Nieznana mogiła w rejonie Borowic. Drogowskaz z napisem - grób lotników
Na krzyżu jest napis: „Tu spoczywa dwóch braci pilotów Alfred i Rudolf Szymański wraz z dwoma kolegami. Zginęli śmiercią lotników dnia 26 listopada 1946 roku. Cześć Ich pamięci". Obok można znaleźć resztki samolotu PO-2, tzw. kukuruźnika, którym lecieli. Do tragedii doszło w listopadową noc, 1946 roku, kiedy niedoświadczeni piloci wraz z dwoma kolegami porwali w Jeżowie Sudeckim samolot służący do wyciągania szybowców i podjęli próbę ucieczki za granicę.
Według świadków feralnej nocy słychać było lecący nad Karkonoszami samolot, a później zapadła cisza. Nie było żadnego huku, żadnego wybuchu. Ciała czwórki niedoszłych uciekinierów znalazł przypadkowo leśnik dopiero 2 grudnia. Najpewniej uderzyli w stok góry, lecąc w ciemnościach. Miejsce to, upamiętniające tragedię przez lata było zapomniane. Dopiero po upadku PRL zostało oznakowane. Mieszkańcy czasem zapalają tam znicze.
Służba bezpieczeństwa znalazła w rozbitym samolocie dokumenty i drobiazgi należące do 4 uciekinierów. Ochrona lotniska, z którego porwali samolot zgłosiła, że współpracowała z nimi jeszcze jedna osoba, która miała ich trzymać na muszce w czasie, kiedy czwórka śmiałków porywała samolot. Tożsamości tej osoby nigdy nie ustalono. Nie jest wykluczone, że wymyślili ją sami obezwładnieni strażnicy, by ukryć swoją niekompetencję.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.