Sprawa Igora Stachowiaka: Znamy szczegóły opinii biegłego ws. monitoringu w komisariacie
Rafał Piotrowski przygotował odpowiedzi na dodatkowe pytania na wniosek sądu. Na jednej z pierwszych rozpraw wyszło bowiem na jaw, że informatyk nigdy nie miał w ręku sprzętu, na temat którego się wypowiadał. Chodzi także o paralizator, którym rażono Stachowiaka m.in. w toalecie komisariatu przy Trzemeskiej.
Tylko jedna kamera przy wejściu do komisariatu działała prawidłowo, w dniu śmierci Igora Stachowiaka. Inne rejestratory były uszkodzone systemowo lub mechanicznie. Wątpliwości sądu budziły między innymi różnice w datach. Biegły wyjaśnił i te kwestie: czas na tym prawidłowo działającym rejestratorze był opóźniony w stosunku do czasu rzeczywistego o 44 minuty. Dysk twardy w komputerze, gdzie zapisywać się miały nagrania z monitoringu nie był serwisowany. Zalegała na nim duża warstwa nienaruszonego kurzu, co zdaniem Piotrowskiego świadczy o tym, że przed zabezpieczeniem dowodów, nikt ich nie dotykał.
Także w systemie nie ma śladów logów, które mogłyby świadczyć np. o kasowaniu filmów. Wiemy jednak także, że sprzęt nie działał prawidłowo na pewno już przed śmiercią Stachowiaka, ale żaden z policjantów nie zgłosił tego przełożonym, bo obraz na ich monitorach wyświetlał się w czasie rzeczywistym. Był jednak problem z zapisem nagrań.
W opinii biegłego jest mowa także o siedmiu innych kamerach w komisariacie. Zapisów z nich brak, ponieważ nie włączono nagrywania. Błąd naprawiono dopiero dwa dni po śmierci 25-latka.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.