Andrzej Duda we Wrocławiu. Wręczył polskie obywatelstwo żołnierzowi AK z Żytomierza
Prezydent w swoim przemówieniu przypomniał życiorys żołnierza, który po wojnie i po latach spędzonych w łagrze nie mógł wrócić do kraju i do rodziny, więc osiadł na stałe w Żytomierzu na Ukrainie:
W maju 2008 roku Franciszek Jakowczyk otrzymał Kartę Polaka, a 14 października 2005 został wyróżniony medalem ProMemoria za zasługi w okresie II wojny światowej. We Wrocławiu mieszka od stycznia tego roku. Dziś w trakcie uroczystości nie krył wzruszenia:
Franciszek Jakowczyk to były żołnierz Armii Krajowej, syn ziemi wołkowyskiej, od stycznia 2018 roku zamieszkały w miasteczku Dołbysz w obwodzie żytomierskim na Ukrainie. Obecnie mieszka z siostrą we Wrocławiu.
Urodził się 12 maja 1928 roku w Samołowiczach obok Pacewicz (gmina Piaski, powiat Wołkowysk). Ojciec Włodzimierz był wojskowym i w czasach I Wojny Światowej służył w armii Piłsudskiego. Matka Anna była nauczycielką historii w szkole wiejskiej. W 1939 r. Samołowicze zostały okupowane przez wojska radzieckie. Mieszkańców wsi wysyłano na Sybir, czerwoni komisarze zabierali cały dobytek i przejmowali gospodarstwa domowe. W 1941 roku do wsi i okolic po Sowietach przyszli nowi okupanci, Niemcy.
Od 1943 roku zaczyna się walka Franciszka Jakowczyka ps. "Karny" w szeregach Armii Krajowej, pod dowództwem oficera Armii Krajowej – Alfonsa Kopacza, pseudonim „Wróbel”. Od 1944 roku, po tym jak okupanta niemieckiego zastąpił radziecki, grupa „Wróbla” wykonywała operacje likwidacji organizatorów kołchozów, szefów rejonowych komitetów partii komunistycznej i innych prominentnych przedstawicieli władzy radzieckiej. Ostatnią akcję likwidacyjną przeprowadzono w 1948 roku.
25 kwietnia „Karny” został schwytany i przewieziony do więzienia w Wołkowysku, a potem do Grodna. Przeszedł brutalne śledztwo, skazany na 25 lat łagrów. W 1948 roku jesienią został wysłany do łagru w Autonomicznej Sowieckiej Socjalistycznej Republice Komi, do miasta Inta. Tam od początku razem z kolegami planował ucieczkę, którą 4-osobowej grupie udało się zorganizować w 1950 roku. W trakcie miesięcznych obław stracił 3 kolegów, a sam ukrywał się przez kolejne tygodnie. Po schwytaniu odbył się nad nim sąd z wyrokiem śmierci, ale Moskwa zastąpiła wyrok śmierci 25 latami pozbawienia wolności, z których 10 lat spędził w więzieniu.
W 1955 roku został przeniesiony z Inty do miasta Władimir. Tam siedział do 1963 roku, potem wysłany do Mordowskiej ASRR, stacja Pot’ma, ITK-196 (poprawczy obóz pracy nr 196), w którym przebywał do 27 sierpnia 1969 roku. Nie mógł skorzystać jak inni jego koledzy z umowy o repatriacji ze względu na ciężką zbrodnię przeciwko narodowi ZSRR, jak napisano mu w piśmie.
Po zwolnieniu się z łagru nie został wpuszczony do Polski, gdzie już była cała jego rodzina. Zamieszkał zatem w Dołbyszu na Żytomierszczyźnie, gdzie mieszka dużo Polaków. Tam założył rodzinę. Do 2018 był w Polsce 2 razy, po zmianach politycznych w ZSRR, głównie z powodu bardzo skromnej emerytury, z której nie było go stać na wyjazdy. W maju 2008 roku Franciszek Jakowoczyk otrzymał Kartę Polaka, a 14 października 2005 został wyróżniony medalem ProMemoria za zasługi w okresie II wojny światowej.
W 2016 roku ukazał się w polskiej gazecie na Białorusi - „Głos znad Niemna” - wywiad z Weroniką Sebastinanowicz, który przeczytał Pan Franciszek. Telefonicznie skontaktował się z pułkownik, razem z jej bratem byli w tym samym oddziale i doskonale pamiętał młodą Weronikę, jako łączniczkę. Dzięki temu Stowarzyszenie Odra-Niemen uzyskało kontakt do pana Franciszka i delegacja dwukrotnie odwiedziła bohatera, a po śmierci jego żony zorganizowano przyjazd do Wrocławia. Franciszek Jakowczyk: „Żyję nadzieją, że Polska o mnie nie zapomni, jak ja o niej nigdy nie zapomniałem i nie zapomnę, i że wreszcie zwycięży sprawiedliwość. Nie byłem jej synem marnotrawnym, lecz byłem patriotą, i ona też przypomni sobie o mnie, który walczył o jej wolność z bronią w ręku.”
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.