MEDEA W PANTOMIMIE
zapraszam do posłuchania:
lub do poczytania:
TORBY BEZ MORDU
Premierę poprzedziła świetna kampania reklamowa, trudno nie docenić wyjątkowego plakatu bardzo obecnie topowej artystki Marty Frej. Dziwiło mnie tylko dość głupawe zdanie, zupełnie niepotrzebnie ten plakat „dopowiadające”, które brzmi „Wymyślili mnie mężczyźni”. Jak się okazało, głęboki ów przekaz wymyślił reżyser…
Jak bardzo nieporadny i bezradny musi być reżyser, by w jednym z najsłynniejszych teatrów pantomimy w Europie zrobić spektakl oparty na… słownej narracji z offu? A to właśnie zaproponował pan Tomasz Szczepanek w swoim autorskim wydaniu „Medei” we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Premiera tego, niestety dość kuriozalnego przedstawienia odbyła się 22 marca (w Światowy Dzień Pantomimy), a co jeszcze smutniejsze, projekt miał uświetnić jubileuszowy rok setnej rocznicy urodzin mistrza Henryka Tomaszewskiego. Pan Tomasz Szczepanek wygrał konkurs na debiut w Pantomimie, więc można złośliwie skomentować – pozostając w terminologii antycznej – że sami sobie ten miecz Damoklesa na głowę spuścili. Cóż, najwidoczniej młody artysta złożył dobry i przekonujący projekt. Dziwi mnie tylko, że jako doktorant Instytutu Filozofii wykazał się taką intelektualną niefrasobliwością, a jako absolwent wydziału reżyserii stołecznej Akademii Teatralnej taką zawodową indolencją. Ale rozumiem, bywają wypadki przy pracy. I do takich, niestety, wrocławską „Medeę” trzeba zaliczyć.
Wiem, wyzłośliwiam się strasznie, ale program z ilustracjami Marty Frej jest tak piękny wizualnie, że aż przykro, kiedy trzeba w nim czytać autorski tekst reżysera, a w nim cudeńka prawdziwe, jak choćby to stwierdzenie: „No tak…ale jak pokazuje autor, posiadanie tych cech, będąc kobietą, prowadzi do zgubnych rezultatów…” Parafrazując mistrza: No tak… ale posiadanie mikrofonu, będąc recenzentką, prowadzi do konkluzji: bardzo mi przykro, jakoś tak osobiście, że świetnych, oddanych swojej sztuce aktorów wpuścił pan w ten antyczno – współczesny, niby prowokacyjny, a płytki jak kałuża malinowy chruśniak! Spróbuję państwu trochę unaocznić:
Otóż po tym, jak narrator z offu już nam naopowiada, co też ta Medea narozrabiała, ona i Jazon przybywają na scenę z wielkimi torbami. Takimi w kratkę, niby na zakupy, co to się od razu kojarzą z emigrantami i ex- przemytnikami na drobną skalę. I z owych toreb wyskakuje para dzieciaków, czyli synkowie mitycznej pary. Medea, której pani Agnieszka Kulińska naprawdę oddała kawałek duszy i moc pracy, jest odziana w patchworkowy kubraczek a la szamanka – hipiska, a potem, gdy ten kubraczek ściąga, ma na sobie wstrętną, brudno – cielistą halkę. Aktorka jest zmuszana do dziwacznych pląsów oraz do odgrywania scenek, które zamiast mrozić krew w żyłach, wywołują raczej salwy zduszonego śmiechu. Danie Jazonowi w pysk tacą pełną bezów za to, że kompletnie zrujnował jej życie, to jeden z moich ulubionych momentów szczytowych tego spektaklu. Artur Borkowski jako wredny Pelias, wuj Jazona, który wysyła go po złote runo, a potem odmawia oddania należnego mu tronu, znalazł genialny sposób na przebicie pomysłów reżysera. Doprowadza graną przez siebie postać do tak perfekcyjnej groteski, że wygrywa. Ale to jest aktor z takim doświadczeniem i charyzmą, że widziałam, jak z większych opresji wychodził obronną ręką. Tutaj daje radę się wybronić nawet wtedy, gdy trzy urocze córeczki, zaczarowane przez podłą Medeę, gołymi rękami wyrywają mu serce, wątrobę i kiszeczki. Obnoszą potem te narządy wewnętrzne, bardzo realistycznie wykonane z plastiku (a może i na bogato, z silikonu?), podchodząc z nimi tuż pod oczy widzów. To w sumie, choć brzmi drastycznie, był świetny pomysł, jeden z nielicznych naprawdę odważnych i teatralnie nośnych. Kiedy jednak wypatroszony Pelias w końcu się wytacza ze sceny, prawdopodobnie przytłoczony swą wewnętrzną pustką, kończy się też ciekawa akcja, a zaczyna coraz większa żenada.
