Spawacz z Wałbrzycha biega po świecie. Najbliższy maratoński cel to Antarktyda
Pierwszy maraton ukończył w Poznaniu w 2012 roku. Potem był pierwszy zagraniczny – w Zurychu.
- Wtedy określiłem swój początkowy, sportowy cel: zdobycie Korony Maratonów Polskich i do stolicy Wielkopolski dołożyłem najpierw Kraków, a potem Warszawę, Dębno i Wrocław. Wtedy pomyślałem, że warto byłoby osiągnąć Koronę Maratonów Ziemi – opowiada.
Składają się na nią biegi na siedmiu kontynentach. Po Sydney ma ich już sześć. Brakuje mu tylko Antarktydy.
- W Europie startowałem też we Frankfurcie nad Menem, Rzymie, irlandzkim Cork, Atenach, Moskwie i Lizbonie. W Azji w Singapurze, Jerozolimie, Dubaju, Kalkucie i Bangkoku. Ameryka Północna to biegi w Nowym Jorku, Panamie i Toronto, Ameryka Południowa to Rio de Janeiro i Lima, a Afryka - marokański Marrakesz i Nairobi w Kenii – wylicza.
Dotychczas przebiegł 25 maratonów, a rekord życiowy 3:55.17, ustanowił przed trzema laty w Warszawie. Za swoje najbardziej dramatyczne starty uznaje biegi w Singapurze, gdzie wilgotność wynosiła 94 proc. oraz w stolicy Kenii, gdzie także upał, ale i wysokość, omal nie spowodowały zejścia z trasy. W Nowym Jorku biegł wśród 50-tysięcznej rzeszy zawodników.
Do każdego startu przygotowuje się z ośmiotygodniowym wyprzedzeniem, głównie na siłowni i bieżni.
- Podchodzę do ćwiczeń jakościowo, nie chodzi mi o "nabijanie licznika" kilometrów, z czego jest więcej szkody niż pożytku – zapewnił.
Swoich wypraw nie ogranicza tylko do sportowej rywalizacji. Przy okazji, jako turysta odwiedza ciekawe miejsca w sąsiednich krajach. Odwiedził ich już 63. - Ostatnią eskapadę na antypody wzbogaciłem o krótkie wizyty w Chinach i Nowej Zelandii – wspomina.
Nigdy jeszcze nie korzystał ze wsparcia sponsorów. Środków na wyjazdy dostarcza mu praca spawacza w pobliżu Stuttgartu. Jego dotychczasowe koszty to 118 tys. zł. Wydatki, np. na hotele, ogranicza do minimum i często nocuje w... śpiworze.
- Wyprawa na Antarktydę będzie najbardziej kosztowna. Samo wpisowe wynosi 15 tys. euro, a do tego dochodzi m.in. transport samolotem wojskowym lub statkiem z Chile. Dlatego liczę na finansową pomoc przyjaciół. Na Facebooku rozpocząłem "Operację Antarktyda". Wsparcie obiecał też wałbrzyski ratusz – poinformował.
WIĘCEJ: MARATON NA ANTARKTYDZIE
Wałbrzyszanin ma też inny cel - pisze książkę o swoich sportowych i turystycznych wrażeniach.
- Zadedykuję ją synowi Oliwierowi, który ma teraz sześć lat. Lepiej pozna pasję i dokonania swojego taty, który postanowił znaleźć się w elitarnym towarzystwie Seven Continents Club. Może zachęci go ona do wytyczenia ważnych życiowych celów - podsumował Spyt, który w grudniu ma w planach start w Kamerunie.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.