Tomasz Sikora nadaje z... roweru. Jak jedzie się po najdłuższym szlaku rowerowym na Dolnym Śląsku?
- Trasa liczy 178 km i wiedzie przez Polskę, Czechy i Niemcy, jest więc w pewien sposób symbolem naszego współistnienia w UE. Droga miała być symbolem tego, że Odra i Nysa zamiast dzielić - łączą. Czy tak jest w istocie? Czy Niemcy zapuszczają się na polską stronę i czy z drogi korzystają polscy turyści? Jak wygląda przejazd i czy trasa warta jest polecenia? To wszystko zamierzam sprawdzić - tłumaczył Tomek, który wystartował z Zittau i postanowił dotrzeć do Cottbus.
Trasa wcale jednak tam się nie kończy - można nią dotrzeć aż do Świnoujścia. Jak wskazuje czasopismo National Geografic, to jeden z 10 najpopularniejszych i najczęściej uczęszczanych szlaków rowerowych w Europie.
W środę Tomek wyruszył z Zittau i dotarł w okolice Zgorzelca - nad Berzdorfer See. Do 1997 roku była tam kopalnia odkrywkowa, którą Niemcy przekształcili w jezioro. Nasi zachodni sąsiedzi próbują ściągnąć turystów na swoją stronę Nysy Łużyckiej przekonując, że Berzdorfer See to największe jezioro w naszym regionie.
Dziś druga, znacznie poważniejsza część trasy do przejechania. Tomek wyjechał z Berzdorfer i... złapał gumę:
Po usterce szybko nie było śladu:
Na zapasowej dętce dojechał do Zgorzelca/Goerlitz, choć za sporym - w stosunku do planu - opóźnieniem:
Z Goerlitz Tomek jedzie do Cottbus - całym 118 km dolnośląsko-saksońskim odcinkiem trasy.
- Polacy prowadzą ścieżki rowerowe najczęściej przez bezdroża i łąki, krajobraz jest w związku z tym dość monotonny. Niemcy z kolei wpuszczają miłośników dwóch kółek w miasteczka, gdzie czekają na nich zajazdy. Można w nich kupić na przykład... piwo rowerowe o obniżonej ilości alkoholu, albo - pokazując liczbę przejechanych kilometrów - dostać sporą zniżkę na lody. Spore wrażenie zrobił na mnie wiadukt dla rowerzystów poprowadzony nad torami kolejowymi - nie trzeba było zsiadać, by przeprowadzić pojazd przez tory - mówi Tomek, który przed godz. 13 był w okolicach parku Kulturinsel Einsiedel.
- Czy spotykam polskich turystów? Tak, spotykam. Czy są polskie napisy? Były, ale się skończyły. Nie wiem dlaczego, ale tylko na odcinku między Zittau-Żytawą, a Zgorzelcem były w języku polskim informacje turystyczne, teraz są wyłącznie w języku niemieckim. Szkoda. Najciekawsze miejsca na trasie? Powiedziałbym, że Berzdorfer See, czyli jezioro po kopalni odkrywkowej niedaleko Zgorzelca. W ogóle człowiek nie ma wrażenia, że to kiedyś była kopalnia, ma się za to wrażenie, że to jezioro istniało od zawsze. Kolejne miejsce to Kulturinsel Einsiedel, czyli polsko-niemiecki park rozrywki. Jego twórcą jest Niemiec, który ma niezwykłą wyobraźnię. Najpierw budował boiska, place zabaw, a potem stwierdził, że zbuduje park rozrywki. Wszystko jest z drewna, kamienia, czyli z naturalnych budulców. Robi to niesamowite wrażenie. Czy w Niemczech jest czyściej? Jest. Ale czy jest czysto? Nie, też spotkałem miejsca, gdzie w lesie leżały opony, ale nie spotkałem wyrzuconych butelek, pewnie dlatego, że w Niemczech jest kaucja za butelki - nikomu nie opłaca się ich rozbijać, ani wywozić - relacjonował Tomek tuż przed godziną 15.
