Tylko nie mów nikomu *****
Rozmowa Dnia: Tomasz Sekielski: Ofiary muszą walczyć ze zmową milczenia
Jesienią „Kler” Wojciecha Smarzowskiego wywołał dyskusję i wyciągnął do kin miliony Polaków. Wiosną, która w dniu premiery „Tylko nie mów nikomu” przypominała jesień, dokument braci Sekielskich pokazuje taki ciąg zdarzeń, po którym dyskusja nie będzie wystarczająca. Widzowie chcą konsekwencji. Podjęcia działań przez instytucje. Sami zapowiadają zmianę swojego podejścia. Z niektórych fragmentów filmu wynika, że lokalne społeczności są równie zapiekłe w bronieniu oskarżanych o pedofilię, jak hierarchowie kościelni. Tomasz Sekielski, reżyser i scenarzysta dokumentu, skupił się na kilku przypadkach, pokazujących jak głębokie i nieodwracalne są rany zadawane przez duchownych molestujących i gwałcących dzieci i jak powtarzalna jest procedura przerzucania sprawców do innych parafii. Nie doczekał się wypowiedzi biskupów – chciał zapytać, dlaczego system stał po stronie sprawców, a ignorował ofiary. Biuro Prasowe Episkopatu Polski odmówiło komentarza. Powołano się na informacje o bezstronności dziennikarza. Stronniczość Sekielskiego polegała na bardzo chrześcijańskim zachowaniu: postawieniu się po stronie ofiar, po stronie słabszych.
„Tylko nie mów nikomu” nie jest filmem udanym formalnie. Przypomina dobrze zrealizowany telewizyjny program śledczy. Sporo tu poetyki znanej z „Superwizjera”, czy innych programów reporterskich. Premiera rozstrzygnęła raczej plebiscyt na Dziennikarza Roku, a nie najlepszy film 2019. Ale i tak da się postawić obraz Sekielskich u boku dokumentów mistrzów kina, pokazywanych w ostatnich dniach na festiwalu Docs Against Gravity. Mocą „Tylko nie mów nikomu” jest dotarcie do źródeł, skonfrontowanie ofiar ze sprawcami, sfilmowanie momentów przyznania się do winy. Sporo scen, jakie można zobaczyć u Sekielskich, rymuje się z fragmentami filmu „Dzięki Bogu” Francois Ozona, którego polska premiera czeka nas na wrocławskich Nowych Horyzontach. Pokazany po raz pierwszy na Berlinale film opowiada o francuskim skandalu z ukrywaniem działalności księdza-pedofila w Lyonie. Sceny konfrontacji zrekonstruowano w filmie, dzięki zeznaniom ofiar, publikowanym przez nie na blogu, który stał się platformą-katalizatorem.
Po „Tylko nie mów nikomu” dostajemy szansę na dokonanie jeszcze większej pracy terapeutycznej. Dokument nie opowiada o jednostkowym przypadku, nie ogranicza się do konkretnej parafii, czy diecezji. Pokazuje mechanizmy powszechne. Zło nie kończy się na samym wykorzystywaniu seksualnym. Dochodzi perfidia szantażowania, wypierania się, odwracania oczu, uciekania od odpowiedzialności. „O kim pan mówi”, „co pan mówi”, „poważnie pan mówi”? To przykłady cytatów z filmu, świadczących o powszechnym wyparciu problemu, który, jak się wydawało, nie schodzi z pierwszych stron gazet od lat, co miało pomóc w ewolucyjnym „oczyszczeniu instytucji”. Sekielscy dowiedli, że wszelkie deklaracje tego typu to raczej korporacyjna gra pozorów. Nie uciekają się przy tym do manipulacyjnej propagandy w stylu Michaela Moore’a. Gdyby dać im odpowiedzieć na wspomniane pytania: mówią o konkretnych duchownych, stawiają im określone zarzuty i są przy tym nie tylko poważni, ale i skrupulatni. Jednocześnie pokazują tło i znajdują w nim odpowiedź na pytanie: jak do tego doszło, dlaczego to było i jest możliwe.
Zrobić film, obok którego określona grupa widzów nie będzie mogła przejść obojętnie – to spora sztuka. Zrobić film, obok którego nie będzie mogło przejść obojętnie całe społeczeństwo – to skala Sekielskich.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.