Śląsk Wrocław - Kmita Zabierzów 1:3 (0:2)
Dotąd wrocławscy piłkarze stracili u siebie tylko cztery gole, a w sobotnim meczu Kmicie udało się aż trzy razy trafić do siatki Śląska.
Już pierwsze minuty mogły napawać niepokojem. W 5. minucie potężnie z rzutu wolnego z ponad 30 metrów uderzył Cios, a piłka - przy biernej postawie Olszewskiego - trafiła w poprzeczkę. To był sygnał ostrzegawczy, który wrocławianie zlekceważyli.
W 11. minucie fatalny błąd popełnił Cap, który tak wyprowadzał piłkę sprzed własnego pola karnego, że oddał ją Kurowskiemu. Ten podciągnął kilka metrów i pewnym strzałem zdobył prowadzenie dla Kmity.
Osiem minut później było już 0:2. Strzałem z 30 metrów popisał się Romuzga, a Olszewski nawet nie zareagował, gdy piłka nad jego głową wpadła do siatki.
Piłkarzom Śląska nie udało się już pozbierać. W pierwszej połowie nawet raz nie zagrozili bramce Laskowskiego.
Druga połowa rozpoczęła się bardzo dobrze dla wrocławian. Już w 48. minucie, po akcji wprowadzonego na boisko Dudka, Patryk Klofik strzelił gola dającego nadzieję. Pięć minut później Łudziński mógł i był powinien doprowadzić do wyrównania, ale z dziesięciu metrów nie był w stanie pokonać bramkarza Kmity.
Co nie udało się zawodnikom Śląska, powiodło się ekipie z Zabierzowa. W 56. minucie Bagnicki otrzymał piłkę znajdując się na granicy spalonego, podał do nieobstawionego Kurowskiego, a ten ponownie wpisał się na listę strzelców.
Śląsk starał się atakować. Trener Ryszard Tarasiewicz dokonał kolejnych zmian, ale nie przyniosło to efektu. Najbliższy zdobycia gola był Łudziński. W 70. minucie, po świetnej akcji Klofika napastnik Śląska strzelał z szesnastu metrów, ale wyraźnie przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Kibice do końca dopingowali swój zespół. Dali też wyraz ogromnej dezaprobaty dla wstępnej umowy zawartej przez prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza z właścicielem Groclinu Zbigniewem Drzymałą dotyczącej planowanej od nowego sezonu fuzji obu klubów.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.