Plebiscyt na najlepszego sportowca Dolnego Śląska: Agnieszka Sypień (Posłuchaj)
Przywozi medal z każdej mistrzowskiej imprezy. Czy przywiezie kolejne i czy te ostatnie są równie cenne jak te pierwsze? Między innymi o tym z Agnieszką Sypień rozmawiał Bartosz Wiśniewski:
Matka-żona-wojowniczka. Zdecydowanie wygrała nasz plebiscyt w 2005 r. Rok temu była ósma, ale czas był olimpijski, więc "Pekińczycy" rozdzielili łupy. Szkopuł w tym, że karate kyokushin dyscypliną olimpijską nie jest. Gdyby było, na medal pani Agnieszki należałoby miesięczną pensję postawić bez zmrużenia oka. Już wtedy prorokowaliśmy, że 2009 r. będzie jej. I stało się. Znów obrodził medalami, ale przyniósł też sporo zmian i chwilę wspomnień.
Od wymieniania jej sukcesów czy to na polskiej arenie, czy na międzynarodowej może zaschnąć w gardle. Ale żeby nie było, że się wyliczanek boimy - pierwszy z brzegu przykład. Pojawiała się na mistrzostwach Europy regularnie - była na 19 imprezach tej rangi. Z każdej przywoziła krążek. Więcej, zgarnęła aż 12 złotych medali! Dlatego zatrzymujemy się przede wszystkim na najcenniejszym kruszcu.
Karate to konik całej rodziny Sypieniów. Na tatami jeszcze parę lat temu toczył boje mąż - Sylwester Sypień (m.in. 3 x ME, Puchar Europy, 5 x MP). Starszy syn - Patryk też walkę ma we krwi (zgarnął choćby mistrzostwo Europy juniorów, wicemistrzostwo Polski juniorów, II miejsce w seniorskim Pucharze Polski).
A druga latorośl - mały Czarek jest najmłodszym kadrowiczem w reprezentacji Polski. Na pierwsze zgrupowanie wy-jechał wraz z rodzicami w połowie marca 2007 r. Miał zaledwie 6 tygodni. A teraz - ulubiona zabawka? Rękawice bokserskie. Wszystko jasne.
Główna bohaterka. To kategoria ciężka tej dyscypliny (+65 kg), więc i kaliber osiągnięć spory. W tym roku zdobyła wicemistrzostwo Polski. W maju, na wagowe mistrzostwa Europy w Kijowie, pojechała z marszu, bo docelową imprezą były sierpniowe MŚ w Japonii. W kolebce tego sportu. A dobre przygotowania pochłaniają około 9 tygodni wylewania potu.
Z Ukrainy wróciła z brązem. Co ciekawe, jej pierwsze mistrzostwa Europy (w 1999 r.) odbyły się również tam. I również skończyło się trzecim miejscem. Z Azji natomiast wróciła ze srebrem, choć walkę finałową przegrała decyzją sędziów na punkty i to z reprezentantką gospodarzy. A był to jedyny polski medal na tej imprezie.
Wymowne. - Na pięciu sędziów punktowych trzech było z Japonii. Przed walką miałam nad Japonką przewagę złamanych desek [przy wyrównanej walce o zwycięzcy decyduje albo wynik w rzeczonym teście tame-shiwari, albo różnica wagi- red.]. No i sędziowie zakończyli walkę punktowo po trzech minutach. Dla lepszego obrazu powiem, że w jednej z walk finałowych mężczyzn walczył Hiszpan z Japończykiem. I sędziowie dogrywa-li walkę aż do 7 minut i w końcu dopięli swego. Przed swoją wal-ką powiedziałam do Sylwka, że wyrwę jej to złoto z gardła. Cóż. Jak odbierałam srebro od sędziów, to tylko się znacząco do nich uśmiechnęłam. Medal smakuje jak złoto - tłumaczy. Co się odwlecze, to nie uciecze. Złoto zdobyła. Tydzień temu na ME Open w Paryżu.
