Sting - "Symphonicities"
Tym razem nie mamy szans odetchnąć od wypróbowanych utworów Stinga. Wokalista odświeżył je w nieco zmienionej aranżacji i z rozbudowanym składem Royal Philharmonic Concert Orchestra, która jest uważana za jedną z największych i najlepszych orkiestr symfonicznych na świecie.
Już w 2008 r. Sting przymierzał się do połączenia własnej twórczości z symfoniami. Zaczęło się od wspólnych koncertów z Chicago Symphony Orchestra i Philadelphia Orchestra. Dzięki nim Sting wzbogacił swój repertuar o nowe możliwości. Nie tylko zapanował nad wielkim aparatem wykonawczym, ale także zafundował słuchaczom ciekawe i niebanalne wersje własnych utworów, nadając im soczysty, a w niektórych momentach finezyjny kształt.
Atutem albumu "Symphonicities" jest nie tylko jego symfoniczny charakter - doskonale sprawdzają się w tym kształcie "English In New York" i "When We Dance". W balladach "I Burn For You", "She's Too Good For Me", czy "The End Of The Game" orkiestra jeszcze bardziej potęguje ich nastrojowość, dodając romantycznego wyrazu.
Całość albumu otwiera "Next To You" z udziałem śpiewającej Jo Lawry, pianisty Davida Fincka, basisty Davida Cossina, perkusjonisty Joe Bonadio. W "I Hung My Head" i "You Will Be My Ain True Love" słyszymy dodatkowo gitarę nieodłącznego od lat muzycznego partnera Dominica Millera i bas Iry Colemana. Z kolei w "Roxanne" na perkusjonaliach gra Anthony Pleeth, wydobywając z całego arsenału tylko potrzebne i szlachetne dźwięki. W urokliwym temacie "She's Too Good For Me" słyszymy trąbkę Chrisa Botti'ego. Całość zamyka "The Pirate's Bride" z udziałem Shelly Woodworth na instrumentach perkusyjnych, Barbary Allen na oboju i The New York Chamber Consort.
Nowe aranżacje napisane przez Davida Hartleya i Stevena Merucio - jak słychać - pozbawione są patosu. Dzięki nim utwory zmieniają swoje oblicze, a sama orkiestra przybiera rolę jedynie zespołu akompaniującego. Nie brakuje w tych nagraniach perkusji i wyrazistego basu. Brzmienia instrumentów dętych używane są jedynie w śladowych ilościach. To właśnie one odgrywają tu ważną rolę, zwłaszcza w tych najpiękniejszych momentach lirycznych, do których pasują jak ulał.
Przearanżowany na nowo hit "Roxanne" przeszedł tu pewną metamorfozę. Artysta świadomie zrezygnował z rozdzierającego, emocjonalnego wokalu na rzecz melancholijnego stylu z przepięknie wtórującą w tle wiolonczelą i klarnetem.
Wszystkie utwory nagrywane były w legendarnym Abbey Road Studios w Londynie pod czujnym uchem producenckim Roba Mathesa i samego Stinga. Obaj panowie osiągnęli efekt wyjątkowo spójny. Muzyka zawarta na krążku brzmi przejrzyście i klarownie, zaś stareńkie Stingowe i Police'owe hity otrzymały po małym zabiegu drugą młodość.
Sting – "Symphonicities"
Wydawnictwo: Deutsche Grammophon / Universal Music Polska
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.