Jakob Dylan "Seeing Things"

Jerzy Węgrzyn | Utworzono: 2008-06-25 21:04 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Jakob Dylan to czwarte dziecko swego słynnego ojca. To właśnie o nim Bob Dylan napisał kiedyś piosenkę „Forever Young". Wtedy Jakob miał trzy lata, dziś ma ich już blisko czterdzieści. A od jakiegoś czasu Bob i Jakob są już nie tylko ojcem i synem, są także kolegami z jednej wytwórni płytowej. Niedawno Jakob podpisał bowiem solowy kontrakt z Columbią, a więc tą samą wytwórnią, z którą ojciec związany jest od samego początku swojej kariery. „Seeing Things" to pierwsza płyta, jaką Jakob nagrał dla nowej firmy.

Tak naprawdę Jakob to nie tylko syn słynnego ojca, bo to przede wszystkim artysta, który ma na koncie autentyczne osiągnięcia. Mamy właśnie równą, dziesiątą rocznicę największego sukcesu w karierze Jakoba Dylana - sukcesu, który trudno będzie mu przebić. Oto w 1998 roku Jakob dostał dwie statuetki Grammy, a więc najbardziej prestiżową nagrodę amerykańskiego przemysłu muzycznego. No i sprzedał aż 4 miliony egzemplarzy płyty swego zespołu Wallflowers. Producent tego albumu T-Bone Burnette powiedział wtedy: „Nie sądzę, by sprzedał choćby jedną płytę dlatego, że jest synem Boba Dylana, po prostu stworzył kawałek naprawdę dobrej muzyki. A tak przy okazji, ciekawe ilu fanów Wallflowers wie, kim jest Bob". Tej nowej płyty nie sygnują już Wallflowers. Po raz pierwszy w karierze nasz artysta podpisal się pod swoim dziełem imieniem i nazwiskiem Jakob Dylan.

Bob Dylan zawsze dbał o swoje dzieci. Pozakładał im w swoim czasie fundusze powiernicze, by żadne z nich nie musiało nigdy pracować. Chyba, że miałoby na to ochotę. Gdy więc w pewnym momencie Jakob wyraził chęć zaistnienia na scenie muzycznej, ojciec nie był zachwycony. Bał się o syna, wiedział, jak bezwzględny jest to biznes, ale oczywiście niczego nie zakazywał. A Jakob jakby chcąc uniknąć posądzenia o wykorzystywanie sławy ojca schował się w zespole, choć był jego niekwestionowanym liderem i autorem repertuaru. Pierwsza płyta Wallflowers okazała się porażką, sprzedało się jej ledwie 40 tysięcy egzemplarzy, co dziś, w Polsce, byłoby ogromnym sukcesem, w Ameryce było jednak klapą totalną. Ale potem była zmiana wytwórni, nowy producent i wspomniana płyta, której sprzedało się już 100 razy więcej niż debiutanckiej, skończyło się na poczwórnej platynie. A dalej bywało różnie. Były niezłe recenzje, ale sprzedaż już dużo słabsza. Nową płytą na pewno Jakob nie powtórzy swego największego komercyjnego sukcesu, ale też nie miał takiego zamiaru. Sam mówi o swoim nowym dziele, że to płyta nie dla każdego, i że wielu może jej zwyczajnie nie zrozumieć. Bo to po raz pierwszy, Jakob w wydaniu mocno intymnym.

A jak doszło do nagrania tego albumu? Otóż jakiś czas temu Jakob zawiesił działalność Wallflowers i zagrał wtedy parę solowych koncertów. Grał na nich piosenki z repertuaru Wallflowers, ale w wersjach akustycznych. No i to właśnie te występy zainspirowały go do napisania nowych piosenek - już z przeznaczeniem do wykonywania solo. „- Gdy nagrywasz płytę z zespołem masz świadomość, że niektóre piosenki niekoniecznie są tymi najlepszymi, jakimi dysponujesz", powiedział Jakob w jednym z wywiadów. Nagrywając solo mógł już uniknąć kompromisów i skoncentrować się na samych utworach. Zwłaszcza, że zdecydował się na tak ascetyczną ich formę. A skoro było to dla niego nowe doświadczenie, chciał mieć w studiu człowieka, którego wyczuciu mógłby zaufać. I nie mógł lepiej trafić. Bo producentem płyty jest sam Rick Rubin. Tym samym młody Dylan stał się kolejnym akustycznym artystą, którego nagrywa Rubin. Niedawno, przypomnijmy Rubin pomógł zdobyć pierwszy w karierze numer jeden na amerykańskich listach albumowych Neilowi Diamondowi. Z Jakobem spotykali się przez pół roku, płytę nagrywali w studiach Rubina w Hollywood Hills.

Po raz pierwszy w karierze
Jakob Dylan - jako wykonawca - został praktycznie pozostawiony w studiu samemu sobie. Tak dyskretnie jak to tylko możliwe wspomagają go tu inni muzycy. Ta płyta to przede wszystkim on z gitarą akustyczną. „Seeing Things" to intymne granie w sumie bliższe chyba twórczości - powiedzmy - Bruce'a Springsteena niż ojca. Na pewno album zasługuje na uwagę nie tylko jako ciekawostka, a więc jako płyta nagrana przez syna genialnego artysty. Zawsze się zastanawiałem, jak Jakob radzi sobie ze świadomością, że czego by nie zrobił, będzie to porównywane z dziełem ojca. A kto ma szansę wytrzymać takie porównanie? Ale chyba Jakob radzi sobie dobrze z tą sytuacją. „- Nie sądzę, by ktokolwiek mógł mu dorównać - powiedział niedawno, - a prawdę powiedziawszy uważam, że nikt nawet nie powinien tego próbować".
.............................................
Jakob Dylan SEEING THINGS, 2008


Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~ali bengali2008-08-12 11:48:17 z adresu IP: (80.48.xxx.xxx)
Świetna płyta z klimatem!