Remis Śląska na inaugurację
W zespole Śląska nie mogli zagrać kontuzjowani Sztylka, Dudek i Marek
Gancarczyk a miejsce Pawelca, który ostatnio przebywał na zgrupowaniu kadry
zajął Cap.
Pierwsze minuty spotkania były wyrównane. Bliski zdobycia bramki był Mila, którego uderzenie z 18 metrów minimalnie minęło bramkę Kapsy. Co nie udało się zawodnikom Śląska w 5. minucie, zrealizowali w 17-tej. Po akcji Janusza Gancarczyka piłka trafiła w polu karnym do Sotirovicia, który ładnym strzałem pokonał Kapsę. I choć obie drużyny miały szansę na zmianę rezultatu do przerwy utrzymało się minimalne prowadzenie Śląska.
Na początku drugiej połowy kibice wrocławskiej drużyny przecierali oczy ze zdumienia. Śląsk był tylko tłem na świetnie grającej Lechii i co gorsze nie miał pomysłu jak to zmienić. W 46 minucie Buzała znalazł się sam na sam z Kaczmarkiem, ale przeniósł piłkę ponad poprzeczką.
W 54 minucie wydawało się, że spotkanie może zostać rozstrzygnięte. Po faulu na Januszu Gancarczyku sędzia Włodzimierz Bartos z Łodzi podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Sotirović. Uderzył mocno, ale trafił w poprzeczkę.
Nie minęło 60 sekund i sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje mszczą się. Po fatalnym błędzie Kaczmarka i przy pasywnej postawie wrocławskich obrońców piłkę do siatki Śląska skierował Trałka.
Wrocławianie stworzyli jeszcze kilka dobrych okazji do zdobycia wymarzonego gola. Ale strzał Mili minął bramkę Lechii a uderzenie głową Celebana pewnie obronił Kapsa.
Lechia też mogła przechylić szalę zwycięstwa na własną stronę. Remis nie krzywdzi żadnej z ekip, ale po spotkaniu z Lechią pozostał niedosyt.
Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 1:1 (1:0)
Vuk Sotirović 17 - Łukasz Trałka 55
Śląsk: Kaczmarek - Celeban, Pokorny, Wójcik, Cap - Ostrowski, Górski (66'Ulatowski), Mila, J. Gancarczyk - Sobociński (63' Łudziński), Sotirović.
Dobrymi chęciami remis wybrukowany - komentarz Iana Pelczara
Śląsk Wrocław zremisował z Lechią Gdańsk na inaugurację ekstraklasy, ale poziom
meczu był wciąż drugoligowy. Nie można zatem powiedzieć, że powrót po sześciu
latach przypłacono na Oporowskiej 'frycowym'. Goście do elity wrócili przecież
po dwóch dekadach. I to właśnie dobre chęci związane z inauguracją i meczem
przyjaźni stanowiły tło remisu.
Kibice skupili się na wspólnym świętowaniu. Ryszard Tarasiewicz mógłby mieć
znów uzasadnione pretensje, że zapomnieli o kibicowaniu własnej drużynie. Gdy
Śląsk prowadząc 1-0 nie wykorzystał karnego zabrakło dopingu i wsparcia ze
strony dwunastego zawodnika. A piłkarze wyglądali na rozbitych psychicznie, nie
potrafili poukładać gry w obronie i stracili bramkę.
Te dwie sytuacje, które zdecydowały o niekorzystnym wyniku (remis u siebie z
drugim beniaminkiem trudno uznać za sukces w świetle czekających Śląska meczów
z wyżej notowanymi drużynami oraz postawy niespodziewanego lidera z
Gliwic) to także dobre chęci, które obróciły się przeciwko piłkarzom.
Najpierw
Vuk Sotrović- jeden z najlepszych piłkarzy meczu- próbował do swojej bramki dodać
drugie trafienie z rzutu karnego. Uderzył mocno i efektownie. Bramkarz nie
miałby szans, ale piłka nie zmieściła się w świetle bramki, po poprzeczce
wyszła w pole. Śląsk nie potrafił pozbierać się w obronie, a o stracie gola
zdecydowały kolejne dobre intencje. Tym razem Wojciech Kaczmarek wyszedł
odważnie do wrzutki na szesnasty metr. Zapomniał jednak sprawdzić komu wybije
piłkę pod nogi. Zamiast piąstkować bezpiecznie za linię chciał podać obrońcom. Trafił
do napastników rywali, a Trałka strzelił do pustej bramki. Wszystko przy niemej
postawie kibiców Śląska, którzy z remisu z pewnością nie będą robić dramatu.
Z trybun najczęściej słychać było jedną z moich ulubionych pieśni "Śląsku,
Śląsku Ty nasz, pokaż światu jak w piłkę grasz". Szkoda, że ta melodia nie
została uznana za hymn klubu. Dobre chęci klubu, władz miasta i kibiców
sprawiły, że hymn wyśpiewał KASTA. Fajnie, że hip-hop zaistniał na Oporowskiej,
ale nic dziwnego, że słowa hymnu nie wracają z trybun podczas meczu. Hymn to ma
być melodia i chwytliwa zwrotka. U KASTY tego brakuje. Powracający co chwila
ŚLĄSK, WUKAES to nie to samo, co "You'll never walk alone", czy
właśnie "Śląsku, Śląsku Ty nasz...".
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.