Scarlett śpiewa Waitsa
Gdy dowiedziałem się, że popularna aktorka nagrała płytę, nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Gdy zaraz potem dotarła do mnie informacja, że śpiewa na niej piosenki Toma Waitsa, w jakiś sposób mnie to zainteresowało, ale nie na tyle, by nabrać ochoty na zapoznanie się z tym dziełem. No, ale gdy okazało się, że producentem płyty jest David Sitek wiedziałem, że muszę jej posłuchać. Posłuchałem więc i nie żałuję.
Kim jest Tom Waits wiadomo, wyjaśniać nie trzeba. Kim jest Scarlett Johansson - również. Ale kim jest David Sitek powiedzieć trzeba koniecznie, tym bardziej, że - jak dla mnie - jest to osoba w całym tym projekcie absolutnie najważniejsza. No więc, na codzień ten człowiek o swojsko brzmiącym nazwisku jest muzykiem amerykańskiej grupy TV On The Radio. To nie jest zespół, którego można by szukać na listach bestsellerów, ale spokojnie można się natknąć na jego nazwę, gdy czyta się wywiady ze słynnymi artystami. Bo TV On The Radio to ulubieńcy artystów, na przykład Davida Bowiego - to na świecie. A u nas choćby Nosowskiej. TV On The Radio mają na koncie dwie intrygujące płyty, wyprodukowane właśnie przez Sitka. No i ten rozszerza już, jak widać, swoją działalność producencką o projekty pozazespołowe. Chociaż nie wiem ilu muzyków w przyszłości będzie chętnych do korzystania z jego usług, bo na przykład płytę „Anywhere I Lay My Head", Sitek zupełnie zdominował. Choć przecież firmuje ją kto inny.
W sumie trzy osoby sprawiły, że płyta jest, jaka jest. Tak więc, Tom Waits dał piosenki. W takim sensie oczywiście, że je napisał, bo nie uczestniczył bynajmniej osobiście w całym projekcie. Scarlett Johansson dała przede wszystkim nazwisko i dobre chęci, a David Sitek - talent przede wszystkim, ale także znajomości w branży, dzięki którym możliwa stała się tu obecność pewnego niezwykłego gościa. A ów niezwykły gość to wspomniany przed chwilą David Bowie. Jego udział tu to wydarzenie, bo w ostatnim czasie nieczęsto możemy Bowiego usłyszeć. Ostatnią własną płytę nagrał ładnych parę lat temu, teraz co najwyżej pojawia się gdzieś gościnnie, a to na jakimś koncercie, a to na jakiejś płycie. Słychać go więc było na ostatnim albumie TV On The Radio i jak widać przyjaźń z muzykami tego zespołu kwitnie. Udział Bowiego na albumie Johansson jest zauważalny, chociaż trzeba oddać artyście, że trzyma się dyskretnie tła i stara się bardzo nie pozbawiać aktorki roli wiodącej, co - gdyby chciał - mógłby zrobić z łatwością.
Tom Waits mieszka na wsi. Kiedyś tłumaczył, że to dlatego, że lubi załatwiać się na świeżym powietrzu. Nie wiem, być może z tych samych powodów autorzy płyty z jego piosenkami na miejsce jej nagrania wybrali sobie maleńką miejscowość Maurice w stanie Louisiana, w której nie mieszka nawet tysiąc osób. I być może także dzięki temu efekt jest interesujący. Oczywiście, Scarlett Johansson nie jest wybitną wokalistką. Momentami stara się brzmieć jak Elizabeth Fraser z Cocteau Twins, choć nie ma jej wokalnych możliwości. Momentami przypomina nieco Nico. Z nią akurat w kwestii warunków wokalnych mogłaby już rywalizować, ale z kolei nie ma jej charyzmy. To, co ją ratuje to entuzjazm i świadomość własnych ograniczeń. Johansson firmuje płytę swoim nazwiskiem, ale nie ma ambicji bycia na pierwszym planie, jest głos jest po prostu jednym z elementów układanki przygotowanej przez Sitka i wygląda na to, że taka rola absolutnie jej odpowiada.
Na plus trzeba też zapisać Johansson, że nie bawi się w tzw. śpiewanie aktorskie, na które ja osobiście jestem uczulony. I jeszcze jednego plusa dostaje za nieoczywisty wybór piosenek na płytę. Nie widać tu myślenia rynkowego, nie ma tu Waitsowych hitów, takich jak, powiedzmy, „Downtown Train". Są na płycie rzeczy, które lubię mniej. Nie podoba mi się więc na przykład nowa wersja piosenki „I Don't Wanna Grow Up". Zresztą w książeczce dołączonej do płyty Sitek przyznaje, że miał problem z tym utworem, próbował go na różne sposoby, nie wychodziło. Aż wreszcie wpadł na pomysł, by zrobić to pod New Order - jednak nie był to dobry pomysł.
Nad niektórymi wersjami unosi się duch Waitsa, w innych już niekoniecznie. Gdybym nie znał tych kompozycji, w paru przypadkach pewnie nawet nie domyśliłbym się, że są jego. Recenzje w światowej prasie płyta zbiera różne. Ja - przyznam - polubiłem ją, nawet jeśli nie wszystko mnie tu przekonuje. Dla mnie płyta „Anywhere I Lay My Head" to dzieło Davida Sitka bardziej niż Scarlett Johansson. Niekoniecznie czekam więc teraz na kolejną płytę Johansson, ale ten album zdecydowanie zaostrzył mój apetyt na nowe dzieło TV On The Radio.
.................................................................
Scarlett Johansson ANYWHERE I LAY MY HEAD, Warner Music Poland, 2008
Tutaj posłuchasz fragmentów wszystkich piosenek i obejrzysz video: http://www.scarlettalbum.com/
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.