Wielka radość w Zagłębiu Miedziowym. Żyje górnik poszukiwany od 24 godzin. [AKTUALIZACJA]
AKTUALIZACJA 15:50
Mówią o nim "twardziel". Po 24 godzinach poszukiwań, uwięziony górnik wyszedł z maszyny o własnych siłach. Przebywał w niej od czasu wstrząsu, do chwili odnalezienia przez ratowników. Wczoraj przed godziną 14 zatrzęsła się ziemia w całym Zagłębiu Miedziowym. W kopalni Rudna pod ziemią pracowało wtedy 32 górników. Jednego z nich ratownicy szukali do chwili obecnej. Najpierw zlokalizowali maszynę, a później sygnały świetlne, które wysyłał uwięziony operator. O najtrudniejszej i najdłuższej akcji w historii kopalni Rudna mówi Ratownik Krzysztof Skraw:
- Moja praktyka jest 22-letnia i pierwszy raz widzę taki ogrom zniszczeń. Nasze szczęście jest nie do opisania, że wszyscy jesteśmy dalej razem. Podziwiam psychikę tego człowieka, który przesiedział tam tę dobę on widział, że jesteśmy blisko i dawał nam sygnały światłami. On był odcięty z każdej strony i po prostu na nas czekał.
Górnik pozostał w maszynie, ponieważ są one tak skonstruowane, by wytrzymać duży nacisk skał i ochronić górnika. W tym przypadku mechanizm zadziałał i górnik cały i zdrowy jest już w drodze do szpitala, by wykonać dokładniejsze badania. Stan 49-letniego górnika jest dobry, nie zgłaszał żadnych obrażeń. Obecnie w szpitalu przebywa wciąż czwórka odnalezionych wczoraj górników, jeden z nich w ciężkim stanie.
AKTUALIZACJA 14:53
Zdarzył się cud. Odnaleziono całego i zdrowego 49-letniego górnika. Przebywał w maszynie, w której był podczas wczorajszego wstrząsu. Zdaniem dyrektora kopalni Rudna w Polkowicach, po 24 godzinach zwykle nie przekazuje się tak dobrych wieści. Górnik o własnych siłach i przytomny opuścił maszynę, gdy tylko zobaczył ratowników.
- Nie wiemy na razie jak się czuje, czekamy aż pracownik zostanie wywieziony na powierzchnię - tłumaczy Marek Świder:
- Około godziny 14:25 dostaliśmy informację z bazy ratowniczej, że zlokalizowano w kabinie operatora, który o własnych siłach wyszedł w tej kabiny i razem z ratownikami udał się do land rovera. Czekamy tylko aby pracownik został wywieziony na powierzchnię.
Zdaniem dyrektora kopalni, życie uratowała górnikowi maszyna. Są one specjalnie wzmacniane, by operator maszyny, który w takiej klatce przebywa, był bezpieczny. Wytrzymują one duży nacisk skał.
AKTUALIZACJA, GODZ. 14.30
- Górnik, którego od 24 godzin poszukiwali ratownicy żyje - mówią władze kopalni.
Zaginiony w ZG Rudna górnik żyje! O własnych siłach doszedł do ratowników.
— KGHM Polska Miedź (@kghm_sa) 30 stycznia 2019
AKTUALIZACJA, GODZ. 13:30
Ratownicy znaleźli maszynę, w której najprawdopodobniej znajduje się poszukiwany górnik. Z pracownikiem nie udało się nawiązać kontaktu.
- O godzinie 13:10 zlokalizowaliśmy maszynę, w której w trakcie zdarzenia przebywał operator. Zlokalizowaliśmy maszynę, ratownicy próbują dotrzeć do niej. Jak tylko nawiążemy kontakt, na pewno państwa o tym poinformujemy - mówili przed chwilą przedstawiciele miedziowej spółki.
Wiele maszyn górniczych jest tak skonstruowanych, że górnik w razie zawału ma zostać w środku i czekać, niczym w bezpiecznej klatce.
AKTUALIZACJA, GODZ. 13:00
W Kopalni Rudna w Polkowicach bez zmian. Wciąż trwają poszukiwania ostatniego górnika. Minęły niemal 23 godziny od silnego wstrząsu, najprawdopodobniej spowodowanego niekontrolowanym ruchem górotworu, który był odczuwalny w całym Zagłębiu Miedziowym. Ratownicy odgruzowują obecnie dwa wyrobiska. Dyrektor Kopalni Marek Świder zapewnia, że poszukiwania będą trwały do skutku.
