Puste półki w sklepach i plotka, że zamkną markety. Władze uspokajają
Ryż, mąka, najtańsze konserwy, mleko z długim terminem przydatności do spożycia, papier toaletowy, a nawet spirytus. Wczoraj wieczorem takich towarów w wielu sklepach zabrakło. Niektóre placówki - choć zamknięte zostały o 22 - pracowały do północy, kiedy to ostatni klienci odeszli od kas. Część mieszkańców Legnicy uwierzyła w pogłoskę o planowanym zamknięciu sklepów. Stąd szaleństwo zakupów. Oficjalny komentarz władz miasta jest krótki: To tylko plotki. Proszę nie ulegać panice. Tym bardziej, że po nocnych dostawach w większości sklepów towary znów pojawiły się na półkach.
Polska produkuje żywność ponad swoje potrzeby, podstawowych produktów, takich jak mąka, mięso, mleko, jaja, warzywa nie zabraknie - powiedział PAP minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
"Wykup żywności w sytuacji jakiegoś zagrożenia ma miejsce w każdym kraju. Ludzie nie wiedzą, jak się zachowa się rynek, czy sklepy będą działać i jak długo trzeba będzie ograniczać zakupy. Gołe półki zdarzają się też w supermarketach w Berlinie, gdzie wykupiono wszystko" - zaznaczył minister.
Ludzie w Polsce z obawy przed koronawirusem też kupują żywność, przede wszystkim to, co się nie psuje, ale - jak mówił - to jest chwilowe. "Kanały zaopatrzenia są takie, że brakujące produkty zostaną dowiezione do sklepów, bo produkcja żywności w Polsce jest na wysokim poziomie i są zapasy, więc nie spodziewam się dramatycznych sytuacji" - przekonywał Ardanowski.
Tłumaczył, że zakup większej ilości żywności jest dość racjonalną decyzją, bo dzieci będą teraz w domu, będzie więc potrzeba większej ilości jedzenia. Trzeba będzie przetrwać dwa tygodnie, może lepiej mieć produkty w domu, niż biegać po sklepach.
Zdaniem ministra nie należy jednocześnie popadać w przesadę. "Choroba związana z koronawirusem minie i co wtedy? Będziemy wyrzucać żywność, którą nakupowaliśmy bez opamiętania" - pytał.
"Rolnictwo w naszym kraju jest w stanie zapewnić żywność na zaopatrzenie polskich konsumentów. Żywności nie zabraknie" - stwierdził minister. Dodał, że są zapasy żywności, bo zbiory w ubiegłym roku nie były złe. Podkreślił, że Polska jest dużym producentem i eksporterem produktów rolno-spożywczych i ze względu na skalę produkcji musiała wywozić spore ilości żywności - 80 proc. wołowiny, 60 proc. mięsa drobiowego, ok. 40 proc. wytworzonego mleka i jego przetworów, eksportowany był rzepak, owoce, warzywa, olej, koncentrat.
Minister zapytany o możliwy wzrostu cen żywności powiedział, że ceny żywności nigdy nie są stabilne, ale nie ma powodów by one znacząco wzrosły. Zaznaczył, że porównywanie cen danego produktu rok do roku czy miesiąc do miesiąca w zasadzie nic nie mówi. Tak było np. z ceną pietruszki. Na przednówku w 2018 r. wskazywano, że jest ona niezwykle droga po suchym roku i nieurodzaju w porównaniu z poprzednim rokiem, gdy był urodzaj.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.