Kradzież stulecia w Dreźnie i polskie wątki
Posłuchaj materiału:
Dźwięk policyjnej syreny było słychać dopiero po 12 minutach... Wcześniej słychać było tylko głuchą ciszę...
To była noc z niedzieli na poniedziałek. Centrum Drezna. Grünes Gewölbe - muzeum znane jako Zielone Sklepienie, gromadzące biżuteryjne precjoza Elektorów Saskich - jedno z najbardziej znanych muzeów na świecie, a na pewno jedno z tych, które mają najcenniejsze zbiory. Muzeum co roku wydawało na zabezpieczenia 8 milionów euro. Kontrola 24 godziny na dobę. Od 2006 roku wyposażone - ponoć - w najnowsze systemy ochronne.
Godzina 4:57.
To wtedy dwóch strażników widzi na monitorach prezentujących wnętrza z sal wystawienniczych dwóch ludzi, którzy szybko przemieszczają się korytarzami muzeum. Kompletnie zamaskowani napastnicy przyświecając latarkami wbiegają do sali z najcenniejszymi zbiorami i siekierą w kilku uderzeniach rozbijają szybę w gablocie. Co ciekawe wcześniejsze testy wskazywały że szyba nie podda się aż 30 uderzeniom młota. Widać, że złodziei nakręca adrenalina.
Strażnicy widząc co się dzieje nie wciskają alarmu, tylko dzwonią na policję. Potem tłumaczą że nie wciskali alarmu, chcieli od razu poinformować o tym co widzą. Sami nie reagują, bo... nie są uzbrojeni. Złodzieje mają przecież co najmniej siekierę. Policja dociera na miejsce, gdy po napastnikach nie ma śladu. A właściwie jest kompletne pobojowisko. Wszystko trwało półtorej minuty
Dyrektor muzeum Dirk Syndram dziś powiedział w czasie konferencji prasowej:
"Jestem nieco mniej zdruzgotany niż wczoraj - zginęło mniej niż sądziliśmy na początku, bo policja mówiła w pierwszych godzinach, że zniknęło wszystko, a to nie prawda, część rzeczy zostało, część zgubili. Złodzieje nie byli też w stanie oderwać wszystkich eksponatów z podkładu w witrynie, nie wiedzieli, że biżuteria jest mocno przyszyta żyłką".
Ale fakt pozostaje faktem - zginęły eksponaty o wartości setek milionów euro. Tych biżuteryjnych dzieł sztuki nie da się sprzedać. Ale policja niechętnie przyznaje: można każdy z brylantów wydłubać, oprawić w złoto i sprzedać jako pierścionek zaręczynowy. A jest co wydłubywać - tylko w jednej skradzionej broszce było 180 brylantów, z których każdy dziś na wolnym rynku wart jest kilkadziesiąt tysięcy złotych.
(Juwelenzimmer, 1904)
Dyrektor całego kompleksu muzealnego Marion Ackermann dziś po raz pierwszy była w miejscu popełnienia przestępstwa:
"To wygląda jak pobojowisko, widać, że się spieszyli, uciekli, tak jak weszli, przez okno - dziś wiemy że było 4 sprawców. Dwóch w budynku dwóch czekało na zewnątrz, potem jednym samochodem pojechali na parking oddalony o 12 minut od muzeum przy trasie wylotowej na wschód miasta".
Złodzieje na parkingu podpalili samochód którym uciekli - Audi. Sami przesiedli się do innego lub innych i opuścili podziemny parking. Tu trop się urywa - ujawnia niemiecki policjant:
"Tak, samochód, którym uciekli z muzeum doszczętnie został spalony, znaleźliśmy na nim ślady, ale niezbyt istotne. Istotniejsze są obserwacje świadków - o innych samochodach, które stały w podziemnym garażu i o tym, że wyjechały one na wschód i to nasz kierunek'"
Faktycznie jedna ze świadków powiedziała policji, że w garażu w zeszłym tygodniu, przez kilka dni, był zaparkowany samochód z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Sam parking leży w bezpośredniej bliskości autostrady A4.
Niemieccy policjanci zwrócili się o pomoc do polskiej policji - co wiemy od naszych śledczych?
Dostali od Niemców przybliżone rysopisy podejrzanych osób i samochodów jakimi mogą się przemieszczać. Oficjalnie policjanci nie chcą wypowiadać się na ten temat. Zarówno rzecznik komendanta wojewódzkiego Krzysztof Zaporowski, jak i komendanta głównego Mariusz Ciarka odmówili komentarza na ten temat. W informacji od inspektora Ciarki czytamy:
"W ogóle nie komentujemy tej sprawy. Tylko policja niemiecka. Tak jak my nie chcielibyśmy, aby w naszej sprawie wypowiadały się służby innego państwa, tak i oni nie życzą sobie naszych wypowiedzi."
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że wszyscy policjanci - nie tylko we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, ale w całym kraju, otrzymali polecenie, aby zwracać uwagę na wysłane przez stronę niemiecką marki i modele samochodów, którymi mogą poruszać się sprawcy. Otrzymaliśmy także przybliżone opisy podejrzanych o dokonanie tego napadu. Mamy prowadzić kontrole pod tym kątem - powiedział nam anonimowo jeden z funkcjonariuszy.
Dodatkowo w komisariatach na bieżąco są organizowane zebrania, w których przekazywane są nowe informacje na temat napadu stulecia w Dreźnie. Wzmożoną uwagę mają wykazywać także funkcjonariusze Nadodrzańskiej Straży Granicznej.
Informacje o sprawcach na razie są bardzo skromne - chodzi o wysportowanych ludzi, prawdopodobnie mężczyzn, być może jednej kobiety.
Jest jeszcze jeden polski watek.
Skradziona biżuteria to część skarbu Augusta II Mocnego - elekcyjnego Króla Polski.
fot. Fred Romero (Wikimedia Commons)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.