Cenna wygrana Zagłębia Lubin z czerwoną latarnią ligi
Mecz w Lubinie był pierwszym w czasie pandemii koronawirusa, kiedy na trybunach mogli zasiąść kibice. Nie było ich jednak wielu i atmosfera była daleka od tej sprzed czasu ograniczeń.
W porównaniu z ostatnim przegranym 0:4 meczem ze Śląskiem Wrocław trener ŁKS-u Wojciech Stawowy w wyjściowej jedenastce dokonał aż pięciu zmian. Zagłębie również ostatnio poległo (z Rakowem w Częstochowie 1:2), ale Martin Sevela zrobił tylko jedną korektę. Jedną, ale mocno zaskakującą, bo zabrakło w podstawowym składzie Filipa Starzyńskiego.
Pierwszy zaatakował ŁKS i zdobył nawet gola, ale przed strzałem głową Jakub Wróbel faulował Alana Czerwińskiego. Później jeszcze Jan Grzesik groźnie strzelał z pola karnego, ale trafił wprost w Dominika Hładuna i to było wszystko, co w ofensywie zaprezentowali przyjezdni w pierwszej połowie.
Łodzianie byli bardziej zainteresowani defensywą i cofnięci na własną połowę. Czekali, co zrobi Zagłębie. Gospodarze mieli dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało. Pod nieobecność Starzyńskiego to Dejan Drazić miał być odpowiedzialny za prowadzenie gry, ale najbardziej aktywni byli prawy obrońca Czerwiński i wszędobylski Sasa Żivec.
To właśnie ten drugi tuż przed przerwą popisał się świetnym podaniem na wolne pole do zupełnie niewidocznego do tego momentu Damjana Bohara, a ten z dużym spokojem posłał piłkę do siatki.
W tym momencie ŁKS grał już w dziesiątkę, bo za drugą żółtą kartkę kilka minut wcześniej boisko musiał opuścić Wróbel. Od tego momentu łodzianie jeszcze mocniej się cofnęli i rzadziej gościli pod bramką Zagłębia.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił - gospodarze byli przy piłce, atakowali, a ŁKS sporadycznie wyprowadzał kontry i szukał szans na gola po stałych fragmentach gry. Gospodarzom brakowało jednak skutecznego wykończenia akcji i mimo optycznej przewagi, cały czas prowadzili tylko 1:0.
Z czasem spotkanie się wyrównało i nie było widać, że Zagłębie ma jednego zawodnika więcej. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie, gdzie nie brakowało ostrych starć, ale niewiele było składnych akcji i dokładności.
W samej końcówce ŁKS przycisnął i mógł zdobyć gola. Najbliższy tego był Maciej Dąbrowski, ale piłka po jego strzale głową trafiła w poprzeczkę. Później jeszcze uderzał Maros Gracia, lecz trafił w Hładuna. Kilka chwil później sędzia Jarosław Przybył zagwizdał po raz ostatni.
31. kolejka ekstraklasy:
KGHM Zagłębie Lubin - ŁKS Łódź 1:0 (1:0)
Bramka: Damjan Bohar (45').
Żółte kartki: Sasa Balic, Jewgienij Baszkirow, Sasa Zivec, Lubomir Guldan - Samu Corral, Jakub Wróbel, Dragoljub Srnic.
Czerwona kartka za drugą żółtą: Jakub Wróbel (39')
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 1 500.
KGHM Zagłębie Lubin: Dominik Hładun - Alan Czerwiński, Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Sasa Balic - Sasa Zivec (77. Filip Starzyński), Jewgienij Baszkirow, Łukasz Poręba (82. Jakub Tosik), Dejan Drazic (88. Patryk Szysz), Damjan Bohar - Bartosz Białek.
ŁKS Łódź: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Maciej Dąbrowski, Carlos Moros Gracia, Adrian Klimczak - Pirulo (64. Antonio Dominguez), Dragoljub Srnic, Przemysław Sajdak (59. Adam Ratajczyk), Michał Trąbka - Jakub Wróbel, Samu Corral.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.