DRJ: Dożynki w Kamieńcu Ząb.
W tym roku to w Kamieńcu Ząbkowickim odbyły się regionalne i diecezjalne dożynki dolnośląskie. Marszałek Województwa Marek Łapiński (którego przyjazd do Kamieńca nieco zaskoczył, bo konkurencyjne dożynki gminne także w niedzielę odbywały się w Skarszynie koło Trzebnicy, skąd marszałek pochodzi) i ks. prof. Ignacy Dec, biskup świdnicki, wystąpili w roli najważniejszych gości spotkania. Choć w czasie dożynek najważniejsi są rolnicy.
"Świętujemy a zboże jeszcze w polu" - mówili mi, już poza mikrofonem lokalni farmerzy. "Ba, 60 lat po wojnie nam wciąż nie udało się osiągnąć tego co mieli Niemcy, czyli drenaży w polach. Część z nich zniszczono po wojnie, dlatego na podmokłej ziemi zboże jeszcze nie zebrane" - utyskiwali.
Inni narzekali, że wciąż nie ma grup czy spółdzielni producenckich, że wciąż przegrywają z zachodnią konkurencją, bo w rolniczym ludzie wciąż duch kargulowo-pawlakowy nie ginie. Większość jednak machała ręką, by przestać utyskiwać, brać z Unii co się należy i reformować gospodarkę.
Dyskusje o stanie rolnictwa to część dożynkowych obchodów, to to co można usłyszeć przy stołach, gdy ludzie szczerze ze sobą rozmawiają przy czymś
mocniejszym i mięsie czy bigosie - tak było w Kamieńcu Ząbkowickim. A propos "czegoś mocniejszego" - i to też jest dowód na zmiany w rolnictwie - olbrzymią furorę na dożynkach robiły dolnośląskie miody. Zresztą jak przyznaje cześć samych pszczelarzy - jeszcze kilkanaście lat temu byli rolnikami z małymi gospodarstwami, ale się przerzucili. Zamiast prowadzić niedochodowe gospodarstwa zainwestowali w pasieki i dziś z powodzeniem konkurują z resztą Polski.
Gęsty jak galareta miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich zbierany na wojskowych poligonach w okolicach Przemkowa, albo sudecki miód gryczany - to dolnośląskie
specjalności, Specjalnością jest też, sprzedawany nieco spod lady, miód pitny. Nielegalnie, bo oficjalnie na produkcję napoją alkoholowych trzeba mieć pozwolenia, a to kosztuje i wymaga sporo formalnego zachodu. Więc pszczelarze pokombinowali i tak sprzedają przepyszny miód pitny, mający kilkanaście procent alkoholu. Gość z Francji, który przyjechał na dożynki kupił całą skrzynkę - "polskie creme de la creme" - wyjaśnił. My ich wino, oni nasze miody - tak chyba należy rozumieć unijne hasło "Europy Regionów"
Ale siłą polskich regionów jest tradycja - na przykład dożynkowe przybranie miejscowości - Kamieniec zmienił się kompletnie, na wjeździe powstał nawet potężny, kilkumetrowej wysokości zamek ze słomy. Dożynkowe tradycje to chleb i jego misterium. Dziś chleb w mieście stracił swój wymiar magiczny, uświęcony. Na wsi w czasie dożynek odzyskuje swoją misteryjną moc. Tradycje dożynkowe to też ludowe śpiewanie - co ciekawe na Dolnym Śląsku jest już kilka zespołów ludowych, które występują w "tradycyjnych strojach dolnośląskich".
Co to znaczy? Ano że obecni mieszkańcy Dolnego Śląska, przybysze lub potomkowie przybyszów z Kresów i wszystkich innych części Polski, jako swoje tutejsze stroje ludowe przejęli odzienie, w jakim od święta chodzili niemieccy przedwojenni mieszkańcy tych terenów. Tak oto nastąpiło swoiste zespolenie obrzędowości i tradycji polskiej i niemieckiej. Do tego dożynkowe połączenie zwyczajów i wierzeń chrześcijańskich i pogańskich, pomieszanie tradycji i nowoczesności (część wieńców dożynkowych przypomina politycznie zaangażowane przedstawienia grobu pańskiego w kościołach Polski) - takie były dożynki w Kamieńcu. Zabawa była przednia.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.