AKTUALIZACJA, GODZ. 11:00
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy prok. Lidia Tkaczyszyn poinformowała PAP, że Prokuratura Rejonowa w Lubinie wszczęła w środę śledztwo z art. 163 par. 1 Kodeksu karnego.
„To śledztwo prowadzone jest w sprawie katastrofy górniczej i zbiorowego wypadku przy pracy, który u jednej osoby spowodował ciężkie obrażenia ciała, a u innych poszkodowanych lżejsze” - powiedziała Tkaczyszyn.
Rzecznik poinformowała, że śledztwo wszczęto na podstawie zawiadomienia pracodawcy, a prokurator zgromadził już pierwsze materiały na temat wypadku.
AKTUALIZACJA, GODZ. 10.35
To mogą być minuty, ale mogą też być jeszcze godziny - twierdzą ratownicy z Polskiej Miedzi, którzy od wczoraj szukają zaginionego górnika w kopalni "Rudna" k. Polkowic. Kilka minut przed czternastą doszło do bardzo silnego wstrząsu. 770 metrów pod ziemią posypały się skały.
Z 32 górników, którzy znaleźli się w najbardziej niebezpiecznej strefie większość wróciła do domów. Czterech ciągle przebywa pod opieką lekarzy w szpitalach, przy czym stan jednego z nich jest ciężki. Ciągle nie znany jest los jednego górnika. Informacje przekazywane przez dyrektora kopalni, Marka Świdra od wielu godzin są takie same.
Ratownicy przy przerzucaniu skał posługują się ciężkim sprzętem. Pracują w bardzo trudnych warunkach, przy podwyższonej temperaturze i świetle własnych latarek wspomaganych reflektorami.
AKTUALIZACJA, GODZ. 8:15
770 metrów pod ziemią. Pył, wysoka temperatura i zupełnie nowy kształt wyrobiska. W takich warunkach ratownicy z KGHM-u przerzucają setki ton skał. Pod każdym kamieniem może być ślad wskazujący na poszukiwanego od wczoraj górnika kopalni "Rudna". Ratownicy skupiają się na dwóch miejscach kilkusetmetrowego korytarza.
- Pracują w świetle lamp górniczych i halogenów zasilanych agregatorami. W wyniku wstrząsu nastąpiło zerwanie zasilania elektrycznego. Ponadto w takich przypadkach zasilanie i tak byłoby odłączone, gdyż zagrażałoby to bezpieczeństwu poszkodowanych i ratowników. Oczywiście warunki są ciężkie, gdyż po takich wstrząsach są o wiele gorsze niż w czasie normalnej pracy - podkreśla Marek Świder dyrektor kopalni.
Wczoraj, gdy zatrzęsła się ziemia, najbliżej epicentrum drgań znajdowało się 32 górników. 27 wróciło do domu. Czterech przebywa w szpitalu, jednego - po skomplikowanej operacji - lekarze jeszcze go nie wybudzili.
AKTUALIZACJA 30.01, GODZ. 6:00
To już szesnasta godzina akcji ratunkowej w kopalni Rudna. Wczoraj w okolicach Polkowic ziemia zatrzęsła się z siłą 4,8 stopnia Richtera. Do tej pory z zasypanego skałami oddziału udało się ewakuować 31 górników. W szpitalu przebywa czterech. Stan jednego lekarze oceniają jako ciężki.
- 770 metrów pod ziemią przez całą noc ratownicy przerzucili setki ton skał. Nadal poszukujemy jednego górnika, akcja ratunkowa trwa. Wszystkie zastępy ratownicze są na dole. Tam gdzie możemy, tam oczywiście jest pompowany tlen i przeszukujemy dalej teren, do momentu aż odnajdziemy naszego kolegę - wyjaśnia Lidia Marcinkowska z biura prasowego KGHM.
W akcję poszukiwawczą zaangażowanych jest około stu specjalistów. Za kilka minut pod ziemię zjedzie kolejna zmiana ratowników.
AKTUALIZACJA 23.00
Do tej pory z wyrobiska zasypanego skałami udało się wyprowadzić 31 osób. 14 pracowników Polskiej Miedzi wydostało się na powierzchnię dzięki ratownikom.
- Gdy zjechaliśmy pod ziemię i zobaczyliśmy skutki wstrząsu, wydawało się, że nastąpiło najgorsze. Jednak nadzieja umiera ostatnia - to fragment relacji jednego z członków Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego:
- To jest największa radość dla ratownika, gdy ratuje człowieka żywego. Największa nagroda, jaką mamy z tej pracy. Tego się nie da opisać słowami. Górnicy - wiadomo - byli przestraszeni. To jest normalna rzecz. Ale gdy już ich złapaliśmy i zaczęliśmy wyciągać po kolei, to trzymali nas za ręce i dziękowali. Oni chcieli jak najszybciej stamtąd wyjść.
