"Z naszym sołtysem jest jak z... yeti" [POSŁUCHAJ]
"Gdzieś jest, lesz nie wiadomo, gdzie"– chciałoby się zaśpiewać za Zbigniewem Wodeckim, słysząc historię sołtysa Jacka Lewandowskiego z Osoli w Gminie Oborniki Śląskie. Został wybrany prawie rok temu, ale mieszkańcy skarżą się, że nie mają możliwości załatwienia z nim czegokolwiek. Jak mówią, Lewandowski spotyka się z interesantami podobno raz w miesiącu 17:00-19:00 w świetlicy wiejskiej. Telefonu nie odbiera, a spotkań z mieszkańcami sołectwa nie urządza. Sekretarz Gminy Oborniki Śląskie Leszek Pawlak zapewnił nas, że sołtys regularnie spotyka się z mieszkańcami Osoli:
Co ciekawe, radny gminy Oborniki Dawid Stawiak, będący jednocześnie sołtysem pobliskich Siemianic nie potwierdza tych informacji:
Janina Janeczko, która była sołtysem wcześniej (przez 36 lat) ma poważne wątpliwości, czy nowy sołtys został wybrany legalnie. Jak twierdzi, Jacek Lewandowski nie mieszka w Osoli (Wszystkie oficjalne dokumenty są wysyłane na jego adres w... Skokowej, wsi w sąsiedniej Gminie Prusice), co jest warunkiem koniecznym do startu w wyborach. Janeczko dodaje, że takie głosy pojawiły się już w czasie głosowania rok temu:
Leszek Pawlak, który nadzorował wybory, zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem:
We wrześniu wskutek decyzji sołtysa Lewandowskiego trzeba było zlikwidować społeczne przedszkole, z usług którego korzystało kilkanaścioro dzieci z całej okolicy. Janina Janeczko mówi, że wszystko wydarzyło się bez jakiejkolwiek zapowiedzi:
Sekretarz Gminy Oborniki Śląskie zapewnia, że sołtys żadnego przedszkola nie likwidował:
Leszek Pawlak dodaje, że przecież stowarzyszenie mogło sobie znaleźć nowy lokal. Dodajmy, że pomieszczenie, w którym przebywały dzieci od kilku miesięcy stoi zupełnie puste, a dzieci są wożone do przedszkoli w miejscowościach odległych o kilkanaście kilometrów.
Dodajmy, że tabliczka "SOŁTYS" wisi na budynku świetlicy wiejskiej, gdzie Jacek Lewandowski na pewno nie mieszka, co sprawdził nasz reporter.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.