Sprawa nastolatka porażonego prądem na drodze koło Oleśnicy będzie miała swój finał w sądzie
Spółka energetyczna nie poczuwa się do winy. Postępowanie karne zostało umorzone, ale jak tłumaczy rodzina poszkodowanego tylko dlatego, że nie udało się znaleźć konkretnej osoby odpowiedzialnej za wypadek. W czerwcu 2015 roku Krystian jechał do domu rowerem i nagle przy stacji transformatorowej został porażony prądem, to trwało zaledwie kilka milisekund, ale wystarczyło żeby doszło do poważnego poparzenia. Chłopak przeszedł 11 operacji, chociaż od wypadku minęły 4 lata lewa ręka nadal jest niesprawna, nie ma w niej czucia. Rodzina w procesie cywilnym będzie domagać się 300 tysięcy złotych odszkodowania i stałej renty.
Adwokat Taurona Dariusz Derejczyk podkreślił, że okoliczności wypadku nie zostały do końca wyjaśnione, dlatego odrzuca możliwość porozumienia:
Ojciec poparzonego chłopca Paweł Pachura przypomina co wydarzyło się w czerwcu 2015 roku kiedy doszło do wypadku:
Poszkodowany przeszedł 11 operacji i jego lewa ręka nadal jest niesprawna. Według rodziny nastolatka przy drodze obok stacji transformatorowej były niezabezpieczone kable i doszło do przebicia. Według energetyków w miejscu, w którym znaleziono rower nie było żadnej awarii, a w nieczynnych kablach, które wystają z ziemi nie było prądu. Proces karny w tej sprawie został umorzony, dlatego rodzina zamierza wytoczyć proces cywilny.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.