Nirvana “Unplugged in New York" (DVD)
Dziś wiemy, że szefowie MTV mieli mnóstwo szczęścia, ponieważ gdyby jeszcze trochę poczekali ze złożeniem Nirvanie swojej propozycji, do występu po prostu by nie doszło. Kurt Cobain i jego koledzy zagrali w nowojorskich studiach Sony 18 listopada 1993 r., a kilka miesięcy później Cobaina nie było już wśród żywych.
Powiedzieć, że Kurt Cobain obawiał się tego koncertu, to jakby nic nie powiedzieć. Bo Cobain był najzwyczajniej w świecie przerażony perspektywą akustycznego grania na żywo. Jednym z powodów, dla których jednak zgodził się na to, była jego przyjaźń z muzykami grupy Meat Puppets. Otóż Cobain bardzo chciał jakoś pomóc swoim przyjaciołom i doszedł do wniosku, że pokazanie ich szerszej widowni jako swoich gości i na dodatek zagranie paru ich piosenek pozwoli Meat Puppets mocniej zaistnieć w świadomości widzów. Podczas koncertu wykonał więc aż trzy ich kompozycje. Ale zanim do tego doszło, były trudne rozmowy z MTV. Nic nie było pewne do samego końca. Ustalono termin nagrania, odbyły się próby, a mimo to, w przeddzień występu, Cobain oświadczył nagle, że rezygnuje. Jednak ludzie z MTV zachowali spokój. Po prostu poznali już Cobaina na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że po prostu sobie z nimi pogrywa.
Cobain był tak niepewny siebie, że miał kilka dość specyficznych próśb do organizatorów. No więc przed występem poprosił na przykład, by poprzesadzać nieco publiczność. Tak, by w pierwszych rzędach siedzieli ci, co do których miał pewność, że go lubią. Przy okazji dopytywał się nieustająco, czy aby na pewno ludzie będą mu klaskać - nawet jak nie będzie mu szło.
Jeszcze tuż przed koncertem wiele wskazywało na spektakularną klęskę całego przedsięwzięcia. Bo Cobain nie dość, że był zestresowany, to jeszcze był właśnie na narkotykowym głodzie i ludzie MTV musieli w tempie błyskawicznym załatwiać mu środki łagodzące bolesne objawy. Wychodził na scenę z bardzo ponurą miną. I wtedy bardzo przydał się jeden z muzyków Meat Puppets. Miał on bowiem dość osobliwy – i co tu dużo mówić – obrzydliwy zwyczaj: mianowicie lubił zdrapywać z restauracyjnych stolików kawałki przylepionej tam zeschniętej gumy do żucia, a następnie wkładał je sobie do ust. Potem taką gumę wyjmował i próbował częstować nią Cobaina, który nieodmiennie bywał zniesmaczony. No i teraz wychodzącemu na scenę gwiazdorowi też zaoferował swoją przeżutą gumę. Cobain po raz pierwszy od dawna uśmiechnął się.
Na potrzeby tego akustycznego występu piosenki trzeba było oczywiście gruntownie przearanżować. Na płytach brzmiały potężnie, tu miało być delikatnie. A oprócz własnych piosenek, Nirvana zagrała też kilka przeróbek (taki jest zresztą zwyczaj tych bezprądowych koncertów). Cobain zaśpiewał więc wspomniane już trzy piosenki swoich przyjaciół z Meat Puppets, zagrał jedną starą kompozycję Davida Bowiego, jedną z repertuaru grupy Vaselines, no i wreszcie na koniec wykonał bardzo ekspresyjną wersję starego utworu Leadbelly’ego „Where Did You Sleep Last Night”.
I to był wielki finał tego nowojorskiego koncertu. MTV nalegało wprawdzie na jeszcze jeden bis, ale Cobain odmówił, bo wiedział, że właśnie dał z siebie absolutnie wszystko. A mimo to wychodząc z sali nadal był niepewny, nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Choć wszyscy dookoła mu gratulowali i mówili, że było wspaniale. W końcu chyba go przekonali, bo Cobain ponoć ponownie się uśmiechnął.
Wydawało się, że Nirvana zaczyna tym występem nowy rozdział w swojej twórczości. Tak naprawdę to był już jednak ostatni wzlot zespołu, bo coś, co zapowiadało się na spektakularną klapę okazało się wielkim sukcesem. Gdy wyszła z tego płyta szybko wskoczyła na sam szczyt listy Billboardu, w samej tylko Ameryce kupiło ją prawie 5 milionów osób.
Tyle, że Cobain już nie doczekał tego komercyjnego sukcesu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.