Katie Melua "Pictures"

Grzegorz Chojnowski | Utworzono: 2007-11-12 13:27 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Gdyby Katie Melua wydawała swoje płyty rzadziej, jak Sade na przykład, publikowanie bliźniaczo podobnych piosenek miałoby sens. Ale „Pictures” to trzecie wydawnictwo w ciągu czterech lat. O jedno za wiele, bo oczywiście nic się u Katie nie zmieniło.

W ciągu tych czterech lat ta nikomu nie znana dziewczyna stała się 23-letnią kobietą, z dość głośnym romansem na koncie. Zażyłość z Luke’em Pritchardem, liderem zespołu The Kooks już się skończyła, za to zawodowy związek z kompozytorem i producentem Mike’em Battem trwa, czego owocem jest kolejna płyta. Podobno ostatnia w tej konfiguracji. Dla Meluy będzie to krok naprzód, jeśli dobierze ciekawy repertuar. Sama raczej nie sprosta w pełni autorskim wyzwaniom, choć z mniejszym lub większym sukcesem pisze także własne piosenki. Przy pięciu numerach z albumu „Pictures” współautorzyła, ledwie jedną piosenkę stworzyła osobiście („Spellbound”, najsłabszą na płycie). Najlepsze wyszły spod pióra (albo spod komputera) Batta, w przeszłości autora przebojów Arta Garfunkela, Elkie Brooks, Cliffa Richarda, Vanessy Mae. Batt ma niewątpliwy talent balladowy, zauważony w końcu lat 60., po tym, jak wysłał odpowiedź na słynne ogłoszenie Raya Williamsa w „New Musical Express”. Wtedy z Liberty Records kontrakty parafowali również młodzi Elton John i Bernie Taupin.

Poprzednie albumy Katie sprzedawały się lepiej niż świetnie. Z najnowszym na razie trochę gorzej, lecz to dopiero początek rynkowej ekspansji. U nas i w Wielkiej Brytanii „Obrazki” są złote, w Szwajcarii platynowe. Wspólny z poprzednimi płytami tej wokalistki jest nie tylko nastrój i styl, komercyjna melodyjność i potencjał. Na każdym z dotychczasowych albumów Batt i Melua umieszczali covery (The Cure, Johna Mayalla, Randy Newmana, The Beatles), tu też znalazło się miejsce na jeden. „In My Secret Life” to utwór Leonarda Cohena z „Ten New Songs”. Powinien być mocnym akcentem na zakończenie, okazuje się przykrym nieporozumieniem. Instrumentacyjnie zrealizowano go wiernie w stosunku do oryginału. Natomiast Katie zabrała się do dzieła po swojemu, czyli nie ukrywając swych słabości: nadmiernego przeciągania frazy i wokalnego gawędziarstwa.

(Posłuchaj dalszego ciągu recenzji wyemitowanej w Polskim Radiu Wrocław):

Dźwięki
Recenzja płyty Katie Melua "Pictures".

Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Mihau2008-01-17 23:33:28 z adresu IP: (77.114.xxx.xxx)
Człowieku, nie masz o tym pojęcia. Na tym polega wielki urok wokalu Meluy. Gdyby wszyscy śpiewali każdy dźwięk książkowo, równo, to byłaby to recytacja muzyczna, a nie śpiew. Nikt nikogo nie zmusza do słuchania, chcesz, słuchaj co drugiej płyty. Myślę, że komercja polega na tym, że wypuszcza się jedną płytę raz na cztery lata, prawie wszystko puszcza na single, co rok DVD, po dwóch płytach "the best"... Ja cieszę się, że Katie chce nam przekazać jak największą porcję twórczości, a nie kolorowych okładek. Kiedy jest się w formie to powinno się robić to co robi się najlepiej. Jeśli chodzi o Meluę to śpiewać, grać, nagrywać, koncertować. "Spellbound" faktycznie nie jest genialny, ale jak czytam na forach ludzie chcą, aby on był promowany, by był hitem. A to, że była współautorką kilku utworów to nie znaczy, że patrzyła jak ktoś tworzy, lecz współtworzyła. Jestem przekonany, że da sobie radę. A już na pewno będzie sama z siebie zadowolona, że zrobiła całość sama. A czy ludzie to kupią? Ja na pewno. Bo uważam, że nic lepszego nie można wnieśc do muzyki, jak bajecznej melodyjności, bujającego się wokalu, eksponującego każdy dźwięk, klimatu, który pozwala zamknąć oczy i czuć każdy dźwięk, nie myśleć, niekomercyjności, stronienia od MTV i durnych show. Dla niektórych to może faktycznie nic nowego w muzyce. Ale w dzisiejszej muzyce brakuje tego jak powietrza. Jak ktoś nie rozumie to już jego problem. Poza tym widać człowieku Twój subiektywizm, chciałeś pokazać, że Melua jest "be" i już. Ja też może się teraz rozpędziłem z tym pisaniem, ale drażni mnie jak ktoś próbuje stłamsić taki geniusz jak Katie Melua. Ja w "Pictures", podobnie jak w dwóch pierwszych krążkach, zatapiam się z największą przyjemnością i wcale nie mam ochoty wypływać. Polecam tę twórczość każdemu. Pozdrawiam fanów dobrej muzyki.