Czy finansowe kary zdyscyplinują pacjentów, którzy nie przychodzą na umówione wizyty?
Opłaty za nie przyjście na umówioną wizytę lekarską - to pomysł, który jest rozważany w Ministerstwie Zdrowia. Problem jest poważny, bo w niektórych dolnośląskich przychodniach nawet 30% wizyt nie dochodzi do skutku, a w tym czasie inni czekają.
Część pacjentów przyznaje, że opłaty mogłyby zdyscyplinować tych, którzy się zapisują a nie przychodzą:
W rejestracji Centrum Medycznym Dobrzyńska we Wrocławiu, każdego dnia część wizyt nie dochodzi do skutku. Kierownik rejestracji Anna Dalak pokazuje problem na przykładzie poradni neurologicznej dla dzieci:
Podwrocławska przychodnia zdrowia, do której należy sieć placówek, na trzy dni przed wizytą wysyła do swoich pacjentów przypominające SMS-y.
Jak wynika z danych Narodowego Funduszu Zdrowia w ubiegłym roku aż 17 milionów pacjentów nie stawiło się na umówione wizyty u lekarzy. Ministerstwo Zdrowia rozważa pomysł finansowego zdyscyplinowania pacjentów.
W Czechach zniesiono opłaty za wizyty u lekarza, które obowiązywały od 2008 roku. Było to 30 koron (około 5 zł) za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu lub specjalisty, dwa razy więcej za każdy dzień pobytu w szpitalu i 30 koron za wypisanie recepty. Opłaty jednak w niewielkim zakresie pozostały. Za nieuzasadnioną wizytę na SOR lub izbie przyjęć, jeśli pacjent mógł poczekać do następnego dnia i zgłosić się do przychodni, musi zapłacić 90 koron.
- Jednak kolejki na niektóre zabiegi są podobne - mówi Irena Exnerova z Trutnova, która przeszła właśnie operację kolana:
Czeski ministerstwo zdrowia określa, jak długo maksymalnie pacjent może czekać na pomoc. Jeśli czas jest dłuższy może interweniować w funduszu zdrowia. Dla przykładu na lekarza pierwszego kontaktu czas oczekiwania nie może wynosić więcej niż 35 minut, a na kardiochirurga - maksymalnie 3 godziny.
Czy opłaty poskutkują? O tym będziemy dyskutowali w popołudniowym programie Radia Wrocław. Słuchajcie nas po godzinie 16.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.