
- Nie tylko, że jest produkcja żywności, ale musimy też zadbać o inne gatunki, jak ptaki, które mogą zjeść te zatrute myszy, albo zatrute ziarno i same ulec zatruciu. Dlatego oczekujemy na pomoc państwa, bo z tym problemem rolnicy sami sobie nie poradzą.
- Dlatego zalecamy rolnikom korzystanie z tradycyjnych metod - wyjaśnia Rafał Plezia, wójt Legnickiego Pola.
- Ustawia się słupek i wtedy dzikie ptaki mają możliwość obserwowania pola, polowania i redukowania populacji. Można również sadzić w miedzach czosnek niedźwiedzi, miętę lub inne rośliny, których myszy nie lubią.
Jednak zarówno samorządowcy jak i rolnicy przyznają, że przy obecnych rozmiarach plagi naturalne metody walki z gryzoniami są niewystarczające. Dlatego producenci zaapelowali o pomoc do wojewody i naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Rolnikom zależy na uruchomieniu systemu dopłat i opracowaniu takiej metody redukowania myszy, która nie zaburzy ekosystemu. Na początku przyszłego tygodnia pismo w tej sprawie od legnickich rolników trafi też na biurko wojewody dolnośląskiego.
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.