Arktyka *****
Nie trzeba zagłębiać się w żadne mroczne intrygi. Nie musicie decydować, kto będzie złym, a kto dobrym. Nie zgubicie się w nadmiarze dialogów. Spędzicie półtorej godziny z samotnym mężczyzną pośrodku lodowej pustyni. Po drodze wyjaśni się, skąd znalazł się nagle w Arktyce, z dala od wszelkiej cywilizacji, bez kontaktu z kimkolwiek. Monumentalna biel otoczenia nie oślepi i zdecydowanie nie zanudzi. Nawet codzienna rutyna, metodyczna walka o przetrwanie, zostanie przedstawiona w sposób hipnotyzujący. A później ruszy lawina kolejnych wydarzeń. Seans pozostanie minimalistyczny.
Widz obserwuje jedynie walkę o przetrwanie pośrodku pustkowia. Jest trzymany w maksymalnym napięciu od pierwszej sceny do ostatniej. Jeśli kinomani na coś narzekali po premierach festiwalowych, to na tortury, jakim poddał ich debiutujący „Arktyką” reżyser Joe Penna. Tak wiele emocji kosztował ich seans. Powszechne było uznanie dla Madsa Mikkelsena. Doświadczony aktor udźwignął film, w którym nie przestajemy obserwować jak jego bohater usiłuje przeżyć w skrajnie niesprzyjających warunkach. Charyzma Mikkelsena sprawia, że nie sposób mu nie kibicować. Nawet, gdy dylematy, przed jakimi staje w zabójczej zmarzlinie jego bohater, zaczyna rozwiązywać inaczej niż byśmy sobie tego życzyli z głębi ciepłego kinowego fotela.
Ciekawe, jak zmienia się odbiór filmu względem pogody, która panuje poza kinem. "Arktyka" miała premierę w maju, na festiwalu w Cannes. Podczas Nowych Horyzontów we Wrocławiu stanowiła wytchnienie od letnich upałów. W polskich kinach pojawia się pośrodku zimy, tuż po fali mrozów, ale w przeddzień ocieplenia. W Stanach Zjednoczonych film brazylijskiego geniusza od You Tube'a (MysteryGuitarMan) i reklam wydawał się skazany na sukces. Ale może w czasie rekordowej fali mrozów potencjalni widzowie będą omijać z daleka bohatera walczącego z odmrożeniami? Chyba, że zareagują inaczej, bo jeszcze bardziej będą potrafili się utożsamić z kimś, kto próbuje za wszelką cenę nie zamarznąć. Popularność „Arktyki" może przydać się globalnie. W filmie ukryto sporo drugoplanowej prawdy o zmianach klimatycznych. Porzucenie konstruktów dramaturgicznych sprzyja też różnorodnym interpretacjom uniwersalnej opowieści. Nie można jednak zapomnieć, że "Arktyka" działa przede wszystkim na emocje widza. To być może najlepszy film survivalowy w dziejach kina.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.