Turów – AZS 88:69: Bez trudu i bez emocji
Trener Sasa Obradović może odetchnąć z ulgą. Po takim meczu nikt go prawdopodobnie nie zwolni. Turów zagrał tak jak przystało na drugą drużynę w kraju. Wykorzystał wszystkie słabości rywali i szybko wypracował sobie przewagę, którą kontrolował samego końca.
Podstawowym zadaniem obrońców było zatrzymanie czołowego strzelca ekstraklasy Michaela Kueblera. I to udało się bez zarzutów. Amerykanin zmuszany był do oddawania rzutów z trudnych, wymuszonych pozycji i zazwyczaj się mylił. W całym spotkaniu zdobył zaledwie 7 punktów. To ułatwiło grę zgorzelczanom.
Od pierwszej kwarty zabójczo skuteczny był Justin Gray, któremu nie robiło różnicy czy rzuca za trzy cza za dwa punkty. Wspomagali go Michael Wright, Robert Witka i Michał Chyliński. Większa liczba graczy zaangażowanych w poczynania ofensywne sprawiła, że już do przerwy Turów prowadził aż 48:24. W tym momencie było już jasne, że dwa punkty zostaną w Zgorzelcu.
W trzeciej i czwartej kwarcie mecz był już wyrównany, ale tylko dlatego, że gospodarze mogli sobie na to pozwolić. Nie forsowali tempa, kilka razy nie upilnowali na obwodzie Georga Reese'a i Igora Milicica, którzy trafili za trzy, ale to wszystko na co było stać AZS. Zwłaszcza, że trener Obradović nie przemęczał czołowych graczy i rotował składem. W ostatniej kwarcie grali już nawet Bartosz Bochno, Maciej Strzelecki i Sebastian Szymański.
Turów zagrał dobrze, ale po raz kolejny pewnie pokonał zespół, który nawet przez moment nie podjął walki. Wciąż nie wiemy na ile będzie stać drużynę w pojedynkach z Czarnymi, Anwilem czy mistrzami Polski z Gdyni. Ale po łatwym zwycięstwie nad AZS-em 88:69 w ekipie zapanuje spokój. Przynajmniej na chwilę.
PGE Turów Zgorzelec - AZS Koszalin 88:69 (20:13, 28:11, 22:21, 18:24)
Najwięcej punktów dla Turowa: Gray 18, Wright 16, Witka 14, Chyliński 12
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.