Poniżej głaz upamiętniający, że była tam kiedyś wieś. Ale w czasie wojny most zniszczono, wieś spalono. W tle, gdzie widać polski słup graniczny, widać także pozostałość podpory mostu.
U nas Dzień Flagi, u nich też... poza Borussią, przy drogach i domach powieszone są flagi Bayernu. Niemieckich flag nawet wczoraj, czyli 1 maja nie było.
- Podróżuję właściwie samotnie. To pokazuje problem, o którym Niemcy głośno nie chcą mówić, a naocznie go tutaj widać. Gdy przejeżdżam przez niemieckie miejscowości, to wydaje się, że to oni mają święto, nie my. Mimo, że dzisiaj normalny dzień pracy, to miejscowości puste, wyludnione, bardzo dużo ogłoszeń "Haus zum Verkaufen", czyli "dom na sprzedaż". Sami Niemcy mówią: jeśli ktoś ma nas zasiedlić, to Polacy. To widać na drogach rowerowych - można spotkać tam wielu Polaków. Brandenburgia, Saksonia, zwłaszcza przy polskiej granicy, są mocno wyludnione i jeśli ktoś ma napędzać tutejszą gospodarkę, to Polacy - opowiadał Tomek w kolejnej już relacji.
A może by tak zmienić środek transportu...?
Ten znak musimy zaimportować na polską wieś!
Niżej wały powodziowe, po tym jak na początku XXI wieku Nysa Łużycka udowodniła, że trzeba się z nią liczyć... wał jest dziurawy, a właściwie mur jest dziurawy, bo jest wyjściem na łąkę. Gdyby jednak pojawiła się wysoka woda to te przerwy się zasłania blokadami.
Dawny most kolejowy, obecnie, rowerowy most do polskiej Łęknicy, jak informują szyldy, to pierwsza od wielu kilometrów wskazówka, że za Nysą jest jakaś rowerowa infrastruktura dla rowerzystów.
- Pan Maciek wysłał mi informację za pośrednictwem naszej aplikacji internetowej, żebym sobie kupił dętkę( Tomek przebił dętkę rano, o czym więcej wyżej - red), w automacie z dętkami ustawionymi wzdłuż niemieckiej strony szlaku. I rzeczywiście tak jest. Tyle, że jak przebiłem dętkę, to byłem po polskiej stronie, a tam nie ma automatów. Polski szlak jest tak poprowadzony, że ze świecą szukać gospodarstwa. Nigdy nie sądziłem, że powiem, że w Polsce jest za mało reklam, ale jeśli chodzi o rowerzystów, to ich ewidentnie brakuje. Kiedy wjeżdżamy do niemieckiej wsi, bo szlak prowadzi właśnie tamtędy, to od razu pod nazwą miejscowości mamy informacje o tym, gdzie możemy kupić kartofle, gdzie jest sklep spożywczy, gdzie możemy przenocować, kto naprawia rowery. Znakomita, prosta wskazówka. Szkoda, że czegoś takiego po polskiej stronie nie ma - relacjonuje.
Poniżej relacja na temat 15 lat w UE na podstawie szlaku dolnośląsko-saksońskiego, szlaku wzdłuż Nysy, a potem Odry.
- 147 km dziś, więcej niż się spodziewałem. Ale to jest tak, że to, co podaje nawigacja Google, nie pokrywa się z trasą rowerową, która raz wprowadza nad rzekę, raz wyprowadza. Poza tym zależało mi, żeby zaglądać na polską stronę, a to dodatkowe kilometry. To, co warto na pewno zobaczyć, to jej początek, czyli trójstyk granic, miejsce symboliczne, miejsce, gdzie Polska, Czechy i Niemcy mają wspólne punkty graniczne - podsumowuje. Co jeszcze, zdaniem Tomka, warto zobaczyć? Posłuchajcie:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.