Powspominajmy. Jak to się wszystko zaczęło? - Miałam dziesięć lat. Mój wuefista w podstawówce w Polkowicach uczył karate. Łyknęłam bakcyla, stwierdziłam, że to jest właśnie ta rzecz. Wcześniej też mnie nosiło. To siatkę trenowałam, to biegi, to rzut oszczepem, ale dopiero w karate znalazłam swoje miejsce. Po pięciu czy sześciu latach przeniosłam się do Zagłębia Lubin. A w 1987 roku odbywały się tam bodajże zawody o Puchar Zagłębia Miedziowego. Na nich poznałam Sylwka. On ten turniej wygrał. W Lubinie mieliśmy wtedy dobre warunki, doskonały sprzęt. We Wrocławiu nawet takiego nie było. Niektórzy przyjeżdżali w kombinowanych strojach. A u nas bez porównania. Wsparcie kombinatu było bezcenne - wspomina.
Nie trzeba ciągnąć za język. Nasza bohaterka płynie. - Pomyśleć, że 20 lutego będziemy obchodzić 20-lecie małżeństwa. W następnym roku dwadzieścia lat stuknie też Patrykowi. A Czarkowi trzy latka - mówi. Najmłodsza pociecha urodziła się 24 stycznia, tak jak mama. Szczęśliwa rodzina jest dla niej bezcenna. Ten 2009 rok przyniósł i inną ważną decyzję. Wcześniej małżeństwo Sypieniów dawało upust energii za ladą jednego z trzech sklepów mięsnych w Halach Strzegomskich, którego są właścicielami. To pozwalało im się utrzymać i trenować. Bo z samego karate wielkich kokosów nie ma. Stypendia bowiem wystarczają jedynie na odżywki. Teraz postanowili wziąć los we własne ręce i odłączyć się od WKKK imienia Masutatsu Oyamy i od trenera Jacka Lamota. Stworzyli własny klub karate: WKKK - Agnieszka i Sylwester Sypień. - To była ciężka decyzja dla nas wszystkich. Najcięższa chyba dla Sylwka. On całą swoją karierę związany był z tym klubem. Jak ja przychodziłam do Wrocławia, miałam już 2 kyu (brązowy pas). Sylwek tu się ukształtował [dziś obydwoje mają 2 dan, czarny pas - red.]. Teraz dojrzała w nas myśl, by zrobić coś własnego - mówi.
No i wzięli ze sobą od"Oyamy" Maję Kijas (1 dan) i wraz z Patrykiem szkolą młodzież i dzieci. Przychodzić można cały czas. Albo z zamiarem kroczenia drogą mistrzów, albo z chęcią aktywnego spędzania czasu. Zajęcia na razie prowadzone są w czterech grupach wiekowych. Zapisy trwają.
Czyli jak na tatami, to już tylko w roli trenerki? - pytamy. - Już po urodzeniu Czarka miałam zakończyć starty. Ale ciągnęło wilka do lasu. Zawsze jednak chciałam zrobić zakończenie kariery w godny, sportowy sposób. Dołożyć jakiś sukces na finiszu. Żeby chociaż z pompą podziękować tym wszystkim, którzy najbardziej zasłużyli przez te wszystkie lata - tłumaczy.
Czy ukoronowaniem jej mistrzowskiej kariery będzie wysokie miejsce w plebiscycie? Wasza w tym głowa. Popatrzmy pod sportowym kątem - na tatami lepszej nie znajdziecie.
Sylwetka
Urodzona: 24.01.1972, Rudna. Klub: Wrocławski Klub Karate Kyokushin - Agnieszka i Sylwester Sypień. Największe sukcesy: mistrzostwo świata (2005), 2 x wicemistrzostwo świata (2001, 2009), 2 x brąz MŚ (2003, 2008), 12 x mistrzostwo Europy, 10 x mistrzostwo Polski, mistrzostwo Rosji, mistrzostwo obu Ameryk.
Rodzina: mąż Sylwester, synowie: Patryk (19 lat), Czarek (niecałe 3 lata).
Tekst : Michał Sałkowski - "Polska Gazeta Wrocławska"
Rozmowa: Bartosz Wiśniewski - Radio Wrocław
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.