Nie pomaga, że Agnieszka Dziewa jako Glauke, czyli kobitka, w której zakochuje się Jazon, karmi wszystkich bezami, bawi się z cudzymi synkami i w ogóle robi, co może i ślicznie wygląda. Po chwili zresztą ten antyczny „młodszy model” schodzi, chyba na świąt, może ma silną reakcję alergiczną, a może z pogryzienia przez emigranckie pchły? W każdym razie, kiedy zakłada podarowaną jej przez Medeę wstążkę, zaczyna się potwornie drapać, a potem się telepie, zastyga i umiera. Nie pomaga też, że piękny po antycznemu Zbigniew Koźmiński jako Jazon robi smutne miny, miota się bezradnie między niewiastami, a nawet proponuje Medei pożegnalny seks… W drugiej części aktorzy co jakiś czas zamierają, udrapowani w dziwacznych pozach, a nudy nie łagodzi nawet obecność dwóch uroczych, małych chłopców, którzy są wyjątkowo wyluzowani i naturalni. I aż mi głupio, bo na antenie Radia Wrocław zachęcałam rodziców, żeby szli ze swoimi pociechami na casting. Teraz mali adepci sztuki mogą mieć gust teatralny wypaczony na życie… A ja mam dodatkową traumę.
I w końcu sprawa najważniejsza: w spektaklu pana Szczepanka tragiczna, wielka bohaterka starożytnych mitów nie zabija swoich dzieci, by ukarać niewiernego mężczyznę! Nie, ta Medea bierze dzieciaki „de pachę”, zabiera te swoje migranckie torbiszcza, ten kubraczek dezajnerski i dziarsko wymaszerowuje ze sceny. Do ZUSu? Nie rozumiem też dlaczego, do stylizowanej na antyczne malarstwo wazowe reszty kostiumów i do wykonywanych w nich pląsów, przygrywa taka muzyka, jaka przygrywa (sama w sobie zresztą niezła)? Nie pojmuję, po co i za jakie grzechy świetni aktorzy wrocławskiej Pantomimy musieli mieć „konsultacje choreograficzne”, by narażać na złamanie swoje piękne nogi w rzeczonych pląsach i podskokach a la „Święto wiosny”? Mogłabym tak jeszcze długo… Reasumując: dziękuję aktorom za pracę! Spektaklu nie polecam.
Twórcy spektaklu:
scenariusz i reżyseria: Tomasz Szczepanek
ruch sceniczny scen tanecznych: Agata Kisiel
konsultacje choreograficzne: Aleksandra Dziurosz
scenografia i kostiumy: Iga Kowalczuk
współpraca: Lidia Piechowiak
muzyka: Michał Kowalewski
rekwizyty i charakteryzacja: Anna Piechocka
reżyseria światła: Karolina Gębska
obsada:
Medea – Agnieszka Kulińska
Jazon – Zbigniew Koźmiński
Pelias – Artur Borkowski
Glauke – Agnieszka Dziewa
Córki Peliasa – Izabela Cześniewicz, Agnieszka Dziewa, Maria Grzegorowska, Monika Rostecka
Synowie Medei – Witold Kwiecień/Mikołaj Gorzelańczyk/Kamil Mysłowski/Sebastian Szukiewicz
Narrator – Igor Kujawski (gościnnie)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.