PGE Turów – Czarni 83:88. Twierdza zdobyta
Zaskakującej porażki nie zapowiadało nic. Goście przyjechali do Zgorzelca osłabieni brakiem Chrisa Danielsa i Mantasa Cesnauskisa i wszystko wskazywało na to, że Turów odniesie przekonujące zwycięstwo. Łatwo jednak nie było od samego początku.
Zespół ze Słupska zaczął spotkanie bardzo dobrze i szybko objął prowadzenie. Nie cieszył się z niego długo, tylko dzięki skutecznym rzutom za trzy punkty Roberta Witki i Willie Deane'a. W drugiej kwarcie w końcu swoją przewagę pod koszem zaczął wykorzystywać Michael Wright i Turów prowadził już różnicą siedmiu punktów.
Kilka skutecznych akcji Marcina Sroki i Tyrona Brazeltona pozwoliły Czarnym pozostać w grze. Do przerwy było 43:36 dla wicemistrzów Polski, a kibice czekali tylko aż po przerwie Turów odskoczy rywalom i szybko przypieczętuje zwycięstwo. Niestety srogo się zawiedli. Kapitalne zawody rozgrywali Brazelton i Sroka, którzy trafiali z dystansu, a do tego amerykański rozgrywający doskonałymi podaniami obsługiwał kolegów.
Po trzech kwartach Turów jeszcze prowadził, ale w ostatniej części meczu nie miał wiele do powiedzenia. Teoretycznie wciąż była szansa by doprowadzić do dogrywki, ale rozpędzeni goście na to nie pozwolili. Wygrali 88:83 i jako pierwszy zespół w tym sezonie zdobyli zgorzelecką twierdzę.
Mecz potwierdził tylko, że w ekipie wicemistrzów Polski nic nie funkcjonuje tak jak powinno. I znów zapewne rozpocznie się dyskusja, czy trener Obradović powinien odejść. A to na pewno nie wpłynie dobrze na atmosferę w drużynie.
PGE Turów Zgorzelec - Energa Czarni Słupsk 83:88 (23:20, 20:16, 20:24, 20:28)
Turów: Wright 20, Deane 16, Witka 14, Gray 11, Chyliński 7, Wójcik 6, Roszyk 5, Wysocki 4, Leończyk 0
Czarni: Brazelton 25, Sroka 22, Clark 13, Harris 11, Sulowski 8, Przybyszewski 5, Żurawski 4, Dapa 0.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.