Wrocław: Sąd przyznał rację kobiecie zatrzymanej po marszu 11 listopada
- Jestem ogromnie wdzięczna za taką decyzję sądu i cieszę się, że w końcu sprawiedliwość dosięgnęła tej całej sprawy - powiedziała Radiu Wrocław pani Ania.
Wrocławianka 11 listopada brała udział w marszu, ale szła na jego końcu, dlatego nie dotarły do niej informacje o rozwiązaniu pochodu. Kilka dni po tym policja zatrzymała ją w miejscu w pracy (w zespole szkolno-przedszkolnym) i przewiozła na komisariat. Tam uznano, że trzeba ją przeszukać.
- Kazano mi się rozebrać się do naga i zrobić przysiad - wspomina.
Zdaniem wrocławskiego sądu zatrzymanie było bezzasadne, bo doszło do niego w szkole, czyli w miejscu jej pracy, trzy dni po marszu.
Jak ocenił sąd, wrocławianka mogła zostać wezwana telefonicznie lub listownie, bo ma stałe miejsce zamieszkania oraz pracę.
Sąd uchylił wobec kobiety i jej partnera środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i kaucji. Podkreślił, że wrocławianka ani partner nie unikali kontaktu z policją. Mówiła Beata Makowska.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.