Akcja ratunkowa trwa. Do tej pory nie udało się zlokalizować jednego górnika. Życiu pozostałych, którzy trafili do szpitali, nie grozi już żadne niebezpieczeństwo.
22.00
Mija ósma godzina od momentu, gdy w okolicach Polkowic zatrzęsła się ziemia. W kopalni "Rudna" 770 metrów pod ziemią w jednym z korytarzy odspoiły się skały. Blisko epicentrum znajdowało się wówczas 32 górników. 16-tu opuściło korytarz niemal bez szwanku. 15 trafiło szpitali pod opieką lekarzy, na szczęście życie żadnego z nich nie jest zagrożone. Ciągle trwają poszukiwania ostatniego górnika.
- Na teren kopalni weszła kolejna grupa ratowników. - przyznaje Lidia Marcinkowska z biura prasowego KGHM:
Biuro prasowe miedziowego holdingu przyznaje, że do tej pory nie udało się też zlokalizować sygnału, jaki emitowany jest z aparatu ucieczkowego, który każdy górnik dostaje przed zjazdem pod ziemię. Akcja ratunkowa będzie trwało do momentu, aż górnik zostanie odnaleziony.
21.00
15 górników z kopalni Rudna przebywa pod opieką lekarzy. U czterech mężczyzn stwierdzono połamania kończyn, pozostali są w szpitalu na obserwacji. Niestety, 12 ekip ratowniczych ciągle szuka ostatniego z górników, którzy znaleźli się pod ziemią w chwili wstrząsu.
- Trudno przewidzieć jak długo będzie trwała akcja - przyznaje Lidia Marcinkowska z KGHM-u:
Ze wstępnych analiz wynika, że silny wstrząs w kopalni Rudna był wynikiem niekontrolowanego ruchu górotworu. Tego zjawiska człowiek nie potrafi przewidzieć.
20.00
Znów sprzeczne doniesienia z kopalni Rudna. Z nieoficjalnych informacji ratowników wynika, że grupa poszukiwawcza dotarła już do ostatniego z poszukiwanych górników kopalni Rudna. Od godziny 14. trwa tam akcja wyprowadzania z korytarza na głębokości 770 metrów 32 górników. Cześć wyszła z szybu o własnych siłach. 14 udało się ewakuować dopiero po interwencji ratowników.
Informacji o odnalezieniu ostatniego z poszukiwanych nie potwierdzają przedstawiciele biura zarządu kopalni:
Niedługo spodziewany jest kolejny komunikat przedstawicieli kopalni Rudna.
19.00
Po wstrząsach w kopalni Rudna pod Polkowicami poszukiwany jest jeden górnik - mówi dyrektor zakładu Marek Świder. To informacja z ostatniej chwili.
17.45
Marek Świder, dyrektor kopalni "Rudna" przedstawił najnowsze dane dotyczące akcji ratunkowej po silnym wstrząsie tektonicznym. Wbrew dotychczasowym zapewnieniom przedstawicielki Biura Prasowego "Polskiej Miedzi" nieznany jest los 9 górników. 770 metrów pod ziemią 11 zastępów ratowników przeszukuje wyrobisko:
- Z obecnych informacji wynika, że nastąpiło wypełnienie upadowych urobkiem (kamieniem) z ociosu i ze stropu. Główne trudności polegają na dostępie do miejsc, w których ci pracownicy przebywali w chwili wstrząsu - mówi Marek Świder.
W chwili gdy zatrzęsła się ziemia w pobliżu epicentrum znajdowało się 32 górników. 7 już trafiło do szpitali, kolejnych pięciu jest w drodze. Ich życiu nic nie grozi.
Wstrząs odczuli zarówno mieszkańcy Lubina jak i Polkowic oraz Głogowa. Po godz. 14. mieszkańcy Zagłębia Miedziowego relacjonowali, że w mieszkaniach poruszyły się nie tylko żyrandole, ale również meble i to nie wyłącznie na wysokich kondygnacjach. Wstrząs był odczuwalny nawet w parterowych czy jednopiętrowych domkach jednorodzinnych.
Rejestratory pokazały 4,8 stopnia Richtera. W przeliczeniu na górniczą skalę, która obowiązuje w kopalniach Polskiej Miedzi to silna, bardzo silna siódemka - niemal ósemka.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.