Z Legnicy na północ Norwegii. Chce przejechać ponad 10 tys. km. rowerem
Łukasz Tuchaj przygotowany na niskie temperatury, ma specjalny namiot i śpiwory. Młody podróżnik przyznaje, że jeszcze przed podróżą uwzględnił wszystkie niebezpieczne sytuacje.
- Na pewno kontakt z jakimś niebezpiecznym zwierzęciem. Wiem, że na północy żyją niedźwiedzie. I jeszcze taka druga sytuacja, która jest niebezpieczna: śnieg, który może mnie zasypać podczas noclegu. Dlatego będę musiał chyba kontrolować swój sen, kiedy będę wiedział, że może padać.
Podróż Łukasza Tuchaja ma trwać pół roku. Trzy miesiące poświęci na przejazd przez Niemcy, Danię i Norwegię. Podróż powrotna zaplanowana jest przez Rosję, Łotwę i Litwę. Łączny dystans: ponad 10 tysięcy kilometrów.
Przed zimową podróżą odchudził swój pojazd, by z bagażem ważył mniej niż 60 kilogramów.
- To jest zwykły trackingowy rower, na którym są zamontowane bagażniki. Do tego standardowe błotniki, żeby był jakiś luksus jazdy, żeby nic się nie brudziło. Do tego przyczepka, bez której bym się nie zapakował. Z modyfikacji to mam jeszcze "kokpit", bo mam licznik, głośnik i latarkę rowerową.
Podróż do Norwegii to nie jest pierwszy taki wyczyn młodego legniczanina. Dwa lata temu już raz pokonał tę trasę: do Nordkapp przez Niemcy, Danię, Norwegię, a wrócił przez Rosję, Łotwę i Litwę. Wtedy licznik pokazał 12,5 tysiąca kilometrów, ale to było lato i zdarzało się, że podróżnik zbaczał z drogi, by podziwiać krajobrazy.
Tym razem ma zamiar trzymać się ściśle trasy, bo jedzie zimą i musi oszczędzać energię. Odchudził też bagaż do 50 kilogramów - w specjalnej przyczepce wiezie namiot, dwa śpiwory, karimatę, trochę żywności i ubrania. Podróżnik jest przekonany, że do Polski wróci cały i zdrowy - za pół roku.
Legnicki podróżnik podkreśla, że miłości do roweru nauczyli go dziadkowie. Już jako kilkulatka zabierali go na długie wycieczki na dwóch kółkach pod Dolnym Śląsku.
fot. Nordkapp. Wikipedia/ZorroIII
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.