Nie nadążają z wywożeniem przepełnionych śmietników, więc je zlikwidują
Przepełnione śmietniki w lasach, dzikie wysypiska i spacerowicze dzwoniący z roszczeniami do leśników, to coraz częstszy problem. Tak wygląda sytuacja na terenie Nadleśnictwa Wałbrzych.
- Po kilku postach w mediach społecznościowych, pod którymi rozpętała się burza komentarzy, postanowiliśmy, że śmietniki będą stopniowo znikać - mówi Mateusz Majchrzyk, rzecznik nadleśnictwa.
Do podobnych wniosków dochodzą też inne nadleśnictwa w Polsce. Śmietniki znikają, a na ich miejsce pojawiają się plakaty informujące o tym, by śmieci zabierać ze sobą z powrotem.
- Zostawimy tylko śmietniki w popularnych lokalizacjach - dodaje Majchrzyk.
Jak mówią leśnicy, każdy z pracowników nadleśnictwa wywozi tygodniowo z lasu po kilka worów śmieci. Niektóre lokalizacje, jak na przykład te w ramach projektu "Ekomuzeum wokół Trójgarbu", są sprzątane również przez sąsiadujące gminy. Mimo tego nie da rady nadążyć z opróżnianiem śmietników. Zdaniem wielu to syzyfowa praca, ponieważ na miejsce wywiezionego worka błyskawicznie pojawia się nowy i pełny, a w miejsce podniesionego papierka na drugi dzień są dwa.
Czasem dzikie wysypiska powstają niechcący, gdy ktoś posprząta fragment lasu i pozostawi worek z zebranymi odpadami. Nadleśnictwo Wałbrzych prosi, by w przypadku takich inicjatyw informować leśników, którzy chętnie zabiorą odpady. Czasem uczestniczą też w zbiórkach, a nawet udostępniają narzędzia.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.