Bez bramek i bez emocji. Śląsk - Legia 0:0
Wrocławianie rzadko tracą punkty na własnym stadionie, ale w meczu z Legią Warszawa nie byli faworytami. Zespół ze stolicy, który zapowiadał walkę o mistrzostwo Polski już po pięciu kolejkach tracił do Wisły Kraków pięć punktów. Dlatego trener Jan Urban mówił otwarcie, że w starciu ze Śląskiem liczy się tylko zwycięstwo.
W pierwszej połowie trudno było rozróżnić, która z drużyna jest wicemistrzem Polski, a która dopiero drugi rok z rzędu gra w ekstraklasie. Oba zespoły grały słabo. Nie stwarzały sobie groźnych sytuacji, bo ich akcje kończyły się równie szybko jak się zaczynały. Kibice wstrzymali oddech dwukrotnie i to tylko na chwilę. Najpierw kiedy w 42. minucie z dystansu strzelał Maciej Rybus. Na posterunku był jednak Wojciech Kaczmarek. Chwilę później strzałem z 35. metrów Krzysztof Ulatowski chciał zaskoczyć Jana Muchę. Ale nie zaskoczył.
W drugiej połowie spotkanie nabrało tempa. Albo przynajmniej tak to wyglądało w porównaniu do nudnych pierwszych 45 minut. Niestety to goście częściej byli przy piłce i dominowali na boisku. W 49. minucie minimalnie pomylił się Inaki Astiz, którego strzał minął poprzeczkę o centymetry. W 69. minucie równie bliski szczęścia był Rybus, ale bramki nie zdobył.
Do końcowego gwizdka przeważała Legia, ale spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Śląsk zagrał bardzo przeciętnie i znów udowodnił, że ma za słabą siłę rażenia i za wąską ławkę rezerwowych by móc marzyć o walce o czołowe lokaty. Na pocieszenie pozostaje drużynie fakt, że twierdza Wrocław wciąż jest niezdobyta.
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:0
Śląsk: Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Spahić, Pawelec - Marek Gancarczyk, Łukasiewicz, Ulatowski, Dudek, Janusz Gancarczyk (71' Mila) - Szewczuk.
Legia: Mucha - Szala, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Giza, Iwański, Radović, Rybus - Borysiuk (90' Smoliński), Mięciel (46' Chinyama)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.