Śląsk uratował remis w samej końcówce
Mecz Śląska z Rakowem był wyjątkowy, bo pierwszy rozegrany w polskiej ekstraklasie po blisko trzech miesiącach przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa. Atmosfera była jednak daleka od piłkarskiej, bo na trybunach brakowało kibiców. Kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem we Wrocławiu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że od 19 czerwca będzie możliwy powrót kibiców na trybuny.
Bez fanów echo na 40-tysięcznym stadionie niosło wszystkie okrzyki i podpowiedzi trenerów dla swoich zawodników. Więcej uwag miał trener gospodarzy, bo jego podopieczni dali się zepchnąć na własną połowę i to Raków był częściej przy piłce. Goście nie mieli jednak pomysłu na sforsowania defensywy Śląska, poza wstrzeliwaniem piłki w pole karne, ale z tego nic nie wynikało.
Gospodarze przetrwali napór rywali, zaczęli przedzierać się w pobliże bramki Rakowa i pierwsi stworzyli sytuację bramkową. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Krzysztofa Mączyńskiego głową strzelał Mark Tamas, ale Jakub Szumski fantastyczną paradą wybił piłkę z linii. Chwilę później szansę na gola mieli goście, ale Sebastian Musiolik przegrał pojedynek z bramkarzem Śląska. Później jeszcze po błędzie Jarosława Jacha w słupek trafił Erik Exposito i emocje w pierwszej połowie się skończyły.
Po zmianie stron tempo gry nieco wzrosło, ale nie przełożyło się to na liczbę sytuacji pod bramkami. Obu zespołom brakowało przede wszystkim dokładności i ostatniego podania. W tym okresie miały po jednej sytuacji. Najpierw Felicio Brown Forbes groźnie strzelał z lini pola karnego a kilka chwil później doskonałą szansę miał Robert Pich, ale trafił wprost a bramkarza Rakowa.
Im było bliżej końca spotkania, tym tempo gry było coraz mniejsze. W środku pola powstała wielka dziura, bo piłka latała z jednego pola karnego na drugie. Oba zespoły ograniczały się do dośrodkowań i po jednym z takich zagrań padł gol. Po podaniu z lewej strony Forbes uprzedził obrońców Śląska i strzałem głową zdobył gola.
Do końca spotkania pozostawało niespełna 10 minut i Śląsk wydawał się bezradny. Z pomocą wrocławianom przyszedł Tomas Petrasek, który w niegroźnej sytuacji uderzył w polu karnym Picha. Po analizie wideo sędzia wskazał na jedenasty metr, a karnego na gola zamienił Michał Chrapek. Jeszcze chwilę później Pich mógł sam zdobyć gola, ale Szumski nie dał się zaskoczyć i pierwszy mecz po kwarantannowej przerwie zakończył się remisem 1:1.
Śląsk Wrocław - Raków Częstochowa 1:1 (0:0)
Gole: 0:1 Felicio Brown Forbes (83-głową), 1:1 Michał Chrapek (90+1-karny).
Żółta kartka - Raków Częstochowa: Fran Tudor, Tomas Petrasek.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Mecz bez udziału kibiców.
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Guillermo Cotugno (84. Lubambo Musonda), Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec - Filip Markovic (67. Robert Pich), Diego Zivulic, Krzysztof Mączyński, Michał Chrapek, Przemysław Płacheta (90+5. Sebastian Bergier) - Erik Exposito.
Raków Częstochowa: Jakub Szumski - Tomas Petrasek, Kamil Piątkowski, Jarosław Jach - Fran Tudor, Igor Sapała, Petr Schwarz, Felicio Brown Forbes (87. Przemysław Oziębała), David Tijanic (73. Rusłan Babenko), Patryk Kun (58. Daniel Bartl) - Sebastian Musiolik
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.