Wypadek autobusu w Polkowicach. Kierowca odpowie za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym
Do wypadku doszło 6 grudnia 2018 r. Autobus wiózł grupę podopiecznych ze Środowiskowych Domów Pomocy Społecznej w Międzyrzeczu oraz Pszczewie. Wycieczka wracała z wrocławskiego jarmarku bożonarodzeniowego.
ZOBACZ KONIECZNIE: Tragiczny wypadek na S3
Z ustaleń prokuratury wynika, że kierowca Jerzy Sz. zjeżdżając za Polkowicami z dwupasmowej jezdni na drogę krajową nr 3, na zakręcie przed rondem, zjechał na prawe pobocze. Stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w elementy infrastruktury odwadniającej. Autobus przewrócił się na prawy bok. W wypadku zginęła jedna osoba, a 25 zostało rannych. W dniu wypadku padał deszcz.
Jak poinformowała w piątek PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy prok. Lidia Tkaczyszyn, w śledztwie ustalono, że na odcinku drogi, na którym doszło do wypadku obowiązywały ograniczenia - najpierw do 70, a później do 50 kilometrów na godzinę. Tymczasem oskarżony - jak podała prokuratura - jechał tam niemal 105 kilometrów na godzinę.
"Prokurator zarzucił w akcie oskarżenia Jerzemu Sz., że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym przekraczając dopuszczalną prędkość, nie obserwując dostatecznie drogi oraz stosując niewłaściwą technikę i taktykę jazdy, czym spowodował nieumyślnie katastrofę w ruchu lądowym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób" - powiedziała prok. Tkaczyszny.
Sz. nie przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Kwestionował w nich m.in. odczyt tachografu. Kierowcy grozi do ośmiu lat więzienia.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.